Była już 14:00. Właśnie skończyłam nagrywać mój cover The Beatles All You Need Is Love. To był mój jedyny cover na drugiej płycie. Nazywała się FAIL TO. Nie do końca wiedziałam na początku dlaczego ale później zaczęliśmy nagrywać moją pierwszą piosenkę po polsku. Do tego znów miałam rapować! Od razu wiedziała, że to będzie moja ulubiona piosenka. Nazywała się Rozczarowanie.
Ta piosenka miała dość nietypowy tekst i scenariusz teledysku. Dlaczego? W tekście zadawałam pytania mojej przyjaciółce (mnie). Na przykład dlaczego uśmiecha się do ludzi w sklepach mięsnych, skoro jest wegetarianką. I dlaczego kiedy słyszy piosenkę Michaela Jacksona z filmu uwolnić orkę, to tańczy jak oszalała. Choć widzi, że ludzie patrzą.
Ale ta piosenka i tak mi się podobała. Nawet jeśli nie wiedziałam jakim cudem zrymowali te dwa pytania. Ja bym nie potrafiła znaleźć sensownych rymów do tych dwóch pytań.
Dziś Liam miał urodziny!!!!! Już trzecią godzinę siedziałam przed szafą. O wiele łatwiej było gdy miałam garderobę. Mówiłam Louisowi, że nie lubię tego domu. Mówił, że się przeprowadzimy gdy znajdzie dobry dom. Ale nie chcę czekać. Urodziny Li są raz do roku a to właśnie ja musiałam wszystko przygotować bo nie mogliśmy powiedzieć Marry bo od razu by mu powiedziała. Tak było w zeszłym roku i na jego imieniny.
-Ubrałaś się wreszcie? - spytał mnie Louis.
-Nie! - krzyknęłam. Byłam zniecierpliwiona tym, że tak długo nie mogłam nic znaleźć.
W końcu wybrałam ładny letni zestaw który kupiłam w Brazylii. Tylko buty były stare. Gdy zeszłam sobaczyłam na stole mój przysmak ze Starbucksa. Szybko pobiegłam w jego stronę by wziąć choć łyka.
-Ładnie się ubrałaś. - powiedział Louis. Nie zwróciłam na to uwagi.
Wyjęłam tort z lodówki ozdobiłam go świeczkami i położyłam na stole w jadalni. Do tego dołożyłam jakieś ciasteczka i paluszku w szklankach. Wczoraj kupiłam soki do picia bo przecież Li nic innego nie może pić.
-Zaraz powinni przyjść. - westchnęłam. Wszystko było już gotowe pozostawała już tylko jedna kwestia...
-Wiem. Zadzwoń do Marry i Liama. Zanim przyjadą trochę czasu minie. - no coś ty Louis. Nie zgadłabym.
-Okej! - powiedziałam i zadzwoniłam do Marry.
-Halo. - odpowiedział zmęczony głos przyjaciółki.
-Przyjedziesz do nas z Liamem? Trochę mi się nudzi bo Louis pojechał gdzieś z Harrym, Niallem i Zaynem. Miło by było.
-Nie zabrali Liama? Dziś? A w ogóle to TYLKO dla towarzystwa mamy przyjechać? Nie zapomniałaś o czymś? - powiedziała zdziwiona.
-Wiesz, mogłam o czymś zapomnieć. Dziś przecież nagrywałam piosenkę. Mam prawo zapominać o pewnych drobnostkach. - powiedziałam niewzruszona.
-Liam ma dziś urodziny!! - zdenerwowała się Marry
-Aa... Fajnie. Mam nadzieje, że zorganizowałaś mu fajne urodziny bo mi nie chcę się nic robić. - westchnęłam ciężko po czym siorbnęłam kolejny łyk szejka.
-Dobra. Przyjedziemy. - powiedziała zrezygnowana. Byłam dla niej jak młodsza siostra bo swojej nie widywała.
-PA! - krzyknęłam do słuchawki i się rozłączyłam.
Wreszcie przyszli chłopcy. To oznaczało, że musieliśmy już tylko czekać na Li i Marry. Zayn kupił bezalkoholowego szampana dla dzieci. Był o smaku pomarańczy. Li uwielbiał pomarańcze.
-Idą. - szepnął Harry. Louis przyniósł tort i szybko zapaliłam świeczki. Marry jak zawsze samodzielnie otworzyła swoimi kluczykami drzwi i Li wszedł pierwszy.
-Niespodzianka! - krzyknęliśmy. Liam zaczął skakać jak jak małe dziecko gdy zobaczył tort.
-Myślałem, że wy gdzieś pojechaliście i zostawiliście Suzan samą w domu. - powiedział podekscytowany.
-Jednak nie. - stwierdziła wesoło Marry.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz