sobota, 15 grudnia 2012

Adventure 28

       Dom było opustoszały. Zostałam sama. Marry i Liam byli w Las Vegas. Louis w Paryżu. A ja najbliższy koncert miałam za miesiąc. Ponad to tego dnia nie miałam nic do roboty. To był mój dzień wolny. Postanowiłam zadzwonić do Kevina.
       -Przepraszam Suzan. Jestem zajęty przygotowaniami do ślubu. - no tak. Kevin miał teraz teraz tą swoją żonę. Szczerze? Nie lubiłam jej.
       Usłyszałam dzwonek do drzwi. Błyskawicznie zakończyłam połączenie i pobiegłam otworzyć. W drzwiach stałą Taylor.
       -Czego chcesz? - zapytałam. Byłam w piżamie więc czułam się nie komfortowo.
       -Ukradłaś mi chłopaka więc ja jestem sama. A ty masz dwóch. - pisnęła Swift po czym się rozpłakała.
       -Nie no. - westchnęłam.
       -Powiedział w wywiadzie, że kiedy jest w Paryżu myśli o tobie. Tak samo zeznał Louis. Proszę, pomóż mi go odzyskać. - płakała kobieta.
       -Oczywiście. Po tym co o mnie mówiłaś to oczywiście Ci pomogę. - powiedziałam przewracając oczami.
       -Nierób mi tego. Zrobię co tylko chcesz. - rozryczała się na dobre.
       -Dobrze. Wchodź. -jęknęłam zrezygnowana. Taylor szybko weszła do domu.
       Pokazałam jej gdzie ma poczekać po czym pobiegłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w to i oczywiście lekko się umalowałam. Zajęło mi to 20 minut. Od razu zbiegłam do Taylor.
       -Jak mam Ci pomóc? - zapytałam mojego wroga.
       -Albo mnie zechce z powrotem albo pożałuje decyzji. - powiedziała wrogo. Odsunęłam się od niej.
       -Najpierw może zadzwonię do niego i porozmawiamy. - zaproponowałam. Swift nie spierała się z tym.
       Sięgnęłam po telefon i wybrałam numer Harrego.
       -Cześć misiu. - powiedział Styles. To było trochę krępujące bo rozmawialiśmy na głośno mówiącym.
       -Hejka Hazza. - odpowiedziałam.
       -Ciesze się, że dzwonisz. Czytałaś...
       -Niestety nie. Ale pewna dziewczyna tak. Nie spodobało się jej to. - przerwałam mu w połowie zdania.
       -Taylor Swift. Coś złego Ci powiedziała? - zdenerwował się Harry.
       -Skąd. Mógł byś... No nie wiem. Dać jej kolejną szanse? - wyrzuciłam z siebie.
       -Nigdy nie dawałem nam szansy. Przecież wiesz. - powiedział oburzony Harry.
       -Pożałujesz. - krzyknęła Taylor.
       -Cały czas nas słyszała? - przeraził się Hazza.
       -Tak. - westchnęłam.
       -Dlaczego jej pomagasz? Wiesz co ona o tobie mówiła! - zdenerwował się chłopak.
       -Tak wiem. Ale chcę jej pomóc. - odpowiedziałam spokojnie.
       -Jesteś niesamowita. Ona wyzywała Cię od nie wiadomo jakich a ty jej pomagasz. - westchnął Harry.
       -Proszę. Zrozum wreszcie, że ja kocham Louisa. Nie Ciebie. Ty sobie wyobrażasz nie wiadomo co! Musisz wrócić do Swift bo inaczej samotnie się zestarzejesz marząc o tym, że Cię pokocham. - tłumaczyłam przyjacielowi.
       -Nie potrafię. - westchnął Harry. Od razu się rozłączył.
       -I co? Mam Harrego? - dopytywała się Taylor.
       -Niestety nie. Ale wiem jak to zmienić. Ufasz mi? - chciałam polecieć z Swift moim samolotem do Paryża. Musiałam jednak być pewna, że mi ufa.
       -Tak. - odparła.
*****
       -Cześć Louis. Gdzie jesteście? - zapytałam mojego Jedynego ukochanego.
       -W Starbucksie. - odpowiedział. Zapytałam o dokładny jego adres. Okazało się, że to niedaleko i szybko tam dojechałyśmy taksówką.
       Kiedy weszliśmy do środa Harry podniósł wzrok i otworzył usta.
       -Suzan powiedziałem nie. - powiedział gdy dosiadłyśmy się do ich stolika.
       -Nie toleruję słowa nie. Zawsze dostaje to co chcę. - zaczęłam śpiewać angielską wersje piosenki Dody.
       -Fajnie. - stwierdziła Taylor.
       -To właśnie mówisz do Louisa wieczorami? - zażartował Harry. Louis wybuchł śmiechem.
       -Vas Happening boys? - powiedziałam sposób jaki to robił Lou.
       -Niestety tak do mnie nie mówi. - westchnął Louis.
       -Louis. Wiesz, że nie musiałeś się przyznawać. - parsknęła śmiechem Taylor. Wszyscy zaczęli się na nią dziwnie patrzeć.
       -Widzisz o czym mówiłem? Ona jest dziwna. Taka dojrzała. Sztywna. Ja wolałbym kogoś takiego jak ty. Jesteś ładna, miła, zabawna i naturalna. - powiedział Hazza.
       -Ona jest moja. - powiedział Louis.Złapał mniw za ręke i wyszliśmy z kafejki.
       -Co Ci się stało? - zapytałam zszokowana.
       -Harry to podrywacz. Nie chcę Cię stracić! - odparł.
       -Nie stracisz. Nigdy. - uspokoiłam chłopaka.
       -Wierze Ci. Tak jak Harremu kiedy dziś rano przepraszał mnie za to, że  Cię kocha. - powiedział smutno.
       -Naprawdę? - zapytałam z nie dowierzaniem.
       -Tak. Miejmy nadzieje, że jednak zostaniesz ze mną. Masz już dziewiętnaście lat. Nikt już nie ma wpływu n twoje decyzje. - stwierdził smutno Louis.
       -Jakie nadzieje? Przecież ja tu przywiozłam dziś Taylor Swift żeby się ode mnie odczepił! - zdenerwował mnie już ten Louis. Czy on mi nie wierzył?

środa, 12 grudnia 2012

Ogłoszenia parafialne

Teraz także ,,Anonimy" mogą pisać komentarze na blogu. Przepraszamy za wcześniejszy kłopot.

