-Uspokój się już Kevin. - powiedziałam do zdenerwowanego mężczyzny.
Był okropnie zestresowany jutrzejszym ślubem i tym, że pojutrze jadę w trasę koncertową.
-Bądź wyrozumiała kotku. Przecież niedługo przyjeżdża Justin Bieber. - tłumaczyła mi Megan.
-Racja. Bieber. - westchnęłam.
-Dziękujemy, że zechciałaś nam z nim pomóc. Dobrze, że zgodził się zamieszkać u Ciebie. Kevinowi powiedział, że nie pozwoli się nikomu dotknąć, no chyba, że jakimiś magicznym cudem ześlemy tu Ciebie. - powiedziała Megan. To mi trochę schlebiało. I wydaje mi się, że Justin nie wie, że Kevin to mój menadżer.
-Nie ma za co. Od dawna nikt nie mieszkał w villi na Krecie mojego taty. - powiedziałam. Ale to chyba nie było zbyt skromne.
Kevin musiał już pracować sam z swoją przyszłą teściową. No i oczywiście mną.
W pewnym momencie przyjechał jakiś wielki autokar. Od razu poznałam, że to Justina Biebera. Może dlatego, że był podpisany...
-Przyjechał! Suzan, idziemy. - powiedział Kevin. Widać było, że skoczyło mu ciśnienie.
-Witajcie. Justin zaraz wysiądzie, jednak najpierw chcę się zobaczyć z panną Tattersall. - powiedział menadżer wysiadający z autobusu. Nie byłam pewna czy to dobry wybór jednak weszłam do wozu. (Kevi mnie zmusił)
-Wow. Oni na prawdę Cię sprowadzili. - powiedział zaskoczony chłopak. Byliśmy w tym samym wieku.
-Tak. Tylko, że Kevin to mój menadżer. Wiesz? - chciałam tylko to sprawdzić.
-Jasne. Po prostu myślałem, że ich nie lubisz.
-Bzdura. - powiedziałam.
-Możliwe. Jednak mam pewno pytanie.
-Dajesz.
-Dlaczego masz bluzę z napisem kocham Louisa? - to pytanie było może trochę nie na miejscu ale byłam trochę onieśmielona. Mogłam założyć coś innego na spotkanie z Justinem.
-Nie wiem. - odpowiedziałam nieśmiało.
-Acha. Ej, a kiedy jedziemy do Ciebie? - zapytał jak dziecko które czeka aż pojedzie do świętego mikołaja.
-Nie wiem. Pewnie zaraz. - szczerze mówiąc to nie wiedziałam kiedy.
W tym momencie do autobusu weszła menadżerka o autobus ruszył. Niezdarnie potknęłam się i upadłam prosto na kolana Justina.
-Przepraszam. - powiedziałam i szybko wstałam.
-Nie ma sprawy. Mogłaś nawet zostać. - powiedział gwiazdor.
-Jednak nie. - powiedziałam przerażona.
Co Ci wszyscy chłopacy się tak na mnie uwzięli? Miałam już tego zdecydowanie dość. Każda dziewczyna na świecie o tym marzy a ja to mam. I co mi z tego?
piątek, 28 grudnia 2012
niedziela, 23 grudnia 2012
Adventure 32
Była już 14:00. Właśnie skończyłam nagrywać mój cover The Beatles All You Need Is Love. To był mój jedyny cover na drugiej płycie. Nazywała się FAIL TO. Nie do końca wiedziałam na początku dlaczego ale później zaczęliśmy nagrywać moją pierwszą piosenkę po polsku. Do tego znów miałam rapować! Od razu wiedziała, że to będzie moja ulubiona piosenka. Nazywała się Rozczarowanie.
Ta piosenka miała dość nietypowy tekst i scenariusz teledysku. Dlaczego? W tekście zadawałam pytania mojej przyjaciółce (mnie). Na przykład dlaczego uśmiecha się do ludzi w sklepach mięsnych, skoro jest wegetarianką. I dlaczego kiedy słyszy piosenkę Michaela Jacksona z filmu uwolnić orkę, to tańczy jak oszalała. Choć widzi, że ludzie patrzą.
Ale ta piosenka i tak mi się podobała. Nawet jeśli nie wiedziałam jakim cudem zrymowali te dwa pytania. Ja bym nie potrafiła znaleźć sensownych rymów do tych dwóch pytań.
Dziś Liam miał urodziny!!!!! Już trzecią godzinę siedziałam przed szafą. O wiele łatwiej było gdy miałam garderobę. Mówiłam Louisowi, że nie lubię tego domu. Mówił, że się przeprowadzimy gdy znajdzie dobry dom. Ale nie chcę czekać. Urodziny Li są raz do roku a to właśnie ja musiałam wszystko przygotować bo nie mogliśmy powiedzieć Marry bo od razu by mu powiedziała. Tak było w zeszłym roku i na jego imieniny.
-Ubrałaś się wreszcie? - spytał mnie Louis.
-Nie! - krzyknęłam. Byłam zniecierpliwiona tym, że tak długo nie mogłam nic znaleźć.
W końcu wybrałam ładny letni zestaw który kupiłam w Brazylii. Tylko buty były stare. Gdy zeszłam sobaczyłam na stole mój przysmak ze Starbucksa. Szybko pobiegłam w jego stronę by wziąć choć łyka.
-Ładnie się ubrałaś. - powiedział Louis. Nie zwróciłam na to uwagi.
Wyjęłam tort z lodówki ozdobiłam go świeczkami i położyłam na stole w jadalni. Do tego dołożyłam jakieś ciasteczka i paluszku w szklankach. Wczoraj kupiłam soki do picia bo przecież Li nic innego nie może pić.
-Zaraz powinni przyjść. - westchnęłam. Wszystko było już gotowe pozostawała już tylko jedna kwestia...
-Wiem. Zadzwoń do Marry i Liama. Zanim przyjadą trochę czasu minie. - no coś ty Louis. Nie zgadłabym.
-Okej! - powiedziałam i zadzwoniłam do Marry.
-Halo. - odpowiedział zmęczony głos przyjaciółki.
-Przyjedziesz do nas z Liamem? Trochę mi się nudzi bo Louis pojechał gdzieś z Harrym, Niallem i Zaynem. Miło by było.
-Nie zabrali Liama? Dziś? A w ogóle to TYLKO dla towarzystwa mamy przyjechać? Nie zapomniałaś o czymś? - powiedziała zdziwiona.
-Wiesz, mogłam o czymś zapomnieć. Dziś przecież nagrywałam piosenkę. Mam prawo zapominać o pewnych drobnostkach. - powiedziałam niewzruszona.
-Liam ma dziś urodziny!! - zdenerwowała się Marry
-Aa... Fajnie. Mam nadzieje, że zorganizowałaś mu fajne urodziny bo mi nie chcę się nic robić. - westchnęłam ciężko po czym siorbnęłam kolejny łyk szejka.
-Dobra. Przyjedziemy. - powiedziała zrezygnowana. Byłam dla niej jak młodsza siostra bo swojej nie widywała.
-PA! - krzyknęłam do słuchawki i się rozłączyłam.
Wreszcie przyszli chłopcy. To oznaczało, że musieliśmy już tylko czekać na Li i Marry. Zayn kupił bezalkoholowego szampana dla dzieci. Był o smaku pomarańczy. Li uwielbiał pomarańcze.
-Idą. - szepnął Harry. Louis przyniósł tort i szybko zapaliłam świeczki. Marry jak zawsze samodzielnie otworzyła swoimi kluczykami drzwi i Li wszedł pierwszy.
-Niespodzianka! - krzyknęliśmy. Liam zaczął skakać jak jak małe dziecko gdy zobaczył tort.
-Myślałem, że wy gdzieś pojechaliście i zostawiliście Suzan samą w domu. - powiedział podekscytowany.
-Jednak nie. - stwierdziła wesoło Marry.
Ta piosenka miała dość nietypowy tekst i scenariusz teledysku. Dlaczego? W tekście zadawałam pytania mojej przyjaciółce (mnie). Na przykład dlaczego uśmiecha się do ludzi w sklepach mięsnych, skoro jest wegetarianką. I dlaczego kiedy słyszy piosenkę Michaela Jacksona z filmu uwolnić orkę, to tańczy jak oszalała. Choć widzi, że ludzie patrzą.
Ale ta piosenka i tak mi się podobała. Nawet jeśli nie wiedziałam jakim cudem zrymowali te dwa pytania. Ja bym nie potrafiła znaleźć sensownych rymów do tych dwóch pytań.