Adventure 27

        -Po-bu-deczka! - obudziłam dziś Louisa tak jak sławny (w Polsce) Niekryty Krytyk. Kiedyś był w radiu.
        -Co? - zdziwił się Lou. Byłam jeszcze ubrana w piżamę więc weszłam pod jego kołdrę i zaczełam mu szeptać do ucha. - Wstawaj. Zrobiłam Ci śniadanie do łóżka. Obrałam ci marchewki i pokroiłam je w kostkę. - szepnęłam.
        -A kakałko też zrobiłaś? - zapytał otwierając jedno oko.
        -Oczywiście. - powiedziałam oburzonym tonem.
        -To daj. - powiedział wstając. Podeszłam do szafki nocnej i podałam mu znajdujące się na niej śniadanie. Oprócz marchewek zrobiłam mu jeszcze kanapkę z szynką. Wcinał aż mu się uszy trzęsły (jak mówił mój tata).
        -Smakuję? - spytałam chłopaka.
        -Bardzo. - powiedział z pełnymi ustami.
        -W takim razie będziesz miał za czym tęsknić wyjeżdżając do Paryża. Miasta miłości. - powiedziałam spuszczając głowę.
        -Tak samo jak ty miałaś za czym tęsknić wyjeżdżając do Francji i pomagając temu domu dziecka. - powiedział Lou.
        -Nie moja wina, że prasa dowiedziała się tego OD CIEBIE. - powiedziałam. Wybuchliśmy śmiechem. Kochaliśmy ze sobą przebywać.
        -Mówię Ci. Kiedyś się pobierzemy. - powiedział Louis.
        -Czy ja wiem. Suzan Tomlinson. - zamyśliłam się. Ponownie zaczęliśmy się śmiać.
        -Ale ja mówię serio. Chyba nawet teraz polecę do jubilera i kupie Ci pierścionek. - powiedział Lou nie przestając się śmiać.
        -Fajnie. - powiedziałam.
        Louis już zaraz wychodził ja też już byłam prawie gotowa. Już się ubrałam , tak jak ona uczesałam i umalowałam.
        -Idziemy bo się spóźnimy. - powiedziałam wyciągając chłopaka z domu za rękę. Oczywiście zamknęłam za sobą drzwi.
        Włączyłam radio. Akurat leciała moja piosenka, I do. To chyba był mój ulubiony teledysk. Byłam kobietom która spóźniła się na swój ślub. Nikogo już nie było. Śpiewałam o tym co byłoby gdybym przyszła wcześniej. Były tam co chwile scenki ze ślubu który sobie wyobraziłam. Było dużo zabawy przy kręceniu teledysku bo moim panem młodym był model którego wypromował mój tata. Kiedyś był piłkarzem. No i oczywiście pochodził z polski. Żartowaliśmy sobie z reżysera i mówiliśmy do niego po polsku. To był fajny tydzień kręcenia.
        -I don' t came for my wedding, for my wedding. - śpiewał Louis.
        -Przestań bo mnie rozpraszasz i nie mogę prowadzić! - powiedziałam śmiejąc się.
        -Ale nie przeszedłem nawet do części w której zaczynasz rapować. - mówił dokuczliwie Louis. Faktycznie to była jedyna piosenka w której rapuje.
        -Tak rozumiem. Śmieszne. - powiedziała z przekąsem. Chłopak zaczął się śmiać. Za to ja zaczęłam śpiewać.
        -Ta ty możesz. - nadymał się chłopak.
        -To moja piosenka. - powiedziała śmiejąc się.
        Dojechaliśmy w końcu na lotnisko. Nie chciałam go odprowadzać. Z moich oczu zaczęły lać się łzy.
        -Przecież niedługo wrócę. - próbował pocieszyć mnie Lou.
        -Nie o to chodzi. - powiedziałam płacząc jeszcze mocniej.
        -Nie mogę zostać. - tłumaczył Louis.
        -Wiem. Idź już! Nie patrz na mnie. - powiedziałam. Byłam pewna, że mój makijaż był w opłakanym stanie.
        Nagle z budynku wyszedł Paul.
        -Louis, pożegnaj dziewczynę. Musimy już jechać. - powiedział. Był czerwony ze złości.
        -Zamknij się ty truskawkowa suko! - wrzasnęłam na menadżera. Był przestraszony.
        -Zapomniałem. Suzan Tattersall. Bardzo przepraszam ale musimy już jechać Suzan. - powiedział. Był trochę bardziej spokojny.
        -Nie przypominam sobie żebyśmy myli na TY. Masz do mnie mówić na pani. Czyli powinieneś powiedzieć, bardzo przepraszam ale musimy już jechać proszę pani. - poprawiłam mężczyznę.
        -Dobrze. Czy mogłaby pani szybciej żegnać się ze swoim chłopakiem? Trochę nam się spieszy. - powiedział trochę grzeczniej.
        Nacisnęłam pedał gazu. Samochód ruszył.
        -Masz ten polski charakterek. - roześmiał się Louis.
        -Zrobimy małe kółeczko, poczekamy aż twój menadżer wyjdzie z siebie i wrócimy. - oznajmiłam.

Part 17 Lirry

Dzisiaj Suzan już się od nas wyprowadziła bo miała kręcić reklamę pepsi razem z Messim. Nie wiem dlaczego zgodziłam się, aby oszukała Lokersa, ale tak jakoś wyszło. To chyba przez tą moją nienawiść do Swift. Ja codziennie jeździłam na uczelnię, a Li miał swoją robotę. Zazwyczaj ja jestem przed nim w domu, ale to on gotuje- ja nie potrafię.
Tak to dobry pomysł. Podjadę do domu chłopców- może któryś jest, a mi szczerze nie chce mi się samej siedzieć.
*********
Nacisnęłam dzwonek. Otworzył mi Zayn.
- Witaj Merry. Co tam u ciebie?- Spytał z uśmiechem.
- Wszystko ok. Tylko ty jesteś?
- Nie, jest jeszcze Harry...i...Taylor.- Powiedział z przekąsem mulat.
- Cholera!
- Nie przejmuj się. Oni się kłócą mówiąc delikatnie.- Chłopak uśmiechnął się szeroko, a ja odwzajemniłam mimikę.
- Cześć Harold!- Krzyknęłam w głąb mieszkania wchodząc do środka.
- Cześć Merry.- Loczek podbiegł do mnie i mocno przytulił.
- Ej, ej. Nie podrywaj naszej mammy.- Zawołał ze śmiechem Zayn i rzucił się na Hazzę, aby go ode mnie odciągnąć.
W tym momencie z pokoju wyszła Taylor.
- Co ty tu robisz?- Zapytała z jadem w głosie.
- Odwiedzam przyjaciół. A co nie wolno mi? Pamiętaj, że to nie jest twój dom.- Wybuchłam. Zayn widząc, że za chwilę po prostu uderzę tą idiotkę odciągnął mnie od niej. Na szczęście wyszła zanim zdążyłam zrobić coś głupiego.
- Idź i już nie wracaj!- Wrzasnął Harreh i zatrzasnął za nią drzwi.
***********
Na szczęście jest już strasznie ciepło i nie muszę ubierać się na tak zwaną ,,cebulkę". Przecież ja kąpię się już w naszym basenie. Naprawdę ten czas strasznie pędzi. Niedługo wakacje.
Weszłam do domu i zobaczyłam Liama siedzącego na kanapie.
- Cześć kochanie! Pamiętasz, że dzisiaj piątek?
- Tak. I co z tego?
- Za chwilę mamy samolot do Las Vegas!
- Co? Ale ja nie jestem spakowana.- Powiedziałam z oporem.
- Wiem. Wszystko kupimy już tam. Ciuchy itp. sama wiesz...- Powiedział, a jego oczy zabłysły radośnie.
- No dobra. Daj mi się tylko przebrać.- Poddałam się i poszłam smętnie do garderoby.
Ubrałam To i pojechaliśmy na lotnisko.
*****
Na lotnisku jest strasznie dużo paparazzi co Liamowi trochę nie pasuje, ale ja się do nich uśmiecham.
Usiedliśmy w samolocie w pierwszej klasie. Z rozmyślań o tym jaką szczęściarą jestem wyrwały mnie dziewczyny, które rzuciły się z piskiem na mojego chłopaka.
- OMG! W necie pisali prawdę! To Liam Payne i Merry Bray.- Wrzeszczały.
Li był naprawdę przerażony.
- Hahahahahahahahahahahaha!- Wybuchłam niepohamowanym śmiechem.
- Co ty odwalasz?- Zapytał ze zdziwieniem.
- Twoja...mi-na... .-Wykrztusiłam dalej się śmiejąc.
- DASZ AUTOGRAF?
- MOGĘ ZROBIĆ Z TOBĄ ZDJĘCIE?- Fanki przepychały i przekrzykiwały się.
- Jeśli chcecie to pstryknę wam fotki.- Powiedziałam uśmiechając się do nich i poczułam, że obudziła się we mnie moja pasja- fotografowanie.
PROSZĘ ZAJĄĆ MIEJSCA I ZAPIĄĆ PASY ZA CHWILĘ STARTUJEMY.
Dziewczyny chcąc nie chcąc musiały sobie iść.
- Co się stało? Kochanie? Co Ci jest?- Spytałam widząc smutną minę chłopaka.
- No bo ty przeze mnie będziesz miała gorsze życie. No wiesz ciągle śledzący cię paparazzi, dziennikarze i inne takie prasowe i telewizyjne hieny.
- Nie przejmuj się. Dam sobie radę. A teraz uśmiechnij się, bo lecimy do Las Vegas!- Wykrzyknęłam z radością.
**********
Weszliśmy do 5-gwiazdkowego hotelu. Boy hotelowy wziął nasze walizki i zaprowadził nas do naszego pokoju. Od razu po odstawienia bagaży, w których prawie nic nie było udaliśmy się na zakupy.
Nabyłam ToToToToToToToToTo.
- Już? Możemy iść?- Spytał z nadzieją w głosie chłopak po wyjściu z ogromnego sklepu.
- Jasne. Teraz choć do hotelu. Ja się przebiorę i możemy gdzieś iść.- Powiedziałam z szerokim uśmiechem.
*********
Ubrałam To i To, a włosy rozpuściłam.
- Wow ślicznie wyglądasz.
- Nie zachwycaj się tak tylko choć do kasyna.- Powiedziałam z zapałem.
- Dobrze, ale obiecaj, że obędzie się bez picia. Wiesz, że ja nie mogę i, że nie chcę aby moja dziewczyna była pijana.
- Ok.
Weszliśmy do najbliższego kasyna i wymieniliśmy pieniądze na żetony. Ja od razu poszłam do automatu.  Maszyna pokazała, że wygrałam.
- Jeeeeeeest! Li mamy już 5 tys. baksów.
- Nie bo 15 tys.
Po dwóch godzinach zrobiliśmy się głodni, więc odebraliśmy wygraną i bogatsi niż weszliśmy- wyszliśmy.
Poszliśmy do kameralnej restauracji. Po zjedzeniu posiłku znów udaliśmy się do kasyna, w którym graliśmy do 3 nad ranem.
*****
W końcu wróciliśmy do hotelu. Ja poszłam się myć.
- Li, ale tu jest tylko jedno dwuosobowe łóżko.- Stwierdziłam ze zdziwieniem dopiero teraz je zauważając.
- Wiem. Przeszkadza Ci to?- Spytał z zatroskaniem chłopak.
- Nie. Jestem zmęczona. Położę się już a ty idź się myć.
Położyłam się i czekałam na Li. Chłopak położył się obok mnie. Zasnęłam momentalnie.
*********
Obudziłam się jako pierwsza, więc wstałam cicho, aby nie obudzić ukochanego i poszłąm do łazienki trochę się ogarnąć. Naciągnęłam ToToTo, a włosy zaplotłam w kłosa.
- Co tak wcześnie wstałaś?- Spytał mój ukochany, który właśnie się obudził.
- Nie wiem. Wstawaj szybko i choć na spacer.
Cały dzień włóczyliśmy się po Las Vegas, a wieczorem wróciliśmy do Londynu. Nie obyło się oczywiście bez fanek i paparazzi, ale mi oni nie przeszkadzali. Bardzo lubię Directionerki.

wtorek, 11 grudnia 2012

Part 16 Lirry

Yeaaaaah! W końcu tak upragniony dzień-sobota. Dzisiaj wyprowadzam się do domu mojego i Liama. Tak strasznie nie chce mi się wstawać. Błogą ciszę przerwał ten cholerny telefon.
- Halo?- Powiedziałam ze zniecierpliwieniem.
- To ja- Melania.
- Aha. Co porabiasz?- Mój głos złagodniał.
- Nic takiego. Wyjrzyj przez okno.
Wstałam i zrobiłam to o co poprosiła. I co zobaczyłam? Melę z walizkami przed płotem. Zbiegłam na dwór i wybiegłam w piżamie na dwór.
- Co ty tu robisz?- Zapytałam naprawdę zdziwiona.
- Uciekłam z domu.
- Aha. A to dlaczego?
- Wiesz... rodzice nie zaakceptowali mojego chłopaka.- Powiedziała trochę zmieszana.
- Dziewczyno! Ty masz dopiero 14 lat!- Zawołałam z oburzeniem.
- No wiem. Ok. Wrócę do rodziców, pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Przedstawisz mnie 1 D.
- Dobra. Za chwilę ma tu być Li.
-Że co? Liam? I to za chwilę?- Słychać było, że dziewczyna ma stresa.
- Nie denerwuj się i choć do środka, ale cicho bo Suzan jeszcze śpi. Ja muszę się ubrać. Poczekaj.
Pobiegłam do łazienki i naciągnęłam na siebie To.
- Jak ślicznie wyglądasz.
- Dziękuję.
W tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi.
- To on! To on!- Zaczęła krzyczeć Melania.
- Zamknij się wreszcie.- Burknęłam i otworzyłam chłopakowi.
-Witaj.- Powiedział Li szeroko się uśmiechając i obejmując mnie. Zastanawiam się jakim cudem Suzan jeszcze spała.
- Cześć. Musimy trochę zmienić nasze dzisiejsze plany. Tak właściwie to tylko tak, że przed przeprowadzką pojedziemy na chwilę do chłopaków. Poznaj moją siostrę.
- Cześć Melania. Merry dużo mi o tobie opowiadała.
- Tak?- Zdziwiła się uradowana nastolatka?
- Możemy już jechać?- Spytałam ze zniecierpliwieniem ubierając kurtkę.
- Jasne. Wsiadajcie.
********
-Cześć chłopcy!- Zawołałam wchodząc do domu.
- Hej Merry! Hej Li!- Odkrzyknęli chórem.
- Tak, wyspałam się. Miło, że spytaliście.- Powiedziałam śmiejąc się.- Poznajcie moją siostrę Melanię.-  Dodałam.
- Witaj Melanio.- Powiedział Niall kierując się do lodówki.
Usiedliśmy na kanapie, a Zayn włączył horror.
- Harry, gdzie Taylor?- Spytałąm z zaciekawieniem, ponieważ ostatnimiczasy, aż do tej naszej feralnej rozmowy bywała tu codziennie.
- Ona powiedziała, że jeśli ty będziesz to ona nie przyjdzie. Wiesz może o co jej chodzi?
- Wiem, ale to już nasza sprawa.
- Kłócisz się z Taylor Swift?- Spytała z oburzeniem moja siostra.
- Ej, mała nie wtrącaj się w poważne rozmowy.- Powiedział Hazza.
*********
Ufff. Na szczęście Mel wsiadła już do samolotu. Teraz przynajmniej możemy pojechać do NASZEGO domu.
W ciągu niecałych 20 minut byliśmy na miejscu.
- Wydaje mi się, że ostatnio jechaliśmy znacznie dłużej.- Stwierdziłam.
- Tak. Wtedy  jechałem na około, abyś zasnęła. To miała być niespodzianka.
Rozpakowaliśmy się, a ja  kazałam Liamowi zawieźć mnie do mojego starego mieszkania. Chciałam pożegnać się z Suzan.
*******
Żegnałyśmy się chyba pół godziny. Po licznych obietnicach pojechaliśmy już na stałe do NASZEJ bajecznej villi.