Dziś Liam miał urodziny!!!!! Już trzecią godzinę siedziałam przed szafą. O wiele łatwiej było gdy miałam garderobę. Mówiłam Louisowi, że nie lubię tego domu. Mówił, że się przeprowadzimy gdy znajdzie dobry dom. Ale nie chcę czekać. Urodziny Li są raz do roku a to właśnie ja musiałam wszystko przygotować bo nie mogliśmy powiedzieć Marry bo od razu by mu powiedziała. Tak było w zeszłym roku i na jego imieniny.
-Ubrałaś się wreszcie? - spytał mnie Louis.
-Nie! - krzyknęłam. Byłam zniecierpliwiona tym, że tak długo nie mogłam nic znaleźć.
W końcu wybrałam ładny letni zestaw który kupiłam w Brazylii. Tylko buty były stare. Gdy zeszłam sobaczyłam na stole mój przysmak ze Starbucksa. Szybko pobiegłam w jego stronę by wziąć choć łyka.
-Ładnie się ubrałaś. - powiedział Louis. Nie zwróciłam na to uwagi.
Wyjęłam tort z lodówki ozdobiłam go świeczkami i położyłam na stole w jadalni. Do tego dołożyłam jakieś ciasteczka i paluszku w szklankach. Wczoraj kupiłam soki do picia bo przecież Li nic innego nie może pić.
-Zaraz powinni przyjść. - westchnęłam. Wszystko było już gotowe pozostawała już tylko jedna kwestia...
-Wiem. Zadzwoń do Marry i Liama. Zanim przyjadą trochę czasu minie. - no coś ty Louis. Nie zgadłabym.
-Okej! - powiedziałam i zadzwoniłam do Marry.
-Halo. - odpowiedział zmęczony głos przyjaciółki.
-Przyjedziesz do nas z Liamem? Trochę mi się nudzi bo Louis pojechał gdzieś z Harrym, Niallem i Zaynem. Miło by było.
-Nie zabrali Liama? Dziś? A w ogóle to TYLKO dla towarzystwa mamy przyjechać? Nie zapomniałaś o czymś? - powiedziała zdziwiona.
-Wiesz, mogłam o czymś zapomnieć. Dziś przecież nagrywałam piosenkę. Mam prawo zapominać o pewnych drobnostkach. - powiedziałam niewzruszona.
-Liam ma dziś urodziny!! - zdenerwowała się Marry
-Aa... Fajnie. Mam nadzieje, że zorganizowałaś mu fajne urodziny bo mi nie chcę się nic robić. - westchnęłam ciężko po czym siorbnęłam kolejny łyk szejka.
-Dobra. Przyjedziemy. - powiedziała zrezygnowana. Byłam dla niej jak młodsza siostra bo swojej nie widywała.
-PA! - krzyknęłam do słuchawki i się rozłączyłam.
Wreszcie przyszli chłopcy. To oznaczało, że musieliśmy już tylko czekać na Li i Marry. Zayn kupił bezalkoholowego szampana dla dzieci. Był o smaku pomarańczy. Li uwielbiał pomarańcze.
-Idą. - szepnął Harry. Louis przyniósł tort i szybko zapaliłam świeczki. Marry jak zawsze samodzielnie otworzyła swoimi kluczykami drzwi i Li wszedł pierwszy.
-Niespodzianka! - krzyknęliśmy. Liam zaczął skakać jak jak małe dziecko gdy zobaczył tort.
-Myślałem, że wy gdzieś pojechaliście i zostawiliście Suzan samą w domu. - powiedział podekscytowany.
-Jednak nie. - stwierdziła wesoło Marry.
Part 20 Lirry
Obudziłam się. Tym razem zauważyłam, że Zayn ma otwarte oczy. Widać było, że czekał ze wstaniem aż ja się obudzę. Wszystko mnie bolało od tego spania na siedząco. Gdy mulat zobaczył, że też nie śpię uśmiechnął się szeroko i podniósł się.
- Dzień dobry.- Powiedział.
-Cześć.
- Obudźcie resztę! jesteśmy na miejscu. Powiedział Paul przychodząc do nas. (Całą drogę siedział z przodu.)
- Li, kochanie pobudka.- Lekko szturchnęłam mojego chłopaka.
-Już wstaję.- Powiedział otwierając oczy. Podniosłam się z miejsca. Li zrobił to samo co ja.
- Harry wstawaj.- Szeptał do ucha przyjacielowi Zayn.