Adventure 26

        Tak to był jeden z tych dni podczas których budziłam się sama w luksusowym apartamentowcu hotelowym. Bez Louisa. W takie dni czułam się wyjątkowo samotna. Nawet Caroline była w innym pokoju. Ubrałam moje kapcie i poszłam do jej pokoju. Jeszcze spała.
        -Wstawaj! - krzyknęłam. Dziewczyna aż spadła z łóżka.
        -Co się stało? - spytała przerażona.
        -Nudziło mi się. - powiedziałam.
        -To idź znaleźć sobie jakieś inne zajęcie. - powiedziała podirytowana. Wgramoliła się z powrotem do łóżka.
        Zdenerwowana wróciłam do mojego pokoju i umyłam się, umalowałam i ubrałam w to.Gdy byłam gotowa zamówiłam taksówkę. Przyjechała błyskawicznie. Nie wiem dlaczego. Ponad to kierowca powiedział, że nie muszę płacić. I to z góry.
        -To niech pan mnie zawiedzie do najbliższego domu dziecka. - powiedziałam. Chciałam zobaczyć jak teraz wygląda sytuacja w domach dziecka. Gdy byłam mała moje przedszkole często odwiedzało różne ośrodki pomocy. Lubiłam to.
       Po dziesięciu minutach zatrzymaliśmy się przed starym budynkiem. Przed nim znajdował się wielki plac zabaw i dwa boiska. Jednak gdy weszłam zamurowało mnie. W środku było brudno i brzydko pachniało. Wywnioskowałam, że tak pachniało jedzenie bo gdy weszłam do jadalni zapachach był bardzo wyraźny.
       -Dzień dobry panno Tattersall. - powiedziały opiekunki na mój widok.
       -Kompletnie się pani nie spodziewaliśmy! - powiedziała najgrubsza z nich.
       -Ale jestem. Czyli zupełnie inaczej niż porządek u was. - powiedziałam zatykając nos.
       -Niestety trochę krucho u nas z kasą. - powiedziała blondynka.
       -Acha. - westchnęłam. Wyjęłam z kieszeni portfel.
       -Ile kosztuje takie pełne wyposażenie? Wiecie. Wózki z tymi takimi różnymi rzeczami. - zapytałam.
       -Ponad dwieście złotych. - powiedziała najstarsza z pięciu kobiet.
       -Mamy osiem sprzątaczek. - powiedziała czarno włosa, chuda (jakby wygłodzona) kobieta.
       -Wystarczy 3 200 funtów? - zapytałam wręczając sumę. W moim portfelu zastały już tylko drobniaki i 20 funtów.
       -To za dużo. - powiedziała blondynka oddając mi pieniądze. W oczach rudej widać było, że nie chciała aby blondynka oddawała mi kasę.
       -Weź to! - rozkazałam.
       -Teraz musisz jechać ze mną na zakupy. - powiedziała blond włosa.
       -Ok. - zgodziłam się bez wahania.
       Wyszłyśmy na parking. Blondyna podeszła do jakiegoś starego, terenowego mercedesa z przyczepą.
      -Trochę stary ale jeździ. - uspokajała mnie blondynka widząc zdziwienie w moich oczach.
*****
      Kupiłyśmy już wszystko co było potrzebne. Nawet wózki po które musiałyśmy jechać do hurtowni. Więc gdy miałyśmy już wszystko pojechaliśmy do McDonalda.
      -Co chcesz? - zapytała mnie Joanna (tak na imię miała blondynka)
      -Chcesz stawiać? Ok... Ja chce ciastko z owocami leśnymi. - zaskoczyło mnie to, że Joen chciała za mnie zapłacić.
      Po chwili wróciła z dużymi frytkami, dużą Colą, BigMackiem i moim ciastkiem. Dlatego miała takie "kształty".
      -Dzięki. - powiedziałam biorąc z tacy moje ciastko.
      -Dziwie się, że wzięłaś tylko to. Przecież i tak jesteś chuda. - powiedziała Joanna. Westchnęłam.

Adventure 25

        Dziś po raz pierwszy od dawna weszłam na Twittera. Znów wzrosła mi ilość obserwujących. Miałam już prawie 5 000 000.
        -Ile będziesz jeszcze u nas mieszkać? - zapytała mnie Marry.
        -Około dwie godziny. Jutro mam nagrać reklamę Pepsi razem z Messim. - powiedziałam obojętnie. Nie chciałam pokazywać jak bardzo się cieszyłam, że poznam Messiego. Co prawda zawsze wolałam Neymara, ale Messi to legenda.
        -Tym piłkarzem. - powiedziała obojętnie Marry
        -TYM PIŁKARZEM? TYM PIŁKARZEM?! To jest legenda w historii footballu! Nie jakiś tam sobie piłkarz!!!! - okrzyczałam przyjaciółkę.
        Schowałam swojego tableta do torebki i poszłam się ubrać w to. Kiedy byłam gotowa szybko wrzuciłam moje rzeczy do walizki i pojechałam do domu. Było ciepło więc rozsunęłam dach. Poczułam wiatr we włosach i zaczęłam śpiewać Little Mix DNA. Kochałam tą piosenkę. Tak samo jak LM.
        Zatrzymałam się na czerwonym świetle jednak nie przestałam śpiewać. Miałam nawet włączoną piosenkę żeby mi się lepiej śpiewało.
        -Hej. - usłyszałam nagle. Wyłączyłam piosenkę i spojrzałam się na chodnik. Zobaczyłam Jade, Parrie i Jesie. Jednak nigdzie nie widziałam Light-Any.
        -Fajne wykonanie. - powiedziała Perrie.
        -Dziękuję. - ucieszyłam się.
        -Niezła fura. - przyznała Jade.
        -Fajne włosy. - odwdzięczyłam się komplementem.
        -Może kiedyś nagramy razem jakąś piosenkę. - zaproponowała Jessie.
        -Ok. Macie wizytówkę Kevina. - powiedziałam wręczając im świstek papieru po czym ruszyła przed siebie.
        -Poczuła się trochę zawstydzona. LM chciały się zaprzyjaźnić a ja je spławiłam.  Jednak nie mogłam już zawrócić.
        Po chwili byłam już przed moim (i Louisa) domem. Drzwi były otwarte. Gdy weszłam zobaczyłam Louisa otoczonego jakimiś dziewczynami. Miały na policzkach powypisywane "1D".
        -Aaaa!!! - pisnęłam po czym pobiegłam do wozu i zamknęłam dach. Nie chciałam znów mieć do czynienia z psychofankami Louisa.
        Po chwili chłopak wybiegł za mną.
        -Co się stało? - zapytał trochę złowieszczo.
        -One mnie nienawidzą. - powiedziałam.
        -Myślałem, że będziesz zazdrosna. - westchnął Lou. Mylił się byłam okropnie przerażona.
        Jednak szybko wyszłam z auta żeby przywitać się z fankami.
        -Suzan Tattersall! - pisnęła jakaś.
        -Ja! - odpowiedział żartobliwie. Dla nich Louisa już nie było. Rzuciły się na mnie prosząc o autograf.
        Lou stał oszołomiony z tyłu.
        -Też chcesz? - zapytałam go dokuczliwie.
        -Nie dzięki. - powiedział i gdzieś poszedł.
        Po chwili wrócił ubrany w kąpielówki. Trzymał w ręce klucz do budki na dworze w której były różne fajne dodatki do pływania. Poznałam ten klucz po breloczku który sama tam doczepiłam.
        -Chcecie popływać? - zapytał dziewczyny. Wszystkie poszły na dwór i wskoczyły do wody. (w ubraniach!!!!)
        Trzeba przyznać, że Lou bardzo chciał żebym poczuła się zazdrosna. Ale ja miałam na niego haka. Mianowicie nadal miałam numer do Daniela. Ostatnio zauważyłam, że ma taki sam T-shirt jak ten który ostatnio chciał kupić Lou. Może mieszkał w Anglii.
         -Cześć Daniel. - przywitałam się z byłym chłopakiem.
         -Zapłacili Ci żebyś zadzwoniła? - zapytał nie dowierzając.
         -Ty jesteś w Anglii? - zapytałam.
         -Tak. Nawet w Londynie. - odparł. Byłam prze szczęśliwa.
         -Czekaj. Podam Ci adres na który masz przyjechać.
         Gdy podałam mu adres dodałam, że ma wziąć ze sobą jeszcze jakichś kumpli. No i po pięciu minutach przyjechali. Przywitałam się z nim uściskiem. Byłam ubrana w kostium kąpielowy żeby Louis zzieleniał z zazdrości.
         -Kochani, przywitajcie mojego byłego chłopaka i jego przyjaciół. - powiedziałam dziewczyną. Od razu podeszły się z nimi przywitać.
        -Co? - jęknął Louis. Widać było, że ta sytuacja mu nie odpowiada.
        -A o kto? - powiedział Daniel wskazując na Louisa.
        -Nikt taki. Mój współlokator. - powiedziałam. Daniel uśmiechnął się na przywitanie. Jednak Louis nie wytrzymał. Wyszedł z basenu i podszedł do wszystkich.
        -Musimy porozmawiać. - powiedział wyciągając mnie za rękę z tłumu.
        -To boli. - jęknęłam. Daniel błyskawicznie się odwrócił.
        -Ej! Weź ją puść! - rzucił do Louisa.
        -Odczep się. To nie twoja sprawa. - powiedział Lou odpychając mnie za siebie.
        -To też boli. - ponownie jęknęłam. W tej chwili Daniel zamachnął się na Louisa i (chyba) złamał mu nos. Stanęłam między nimi.
        -Przestańcie! - rozkazałam. Jednak znów zostałam odepchnięta. tym razem przez Daniele.
        Tego było już za wiele. Przypomniałam sobie kurs samoobrony na który się zapisałam pod koniec szkoły. Dowiedziałam się tam, że każdy mężczyzna ma milka słabych punktów mięśniowych. Tak samo jak kobieta na nadgarstku.
        Ścisnęłam mocno ich karki i pociągnęłam. Od razu upadli. Szkoda, że nie potrafiłam się tak obronić przed tą dziewczyną na lotnisku.
        -Przestańcie. - powiedziałam tym razem łagodnie.
        -Jak ty to... - powiedział zdziwiony Louis.
        -Chodziła na kurs samoobrony. - oznajmił mu Daniel.
        -Daniel i wszyscy inni, SIO! - rozkazałam gościom. Wszyscy szybko rozbiegli się każdy w swoją stronę. Bali się mnie?
        Pomogłam Louisowi wstać i dałam mu ręcznik po był zmarznięty. Gy weszliśmy do domu kazałam położyć mu się na kanapie a sama pobiegłam po apteczkę. odkaziłam ranę na nosie i włożyłam mu waciki do nosa żeby zatamować krwotok.
        -Gdzie ty się tego wszystkiego nauczyłaś? - zapytał mnie zdumiony Louis.
        -Byłam harcerzem. Nawet opiekowałam się młodszymi. - powiedziałam uśmiechając się dumnie.
        -Suuuuuper wyglądasz w tym kostiumie. - powiedział Louis spoglądając na mnie.
        -To dlaczego chciałeś wzbudzić moją zazdrość? - zmieniłam nagle temat.
        -Bo całowałaś się z Harrym. - oznajmił. Skąd on to wiedział?
        Pobiegłam do kuchni tam na blacie jak zawsze leżała jakaś gazeta. Na jej okładce byłam ja i Hazza kiedy się całowaliśmy. Nagłówek brzmiał "co powiedzą Louis i Tay gdy się o tym dowiedzą?" Zdenerwowało mnie to. Szybko pobiegłam do salonu i usiadłam obok Louisa na kanapie.
        Harry Styles z One Direction (18 l.) spotkał się wczoraj z młodą, utalentowaną i zajętą Suzan Tattersall (18 l.). Do tego przecież Harry ostatnio był widywany z zakorzenioną już Taylor Swift (23 l.). Czyżby to już był koniec tego romansu... który zresztą odebrał 1D wiele fanek? Gdy zapytaliśmy o to Tay była w ciężkim szoku. Czyli według nas odpowiedź brzmi tak. Na zdjęciu powyżej widać, że dziewczyna ma świeży tatuaż na ręce. Niedługo dowiemy się jaki... Bo tego niestety nie widać na tym zdjęciu. Czy zrobiła sobie go z myślą o jej ukochanym Louisem Tomlinsonem (21 l.) czy raczej dla Harrego Stylesa? Trudno stwierdzić. Ale nam się wydaje, że raczej to drugie. Co na to Taylor i Louis?
        Nie mogłam uwierzyć w to co przeczytałam.
        -Gniewasz się? - zapytałam mojego Louisa.
        -Nie. Mówiłaś mi co chcesz zrobić ale trochę przekroczyłaś granice. Ale pokaż tatuaż. - powiedział wesoło.  Pokazałam mu moje serce na ręce.
       -Ładne serce? Dla Ciebie. - spytałam z nadzieją w głosie.
       -Piękne. Takie same jak miała Katy Perry w jednym teledysku. - powiedział. Cieszyłam się,  że rozumiemy się bez słów.

Adventure 24

        Nastał wieczór. Harry miał zaraz po mnie przyjechać. Ubrałam się w to. Harry lubił gdy dziewczyna jest ubrana w coś różowego. Więc ubrałam dużo różowego. Oprócz stroju jeszcze zadzwoniłam do Caroline i poprosiłam ją żeby zrobiła mi profesjonalny make-up.
        -Harry, jesteś. - usłyszałam głos Liama.
        -Jasne. Jest Suzan? - zapytał. W tym momencie wyszłam z domu.
        -Idziemy? -zaproponowałam. Chłopak złapał mnie za rękę i pojechaliśmy gdzieś
        -Myślałaś kiedyś o tatuażu? - zapytał uroczo się uśmiechając.
        -Chciałam mieć taki tatuaż jak Katy Perry w The One That Got Away. Ale nigdy się nie odważyłam. - przyznałam. Powiedziałam prawdę.
        -A teraz byś się odważyła? - zapytał.
        -Jeśli trzymałbyś mocno moją rękę to tak. - nie chciałam. Ale musiałam z nim flirtować.
        -To jedziemy. Zrobimy Ci tatuaż. - powiedział Hazza.
        Chwilę później byliśmy przed studiem tatuaży. Chciałam już powiedzieć, że nie chcę. Ale z drugiej strony to dlaczego nie?
        Facet który miał mi zrobić tatuaż wyglądał trochę strasznie. Jednak dałam mu zrobić mi tatuaż. Najpierw odkaził moją rękę a później wziął się do pracy. Niesamowicie bolało. Jednak ugryzłam się w język i mocno chwyciłam rękę Hazzy.
        -Skończone. Należy się 50 funtów. - powiedział facet gdy skończył. Jak szybko odskoczyłam z fotela i schowałam się za Harrym.
        -Dobrze. - powiedział Harry po czym dał należność tatuażyście i wyszliśmy.
        -Nigdy więcej. - powiedziałam. Teraz będę się bała tatuaży. Nawet tych z henny.
        -Było aż tak źle? - zapytał zdziwiony. W odpowiedzi kiwnęłam głową.
        -Chodźmy na spacer. - zaproponował.
        -Ok. - powiedziałam obojętnie.
        Szliśmy jakimś parkiem gdy nagle zaskoczyli nas paparazzi. Robili nam zdjęcia jak małe dzieci które zawsze marzyły o aparacie fotograficznym który właśnie dostały.
        -Znowu. - powiedziałam i wybuchnęłam śmiechem. Jednak Harry był poważny. Chociaż na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech który pokazywał, że chce się śmiać, ale próbuje się powstrzymać.
        -Cześć. - powiedziałam do paparazzi nie przestając chichotać.
        -Ładne flesze. Ale może pomóc. - powiedziałam nadal się śmiejąc.
        Nie wiem dlaczego ale pocałowałam Harrego. Tak po prostu. Najdziwniejsze było to, że mi odwzajemnił ten pocałunek. Czyli jednak miałam racje. On mnie kochał.
        Po chwili paparazzi już sobie poszli.
        -Co powie Taylor? - zdałam sobie sprawę.
        -Ona. Pewnie ze mną zerwie i napiszę jakąś balladę. - powiedział Hazza. Wybuchliśmy śmiechem.
        -To mnie już denerwuję a Ciebie? - powiedziałam. Chłopak przytaknął.
        -Trochę. - przyznał.
        -W takim razie dlaczego z nią byłeś? - zapytałam.
        -Szerze. To chciałem wzbudzić twoją zazdrość. Nikomu nic nie mówiłem żeby nic nie mówili tobie. - przyznał się chłopak. Zakryłam ręką usta. To było dla mnie wstrząsające.
        -Naprawdę? - nie mogłam w to uwierzyć. Chciałam oszukać chłopaka który naprawdę mnie kochał. Tylko, że ja nie odwzajemniałam tego uczucia.
        -Tak. Zakochałem się w tobie. Wpadłem na pewien plan. Wiedziałem, że Polacy nie lubią Taylor Swift. Więc ją oczarowałem wiedząc, że każesz mi z nią zerwać. Louis jednak będzie chciał przekonać Cię do zaakceptowania mojego wyboru. Ty jesteś uparta więc się pokłócicie. Wtedy chcąc wzbudzić zazdrość Louisa zadzwonisz do mnie. Ja powiem Ci o moim planie i wtedy naprawdę mnie pokochasz. Zgadłem? - powiedział Styles.
        Byłam w ciężkim szoku. Jednak dalej kochałam tylko Louisa.