- Gołąbeczki czas się obudzić.- Powiedziałam Niallowi i Ingrid lekko ich szturchając.
-Harry, Zayn. Na 3 krzyczymy marchewki. Ok?- Szepnęłam chłopcom. Wiem, że Liam i Niall nie pozwoliliby mi obudzić w tak brutalny sposób Louisa.
- Dobra.- Odpowiedzieli i w trójkę uśmiechnęliśmy się szatańsko.
- Więc 1,2,3.- Powiedziałam.
- MARCHEWKI!!!- Wydarliśmy się na całe gardło.
- Co? - Krzyknął przestraszony chłopak.
Ja, Hazza i Zayn wybuchnęliśmy śmiechem.
- No wiecie? Zemszczę się jeszcze na was. No może tylko nie na Merry, bo jak ja to zrobię to ona zrobi coś jeszcze gorszego więc lepiej nie.
Wysiedliśmy z autobusu prosto w tłum rozwrzeszczanych dziewczyn.
- Przepraszam, że jest tak głupio, ale za 3 godziny macie koncert. Nie idziemy już do hotelu, tylko od razu do garderoby. Tak w ogóle to nie mamy tu zarezerwowanego noclegu. -Stwierdził Paul.
Poszliśmy za menagerem chłopców.
- Dziewczyny róbcie co tam chcecie. Jak już skończycie to idźcie pod scenę jako VIP.-Powiedział mężczyzna i wyszedł.
- Na szczęście spakowałam ciuchy na przebranie do torebki.- Stwierdziłam z dumą.- Ingrid choć ze mną.
Poszłyśmy do oddzielnego pomieszczenia. Ubrałam to i poszłam z dziewczyną do garderoby chłopców.
- My już idziemy. - Powiedziałam i poszłyśmy pod scenę. Było tam już strasznie dużo piszczących fanek. Za 10 minut 1 D mięli pokazać się na scenie. Gdy weszli Directionerki zaczęły piszczeć jeszcze głośniej. Po odśpiewaniu całego repertuaru i zaproszeniu kilku fanek na scenę chłopcy udali się na spotkanie z fankami, które kupiły bilety VIP. Ja wraz z przyjaciółką postanowiłyśmy się przejść.
- Ufff. Ale tu gorąco.
- Jesteśmy w Belgii i to w lato.
- No wiem.
- Choć do tego sklepu.- Powiedziałam i pokazałam na najbliższy supermarket.
- Ok.
Do wózka wrzuciłyśmy całą masę słodyczy. Wrzuciłam jeszcze kilka paczek czipsów, 1 kilogram marchewek, zupki chińskie. kilka dużych pizz do odgrzania i kilka jabłek. Stanęłyśmy w kolejce.
- At tak właściwie to ile ty masz lat?- Spytałam.
- 19, a ty?
- Ja też.
W tym momencie sprzedawczyni zaczęła kasować nasze produkty patrząc na nas jak na wariatki. Nie dziwię się jej. Tyle jedzenia i słodyczy dla dwóch 19-letnich dziewczyn.
- 90 euro. Coś jeszcze?
- Tak poproszę jedną paczkę L&M niebieskich. To dla Zayna. Widziałam, że już mu się kończą.- Powiedziałam usprawiedliwiając się przyjaciółce.
- Mogę zobaczyć dowód?
-Oczywiście.- Uśmiechnęłam się i podałam dokument kasjerce. Ta po obejrzeniu oddała mi go. Zapłaciłyśmy i wyszłyśmy z tymi siatami do prywatnego autobusu chłopców. Na szczęście nie miałyśmy daleko. Nie chciało mi się tam siedzieć.
- Słuchaj Ingrid. Choć do garderoby. Tam poczekamy na chłopców.
- No dobra.
Po chwili byłyśmy już w miejscu, w którym 2 godziny temu odbył się koncert. Otworzyłam drzwi do garderoby chłopców. Przeraził mnie jej widok. W środku stało strasznie dużo dziewczyn, ale nigdzie nie było 1D. Chciałam się wycofać, ale Directionerki wciągnęły mnie do środka.
- To Merry Bray!- Wrzeszczały.
- Cisza!- Krzyknęłam.- Co tu się dzieje?- Spytałam już trochę łagodniej.
- Chłopcy rozmawiają jeszcze z dziewczynami, które kupiły bilet VIP, a my też chciałyśmy z nimi pogadać.
- Aha. Mogę wyjść?- Spytałam.
- Dobra. Jeśli musisz.- Odparła puszysta blondynka i otworzyła mi drzwi.
Wyszłam na korytarz,ale nigdzie nie widziałam Ingrid, która nie weszła ze mną. Postanowiłam na razie się tym nie przejmować. Najpierw muszę powiedzieć moim przyjaciołom co się dzieje w ich garderobie.
W końcu stanęłam przed drzwiami obok, których stał ochroniarz.
- Mogę wejść?
- To ty Merry?- Spytał znanym mi głosem.
- Thomas? Ile my lat się nie widzieliśmy?
- 6.
Thomas był moim najlepszym przyjacielem do końca podstawówki. Potem przeprowadził się wraz z rodzicami do Irlandii i nasze kontakty się urwały.
- Za chwilkę porozmawiamy. To co mogę wejść?
- Jasne. Jesteś przecież dziewczyną samego Liama Payne.
- Dziękuję.
**********************Zayn************************
Właśnie odpowiadałem na pytanie fanki, która chciała wiedzieć jak zareagowałem, gdy juri X-Factora połączyło nas w zespół, gdy weszła Merry.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale błagam was nie wchodźcie do waszej garderoby.
- Co się stało?- Spytał Niall przerażoną dziewczynę.
- Tam jest tak strasznie dużo fanek. Masakra.- Odpowiedziała słabo się uśmiechając.
- Chodź tu do nas.- Powiedziałem i poklepałem krzesło stojące obok mnie.
- Nie chcę wam przeszkadzać. Już idę.
- Zostań.- Powiedział Harry.
- Muszę znaleźć Ingrid, bo gdzieś mi się zgubiła. Przepraszam.- Powiedziała i wyszła.
Jakie szczęście, że ona i Suzan nie są takie jak Taylor. Te dwie dziewczyny zawsze wszystkich rozśmieszą i pocieszą. Merry traktuje nas jak braci. Za to Ingrid jest inna- bardziej nieśmiała i poważna. Nie dziwię się jej, że nie rozmawia z nami. Też bałbym się takiej bandy idiotów.
- Zayn?- Niall przerwał moje rozmyślania.
- Słucham?
- Już koniec. Idziesz czy tu zostajesz?- Spytał Louis śmiejąc się ze mnie.
W tym momencie zauważyłem, że jesteśmy sami.
- Tak. Merry mówiła, że nie mamy iść do garderoby, więc chodźcie od razu do autobusu.
- Ok. Paul dzwonił i mówił, że tam na nas już czeka.- Powiedział Liam.
***********************Merry****************************
- Thomas przepraszam, ale ja się spieszę. Daj mi swój numer telefonu.
- Dobra.- Odpowiedział chłopak i napisał rząd cyferek na karteczce.
- Cześć.
- Cześć.
Wyszłam z budynku i poszłam do pojazdu.
- Tu jesteś!- Wykrzyknęłam na widok Ingrid.
- Jestem, jestem. Zobacz trochę tu ogarnęłam.- Rzeczywiście było zdecydowanie czyściej.
- Chodź zrobimy coś do jedzenia, bo potwornie głodna jestem.
- Ja też.
Włożyłyśmy do piekarnika (nie wiem jakim cudem piekarnik w autobusie) 2 duże pizze. W tym momencie przyszli chłopcy.
- Cześć już jesteśmy!- Krzyknął od progu Hazza.
- Fajnie.- Odpowiedziałam z uśmiechem.
- Zróbcie coś do jedzenia. Umieram!- Wrzeszczał Niall.
- Papierosy mi się skończyły i zgubiłem lusterko.- Panikował Zayn.
- Chcę marchewki!- To oczywiście Louis.
- Merry! Harry straszy mnie łyżką! Ratuj.- Piszczał Liam.
Jeden przekrzykiwał drugiego przez co powstał straszny hałas.
- Ciszej! Hazza zostaw Li. Niall właśnie odgrzewamy pizze. Louis idź do szafki i se weź marchewki, które kupiłyśmy. Zayn ja mam jakieś zapasowe lusterko.- Powiedziałam.
Wszyscy usiedliśmy na bardzo wygodnej kanapie.
- Zayn, tu masz papierosy i lusterko.- Podałam przedmioty mulatowi.
- Palisz?
- Nie. Kupiłam specjalnie dla ciebie. Ja się nie truję.- Powiedziałam z chytrym uśmieszkiem.