Adventure 23

        Znów wróciłam do mojego kolorowego stylu. To bardzo wstrząsnęło wszystkimi. Ale chyba najbardziej mną. Poszłam pod prysznic i przygotowałam się na zwykły dzień bez obowiązków. Dziś ani ja ani 1D nie mieliśmy żadnych obowiązków. Umalowałam się i ubrałam w to. Już była wiosna. Więc taki strój odpowiadał pogodzie.
        Zdałam sobie sprawę jak ten czas szybko leci. Już rok mieszkałam w Londynie i znałam Harrego. Jeszcze nie znałam  dokładnie rok temu reszty.
        Nagle wpadłam na genialny pomysł. Kiedyś byłam z Harrym. Nie Lou. Czyli teoretycznie mogłabym go znów uwieść. Tylko co dokładnie mu się we mnie podobało?
        -Louis! - zawołałam ukochanego.
        -Tak słoneczko. - powiedział. Był już ubrany.
        -Pamiętasz jak kiedyś byłam dziewczyną Harrego?
        -Tak. - westchnął chłopak.
        -Mówił Ci co mu się we mnie podobało? - spytałam. Na twarzy chłopaka pojawiło się zdziwienie i zaniepokojenie.
        -A co? - zapytał smutno.
        -Chciałam odbić go Taylor. Później gdy już zapomni o Swift. Przedstawimy mu inną dziewczynę która ma to co mu się spodobało we mnie i gdy się już poznają powiem mu jaki był mój plan. - powiedziałam. Louis wyraźnie się uspokoił.
         -Podobały mu się twoje oczy, to jak zareagowałaś na jego widok i to, że jesteś do niego podobna. - powiedział. Fajnie. Tylko gdzie ja znajdę teraz taką dziewczynę. Trudno. Jakaś się znajdzie.
         -Nie będziesz zazdrosny? - zapytałam.
         -Teraz gdy wiem co chcesz zrobić to nie. - powiedział Louis całując mnie w usta.
         Szybko pobiegłam zadzwonić do Marry.
         -Halo. - powiedziała dziewczyna. Chyba dopiero wstała.
         -Mogłabym u was na jakiś zamieszkać? - zapytałam.
         -Dlaczego? - zdziwiona zapytała. Wytłumaczyłam jej cały mój plan. Gdy już Liam też się zgodził spakowałam do walizki kilka rzeczy które mogłyby się przydać.
*****
        DO: Harry
        Suzan: Przepraszam Cię za tamto. Chciałbyś skoczyć na przeprosinowy lunch?
        Wysłałam do chłopaka wiadomość. Po chwili zadzwonił do mnie.
        -Skąd nagle te przeprosiny? - powiedział.
        -Miałeś racje. - skłamałam.
        -Dobrze. W takim razie spotkajmy się w Starbucksie. Tym co zawsze. - powiedział. Byłam podekscytowana. Mogło mi się udać
        Gdy dotarłam Harry już na mnie czekał. Przytulił mnie na przywitanie.
        -Cześć! - powiedziałam mocno go przytulając.
        -Hej. - przywitał się ze mną.
        Nagle usłyszałam zza pleców flesze.
        -Oj. - powiedział Harry.  Jednak nie był zbyt tym przejęty.
        -Może po prostu usiądźmy i coś zjedzmy. - zaproponowałam. Chłopak posłusznie usiadł do stolika. Ja poszłam coś zamówić. Wybrałam nasz ulubiony deser. Kakao.
        -Cieszę się, że się pogodziliśmy. - powiedział Hazza.
        -Miejmy nadzieje, że Taylor nie będzie zazdrosna o to, że się dziś spotkaliśmy. - powiedziałam szeroko się uśmiechając.
        -A Louis. - zaśmiał się Harry. Miał racje. Louis często bywał zazdrosny.
        -Raczej nie. Pokłóciliśmy się i zamieszkałam u Liama i Marry. - powiedziałam smutno. Ale Harry wydawał się ciut rozpromieniony.
        -Uu.. - powiedział. Trochę bezbarwnie. A może on nadal mnie kochał. Myślałam, że nic do mnie nie czuł. Jednak chyba się pomyliłam.
        -Masz czas dziś wieczorem? - zapytał jakby nigdy nic.
        -Jasne. - próbowałam nie nawrzeszczeć na niego i nie wyjść.
        -To może gdzieś razem wyskoczymy? Przyjadę po ciebie wieczorem. Ok? - zaczął ze mną flirtować.
        -Ok. Bądź o 20. - odpowiedziałam mu flirtem na flirt.

Part 15 Lirry

Dzisiaj umówiłam się z Liamem przed domem chłopców. Powiedział, że mam ubrać jakąś ładną sukienkę bo to ważny dzień. Jestem trochę zaskoczona, ale zrobię to o co prosił. Postanowiłam, że pójdę do fryzjera. Wsiadłam do samochodu i pojechałam do mojego ulubionego salonu. Moje włosy po tej wizycie wyglądały tak . Po powrocie do domu otworzyłam drugą część szafy, w której trzymałam ciuchy tylko na specjalną okazję. Ubrałam To i wyszłam.
- Pięknie wyglądasz. -Powiedział chłopak.
- Dziękuję.- Uśmiechnęłam się promiennie.
- Choć ze mną.- Powiedział i zaprowadził mnie do samochodu.
Jechaliśmy strasznie długo. W połowie drogi zasnęłam. Obudziłam się przed ogromnym domem z pięknym ogrodem, altanką, oczkiem wodnym, kwiatami, huśtawką, drzewami i basenem.
Rzuciłam się Liamowi na szyję nie mogąc z zachwytu nic powiedzieć.
Weszliśmy do środka. Okazało się, że wewnątrz dom jeszcze bardziej przypominał ville z bajek Disneya.
Mój ukochany złapał mnie za rękę, abym się nie przewróciła na schodach i poszliśmy do góry. Na pierwszy ostrzał wybrałam drewniane drzwi, na których były wyryte ozdobnymi literami moje inicjały.
- To właśnie jest twój pokój.
- Tak? On jest genialny! Jest... taki...taki nierealny, jakby z moich marzeń!
Chłopak tylko się uśmiechnął.
Pomieszczenie było pomalowane na ciemny fiolet, a panele były czarne. W ścianie jest wbudowane akwarium z kolorowymi rybami. Na przeciwko stoi biurko z komputerem. Obok niego wisi drabinka linowa, po której wchodzi się do drugiej części pokoju (przez klapę) - u góry.
Po wdrapaniu się zobaczyłam dużą czerwoną kanapę, balkon i telewizor. Z sufitu zwisał fotel. Usiadłam na kanapie nie mogąc wyjść z podziwu. Po pewnym czasie zobaczyłam, że Li sobie poszedł. Wyszłam bardzo cicho z pomieszczenia i zaczęłam go szukać, ale tak żeby mnie nie usłyszał. Krążąc po tym ogromnym domu trafiłam na drzwi z namalowanym sercem i drugie z bohaterami filmu pt.,,Toy Story". Od razu zorientowałam się, że to jego pokój. Weszłam do pokoju. Nie pomyliłam się. Zastałam tam chłopaka grającego na Play Station 3.
- Hej. Kochanie. Mógłbyś odwieźć mnie do domu0? Muszę się spakować.
- No, dobrze. Ale wiedz, że za dwa dni się przeprowadzamy i nie ma żadnych ale.
W drodze powrotnej udało mi się nie zasnąć.
- Suzan, jesteś?
-Tak!- Odkrzyknęła przyjaciółka.
- Muszę Ci coś...
Rozmowę przerwał dzwonek od mojej komórki. Odebrałam.
- Słucham?
- Cześć Merry tu Taylor.
- O hej.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale chciałabym z tobą porozmawiać i nie jest to na telefon.
- Ok. To co za 20 min w Starbucksie, przy kasynie?
- Dobra. Pa.
- Do zobaczenia.
Nie jestem zbytnio zadowolona, że muszę się z nią spotkać, ale trudno. Powiedziałam Suzan dokąd wychodzę i obiecałam, że niedługo wrócę. Ubrałam To i wyszłam z domu. Weszłam do kawiarni i usiadłam przy stole. Po chwili przyszła Swift. Dziewczyna usiadła obok mnie. Ona zamówiła kawę a ja herbatę.
- Wiesz Harry jest taki słodki, ale ja nie wiem, czy dla niego to coś poważniejszego.
- Nie wiem...
- Ale ty jesteś jego przyjaciółką.
- Myślisz, że on mi się zwierza?
- No, raczej.
- To się mylisz.
Później jeszcze rozmawiałyśmy o różnych rzeczach.
- Wiesz co muszę już iść. Obiecałam Suzan, że wrócę najszybciej jak się da.
- No właśnie. Ta twoja Suzan to straszna pozerka.- Powiedziała ni stąd ni z owąd Taylor.
- Nie obrażaj mojej przyjaciółki. Może jesteś zazdrosna o to, że Hazza jest dla nas jak brat? Chciałaś się ze mną spotkać, aby obrażać moich przyjaciół? Co?
- Nie. Idź już.
- Z tym się z tobą zgodzę. Idę.- Wyszłam strasznie zła. Wróciłam pędem do domu i opowiedziałam Suzan o mojej rozmowie.
Gdy emocje już opadły zrobiłam nam kakao i obejrzałyśmy jakąś komedię. Jutro miałam przecież zajęcia. Musze przyznać, że na studiach nikt mnie nie lubi. Może dla tego, że nie chwalę się swoją forsą i nie zarywam do chłopaków, tak jak dziewczyny z ,,elity".
*************
Stoję przy szafce, piję kawę z automatu i myślę o tym jakie szczęście mnie spotkało. Z zamyślenia wyrwał mnie męski głos.
- Merry?
- Tak, ale my się chyba nie znamy.- Odpowiedziałam chłopakowi ze zdziwieniem.
- Wiem. Mam na imię Drake.
- Aha.
- Wiesz... Moja dziewczyna kocha The Wanted, a ty podobno przyjaźnisz się z Sivą. Mogłabyś załatwić jej ich autograf?
- No dobra. A One Direction też kocha?
- Tak. I to jeszcze bardziej niż The Wanted, ale nie chciałem Ci głowy zawracać.
- Spoko. Załatwię Ci te autografy. A tak w ogóle skąd wiesz, że przyjaźnię się z Sivą?- Powiedziałam troszkę zdiwiona.
- Stąd.-Powiedział chłopak pokazując gazetę, w której widniało zdjęcie moje i Sivy wtedy na kawie i na gali.

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Adventure 22

        Obudziłam się w hotelu. No racja. Dziś miałam mieć koncert w Napoli. (północne włochy) Tylko czy właśnie tego chciałam? Sławy. W prawdzie nigdy o tym nie pożyłam. Nigdy tego nie chciałam. Moim marzeniem było pracować jako tancerka. Ale teraz też przecież tańczyłam. Więc nie było najgorzej.
        Wstałam z łóżka i poszłam pod prysznic. Ubrałam się znowu szaro. Tak czułam się najpewniej. Jeśli fani ie polubią mnie takiej to trudno.
        Nigdzie się nie spiesząc poszłam do teatru w którym miałam mieć występ. Czekali tam na mnie już fryzjerzy, styliści, Caroline, Kevin i inni.
        -Gdzie byłaś? Koncert jest o 17 a jest już 15. - powiedział zdenerwowany Kevin.
        -Przepraszam. - westchnęłam. Wcale nie było mi przykro.
        Porwali mnie styliści. Ubrali mnie w to. Później przeszłam do rąk fryzjerów. Z moich loków zrobili trochę dziwny kok. Trochę jak ma Jade na tym zdjęciu.
(pierwsza od lewej)
        -Do pracy Caroline. - zawołałam przyjaciółkę. Szybko się zjawiła. Dziś dość ostrożnie i dokładnie zajęła się moim makijażem.
*****
        Prawie od razu po koncercie polecieliśmy do Brighton bo o 20 miałam tam koncert. No i muszę przyznać, że poszedł mi całkiem nieźle. Ale najlepsze co mnie dzisiaj spotkało zdarzyło się po powrocie do hotelu.
        Kiedy otworzyłam drzwi zobaczyłam Marry i One Direction w moim pokoju.
        -Niespodzianka! - krzyknęli. Byłam mega zaskoczona. Nie miałam dziś urodzin. Ani imienin.
        -Dziś był twój dziesiąty koncert poza Londynem! - powiedział Louis podchodząc do mnie i dając mi całusa.
        -Aha. - powiedziałam zmęczona.
        -Moja biedna, zmęczona młodsza siostra. - powiedziała Marry mocno mnie przytulając.
        Następnie chciał mnie przytulić Harry. Jednak gdy podszedł wystarczająco blisko odepchnęłam chłopaka.
        -Co Cię tak naglę wzięło na przytulanie mnie? Taylor Ci już nie wystarcza? A to szkoda. Bo przez nią straciliście mnóstwo fanów. - powiedziałam patrząc mu głęboko w oczy.
        -Ty też. Nie dość, że dwa tysiące fanek, chłopaki, Marry to jeszcze ty? Dlaczego nie potraficie zrozumieć, że ją kocham. - krzyknął Harry. Już chciał wyjść z pokoju jednak złapałam go za rękę.
        -Powinieneś posłuchać tych których kochasz. Jednak to twój wybór. Zły. Ale nikt nie ma prawa Ci tego zabronić. Postąp jak chcesz. Stracicie fanki i siebie nawzajem. Czy to jest warte jakiejś głupiej młodzieńczej miłości? - próbowałam przemówić Hazzie do rozsądku.
        -A czy ty potrafiłabyś zrezygnować z Louisa? - zapytał mnie Harry. W jego oczach błyszczały łzy.
        -Jeśli to zależałoby od mojej przyjaźni z Marry, Caroline i Kevinem oraz od tego co osiągnęli to tak. A poza tym to coś zupełnie innego. Bo ja i Louis to może być coś poważnego a ty i Taylor Swift to tylko miłość na chwile. - nie wiem nawet kiedy to przerodziło się w kłótnię.
        -Skąd wiesz? Może będziemy razem już na zawsze. - powiedział Harry. Nie wytrzymał. Rozpłakał się. Jednak ja zachowałam zimną krew.
        -Ja nie wiem. Ale jeśli mam racje to za dwa miesiące ty i twoi najlepsi kumple zostaniecie bez fanek i Lou, Liam, Zayn i Niall nie będą chcieli Cię znać. - podsumowałam. Harry wyszedł z pokoju.
        -Ej. Czy przypadkiem paparazzi nie czekają przed hotelem aż wyjdziesz? - powiedziała Marry.
        -Sam tego chciał. - powiedziałam i wyciągnęłam walizkę z pokoju. Zaraz miałam wrócić do Londynu.
        -Już wyjeżdżasz? - zapytał mnie zaskoczony Zayn.
        -Tak. Prywatnym samolotem. Tylko ja, Kevin jego żona i Caroline. Chcecie jechać z nami? - po wyjściu Harrego od razu rozpromieniałam.
        -Jasne. - powiedział Niall.
        -Skombinujemy Ci coś do jedzenia. - powiedziałam szeroko się uśmiechając. Po tej kłótni odnalazłam sens bycia kobietą. 