- A to lusterko skądś znam. Czy ono kiedyś nie należało do mnie?
- Tak Zaynie Maliku. To jest to lusterko, które ci schowałam wraz z Haroldem.
*******************************************
- Dzieci spokój! Jutro macie następny koncert, ale na razie idziemy do hotelu.- Poinformował nas Paul.
- A później możemy iść gdzie chcemy?- Spytała Ingrid.
- A później możecie robić i iść gdzie chcecie i to jeszcze dzisiaj.
- Fajnie. No to chodźcie.- Ponaglił nas Niall.
Weszliśmy do ogromnego holu. Paul podał nam klucze do naszych pokoi. Ja dzieliłam swój z Ingrid. Rozpakowałyśmy walizki. Wyjęłam dwie sukienki.
- Choć pójdziemy gdzieś na imprezę.- Zaproponowałam.
- Dobra. Tylko wiesz ja nie mam takich ciuchów...
- Spoko.- Powiedziałam i podałam dziewczynie jedną z sukienek.
Francuska z zadowoleniem poszła do łazienki się przebrać w to.
- Ślicznie wyglądasz.- Uśmiechnęłam się i poszłam ubrać to.
Właśnie się czesałam gdy do naszego pokoju wpadł (oczywiście bez pukania) Harry.
- Idziemy gdzieś na imprezę. Chcecie iść z na... . - Nie dokończył, bo zobaczył, że my jesteśmy już gotowe i chcemy gdzieś iść.
- Co stoisz jak kołek? Choć czy tu zostajesz?- Spytałam udając, że nie widzę jego zaskoczonej miny.
Wyszłyśmy z pokoju, a Hazza za nami.
- To gdzie idziemy na to piwo?- Powiedziałam do czekających już na nas chłopców.
- Chodźcie tam do karaoke.- Zaproponował Louis. Poszliśmy za nim.
- Dzień dobry.- Powiedział.
-Cześć.
- Obudźcie resztę! jesteśmy na miejscu. Powiedział Paul przychodząc do nas. (Całą drogę siedział z przodu.)
- Li, kochanie pobudka.- Lekko szturchnęłam mojego chłopaka.
-Już wstaję.- Powiedział otwierając oczy. Podniosłam się z miejsca. Li zrobił to samo co ja.
- Harry wstawaj.- Szeptał do ucha przyjacielowi Zayn.
- Gołąbeczki czas się obudzić.- Powiedziałam Niallowi i Ingrid lekko ich szturchając.
-Harry, Zayn. Na 3 krzyczymy marchewki. Ok?- Szepnęłam chłopcom. Wiem, że Liam i Niall nie pozwoliliby mi obudzić w tak brutalny sposób Louisa.
- Dobra.- Odpowiedzieli i w trójkę uśmiechnęliśmy się szatańsko.
- Więc 1,2,3.- Powiedziałam.
- MARCHEWKI!!!- Wydarliśmy się na całe gardło.
- Co? - Krzyknął przestraszony chłopak.
Ja, Hazza i Zayn wybuchnęliśmy śmiechem.
- No wiecie? Zemszczę się jeszcze na was. No może tylko nie na Merry, bo jak ja to zrobię to ona zrobi coś jeszcze gorszego więc lepiej nie.
Wysiedliśmy z autobusu prosto w tłum rozwrzeszczanych dziewczyn.
- Przepraszam, że jest tak głupio, ale za 3 godziny macie koncert. Nie idziemy już do hotelu, tylko od razu do garderoby. Tak w ogóle to nie mamy tu zarezerwowanego noclegu. -Stwierdził Paul.
Poszliśmy za menagerem chłopców.
- Dziewczyny róbcie co tam chcecie. Jak już skończycie to idźcie pod scenę jako VIP.-Powiedział mężczyzna i wyszedł.
- Na szczęście spakowałam ciuchy na przebranie do torebki.- Stwierdziłam z dumą.- Ingrid choć ze mną.
Poszłyśmy do oddzielnego pomieszczenia. Ubrałam to i poszłam z dziewczyną do garderoby chłopców.
- My już idziemy. - Powiedziałam i poszłyśmy pod scenę. Było tam już strasznie dużo piszczących fanek. Za 10 minut 1 D mięli pokazać się na scenie. Gdy weszli Directionerki zaczęły piszczeć jeszcze głośniej. Po odśpiewaniu całego repertuaru i zaproszeniu kilku fanek na scenę chłopcy udali się na spotkanie z fankami, które kupiły bilety VIP. Ja wraz z przyjaciółką postanowiłyśmy się przejść.
- Ufff. Ale tu gorąco.
- Jesteśmy w Belgii i to w lato.
- No wiem.
- Choć do tego sklepu.- Powiedziałam i pokazałam na najbliższy supermarket.
- Ok.
Do wózka wrzuciłyśmy całą masę słodyczy. Wrzuciłam jeszcze kilka paczek czipsów, 1 kilogram marchewek, zupki chińskie. kilka dużych pizz do odgrzania i kilka jabłek. Stanęłyśmy w kolejce.
- At tak właściwie to ile ty masz lat?- Spytałam.
- 19, a ty?
- Ja też.
W tym momencie sprzedawczyni zaczęła kasować nasze produkty patrząc na nas jak na wariatki. Nie dziwię się jej. Tyle jedzenia i słodyczy dla dwóch 19-letnich dziewczyn.
- 90 euro. Coś jeszcze?
- Tak poproszę jedną paczkę L&M niebieskich. To dla Zayna. Widziałam, że już mu się kończą.- Powiedziałam usprawiedliwiając się przyjaciółce.
- Mogę zobaczyć dowód?
-Oczywiście.- Uśmiechnęłam się i podałam dokument kasjerce. Ta po obejrzeniu oddała mi go. Zapłaciłyśmy i wyszłyśmy z tymi siatami do prywatnego autobusu chłopców. Na szczęście nie miałyśmy daleko. Nie chciało mi się tam siedzieć.
- Słuchaj Ingrid. Choć do garderoby. Tam poczekamy na chłopców.
- No dobra.
Po chwili byłyśmy już w miejscu, w którym 2 godziny temu odbył się koncert. Otworzyłam drzwi do garderoby chłopców. Przeraził mnie jej widok. W środku stało strasznie dużo dziewczyn, ale nigdzie nie było 1D. Chciałam się wycofać, ale Directionerki wciągnęły mnie do środka.
- To Merry Bray!- Wrzeszczały.
- Cisza!- Krzyknęłam.- Co tu się dzieje?- Spytałam już trochę łagodniej.
- Chłopcy rozmawiają jeszcze z dziewczynami, które kupiły bilet VIP, a my też chciałyśmy z nimi pogadać.
- Aha. Mogę wyjść?- Spytałam.
- Dobra. Jeśli musisz.- Odparła puszysta blondynka i otworzyła mi drzwi.
Wyszłam na korytarz,ale nigdzie nie widziałam Ingrid, która nie weszła ze mną. Postanowiłam na razie się tym nie przejmować. Najpierw muszę powiedzieć moim przyjaciołom co się dzieje w ich garderobie.
W końcu stanęłam przed drzwiami obok, których stał ochroniarz.
- Mogę wejść?
- To ty Merry?- Spytał znanym mi głosem.
- Thomas? Ile my lat się nie widzieliśmy?
- 6.
Thomas był moim najlepszym przyjacielem do końca podstawówki. Potem przeprowadził się wraz z rodzicami do Irlandii i nasze kontakty się urwały.
- Za chwilkę porozmawiamy. To co mogę wejść?
- Jasne. Jesteś przecież dziewczyną samego Liama Payne.
- Dziękuję.
**********************Zayn************************
Właśnie odpowiadałem na pytanie fanki, która chciała wiedzieć jak zareagowałem, gdy juri X-Factora połączyło nas w zespół, gdy weszła Merry.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale błagam was nie wchodźcie do waszej garderoby.
- Co się stało?- Spytał Niall przerażoną dziewczynę.
- Tam jest tak strasznie dużo fanek. Masakra.- Odpowiedziała słabo się uśmiechając.
- Chodź tu do nas.- Powiedziałem i poklepałem krzesło stojące obok mnie.
- Nie chcę wam przeszkadzać. Już idę.
- Zostań.- Powiedział Harry.
- Muszę znaleźć Ingrid, bo gdzieś mi się zgubiła. Przepraszam.- Powiedziała i wyszła.
Jakie szczęście, że ona i Suzan nie są takie jak Taylor. Te dwie dziewczyny zawsze wszystkich rozśmieszą i pocieszą. Merry traktuje nas jak braci. Za to Ingrid jest inna- bardziej nieśmiała i poważna. Nie dziwię się jej, że nie rozmawia z nami. Też bałbym się takiej bandy idiotów.
- Zayn?- Niall przerwał moje rozmyślania.
- Słucham?
- Już koniec. Idziesz czy tu zostajesz?- Spytał Louis śmiejąc się ze mnie.
W tym momencie zauważyłem, że jesteśmy sami.
- Tak. Merry mówiła, że nie mamy iść do garderoby, więc chodźcie od razu do autobusu.
- Ok. Paul dzwonił i mówił, że tam na nas już czeka.- Powiedział Liam.
***********************Merry****************************
- Thomas przepraszam, ale ja się spieszę. Daj mi swój numer telefonu.
- Dobra.- Odpowiedział chłopak i napisał rząd cyferek na karteczce.
- Cześć.
- Cześć.
Wyszłam z budynku i poszłam do pojazdu.
- Tu jesteś!- Wykrzyknęłam na widok Ingrid.
- Jestem, jestem. Zobacz trochę tu ogarnęłam.- Rzeczywiście było zdecydowanie czyściej.
- Chodź zrobimy coś do jedzenia, bo potwornie głodna jestem.
- Ja też.
Włożyłyśmy do piekarnika (nie wiem jakim cudem piekarnik w autobusie) 2 duże pizze. W tym momencie przyszli chłopcy.
- Cześć już jesteśmy!- Krzyknął od progu Hazza.
- Fajnie.- Odpowiedziałam z uśmiechem.
- Zróbcie coś do jedzenia. Umieram!- Wrzeszczał Niall.
- Papierosy mi się skończyły i zgubiłem lusterko.- Panikował Zayn.
- Chcę marchewki!- To oczywiście Louis.
- Merry! Harry straszy mnie łyżką! Ratuj.- Piszczał Liam.
Jeden przekrzykiwał drugiego przez co powstał straszny hałas.
- Ciszej! Hazza zostaw Li. Niall właśnie odgrzewamy pizze. Louis idź do szafki i se weź marchewki, które kupiłyśmy. Zayn ja mam jakieś zapasowe lusterko.- Powiedziałam.
Wszyscy usiedliśmy na bardzo wygodnej kanapie.
- Zayn, tu masz papierosy i lusterko.- Podałam przedmioty mulatowi.
- Palisz?
- Nie. Kupiłam specjalnie dla ciebie. Ja się nie truję.- Powiedziałam z chytrym uśmieszkiem.
- A to lusterko skądś znam. Czy ono kiedyś nie należało do mnie?
- Tak Zaynie Maliku. To jest to lusterko, które ci schowałam wraz z Haroldem.
*******************************************
- Dzieci spokój! Jutro macie następny koncert, ale na razie idziemy do hotelu.- Poinformował nas Paul.
- A później możemy iść gdzie chcemy?- Spytała Ingrid.
- A później możecie robić i iść gdzie chcecie i to jeszcze dzisiaj.
- Fajnie. No to chodźcie.- Ponaglił nas Niall.
Weszliśmy do ogromnego holu. Paul podał nam klucze do naszych pokoi. Ja dzieliłam swój z Ingrid. Rozpakowałyśmy walizki. Wyjęłam dwie sukienki.
- Choć pójdziemy gdzieś na imprezę.- Zaproponowałam.
- Dobra. Tylko wiesz ja nie mam takich ciuchów...
- Spoko.- Powiedziałam i podałam dziewczynie jedną z sukienek.
Francuska z zadowoleniem poszła do łazienki się przebrać w to.
- Ślicznie wyglądasz.- Uśmiechnęłam się i poszłam ubrać to.
Właśnie się czesałam gdy do naszego pokoju wpadł (oczywiście bez pukania) Harry.
- Idziemy gdzieś na imprezę. Chcecie iść z na... . - Nie dokończył, bo zobaczył, że my jesteśmy już gotowe i chcemy gdzieś iść.
- Co stoisz jak kołek? Choć czy tu zostajesz?- Spytałam udając, że nie widzę jego zaskoczonej miny.
Wyszłyśmy z pokoju, a Hazza za nami.
- To gdzie idziemy na to piwo?- Powiedziałam do czekających już na nas chłopców.
- Chodźcie tam do karaoke.- Zaproponował Louis. Poszliśmy za nim.
Subskrybuj:
Posty (Atom)