Adventure 21

        Dziś ubrałam to. Po wypadku przestałam inwestować w kolory. Ubierałam się jak najskromniej. Nie czułam się już pewnie w świetle fleszy. Przestałam chodzić na gale. Ominęły mnie już dwie. Ta zima zabrała mi więcej niż tak naprawdę chciała. Pewność siebie i Marry.
        Tak.
        Dziś wyprowadzała się do Liama. Ja miałam zamieszkać na razie z Harrym i Louisem.
        Lou obiecał mi, że za miesiąc przeprowadzimy się do NASZEGO własnego domu. Miał być duży i luksusowy. Ale mi było wszystko jedno. Chciałam po prostu zamieszkać z moim chłopakiem. A może już kimś więcej...
        Ti-tit.
        Kevin: Pamiętaj o jutrzejszej próbie na koncert. Po jutrze jedziemy do Włoch. Spakowana?
        Tak. Byłam spakowana. Od razu kiedy pakowałam swoje rzeczy na przeprowadzkę spakowałam też osobną walizkę. Na koncerty ubierałam bardziej kolorowe rzeczy. Ale później szybko zmywałam makijaż i ubierałam się w coś wygodniejszego.
        Louis nie mógł tego zrozumieć. Jednak to go do mnie nie zniechęcało. Nadal mnie kochał.
        -Będę tęskniła. - płakałam przytulając Marry. Ona również płakała.
        -Obiecaj, że będziemy się widywać tak często jak to będzie możliwe. - wydukała poprzez płacz Marry.
        -Raczej rzadko będziemy mogły się spotykać. Ale się postaram. -powiedziałam jeszcze bardziej się rozklejając.
        Płakałyśmy tak jeszcze pół godziny aż w końcu Louis powiedział, że musimy już iść bo się ściemnia. Więc tak się rozstałam z moją starszą ,,siostrą".
        -Ej, dlaczego Harry jedzie z Niallem a nie z nami? - zapytałam ukochanego widząc, że Hazza wsiada do innego samochodu.
        -Zaraz zobaczysz. - powiedział Louis zasłaniając mi oczy białą bandanką. Nic nie wiedziałam. Tylko domyślałam się, że jedziemy samochodem.
        Po piętnastu minutach jazdy zatrzymaliśmy się. Ale Louis nadal nie chciał zdjąć mi zasłony z oczu.
        -Jak myślisz, gdzie jesteśmy? - powiedział Louis. Nie lubiłam niespodzianek.
        -Nie wiem. Jest cicho, słychać tylko jakichś ludzi i samochody z oddali. Więc lotnisko odpada. Musimy być w jakiejś spokojnej części Londynu. Czyli... - powiedziałam. Teraz zaczęłam być podekscytowana. Wesoło skakałam.
        -Chyba już wiesz. - westchnął Lou i zdjął mi bandankę. Staliśmy przed wielkim domem.

        -Tu będziemy mieszkać? - zapytałam.
        -Teoretycznie już mieszkamy. - powiedział Louis po czym przechylił mnie i pocałował.
        -Jak to? Przecież mówiłeś, że dopiero za miesiąc będziemy razem mieszkać. - powiedziałam zdziwiona. Jednak byłam bardzo podekscytowana.
        -Mówiłem... Ale jednak tak się nie stało. - westchnął Louis.
        -Jest basen? - zapytałam żartobliwie.
        -Jest jacuzzi w domu i basen na dworze. A i jest też sauna. - powiedział całkiem poważnie.

Adventure 20

        Dziś było trochę cieplej niż wczoraj. Słońce czasami wychodziło zza chmur. Ubrałam to bo zapowiadał się dzień ciężkiej pracy. Byłam niewyspana bo wczoraj w nocy wróciłam z polski. A dziś miałam rano nagrywać reklamę M&M'sów. Wieczorem zaś miałam próbę generalną jutrzejszego koncertu.
        Ti-tit.
        DO: Suzan
        Kevin:  Nie mogę po Ciebie przyjechać. Sama musisz pojechać na plan. Sorry.
        Ciężko westchnęłam. Nie chciało mi się samej jechać na plan. Ale musiałam.
        Wsiadłam do auta i wyruszyłam w drogę do centrum. Dlatego, że tam właśnie był plan. Jakie miałabym mieć inne powody. Może takie, że chciałam przypomnieć sobie, że w centrum europy (Belgii) Marry i Siva Kande... Kert... Kades.. NIEWAŻNE! Urządzili sobie przyjacielską pogaduchę przez co Louis zaczął się martwić. Na pewno nie dlatego.
        BUM!
        Nagle poduszki powietrzne wybuchły mi na twarz łamiąc mi nos. Bolał mnie kark, nogi i prawa ręka. Co się stało? Niestety trudno było mi to określić bo po chwili zemdlałam.
*****
        Ocknęłam się dopiero następnego dnia rano. Nic nie pamiętałam. Nie wiedziałam dlaczego mam rękę w gipsie. Ani czemu mam pokaleczone nogi. No i dlaczego miałam rehabilitacyjny kołnierz. Przy moim łóżku siedziałam zapłakana Marry, pocieszający ja Liam, Niall jedzący kanapkę, Harry nerwowo chodzący po pokoju, Zayn który przyglądał się wszystkim z pewnym rodzajem zakłopotania i zszokowany Louis. Obok mojego łóżka leżała też sterta czasopism. Sięgnęłam po nią i zaczęłam przeglądać. Na ich okładkach były moje zdjęcia i podpisy typu: "Suzan Tattersall leży w szpitalu z powodu nieuwagi kierowcy półciężarowego samochodu!!". Wszystko mi się przypomniało. Z moich oczy zaczęły płynąć łzy.
        -Ile czasu tu siedzę? - zapytałam. Harry szybko do mnie podszedł i uklęknął przy moim łóżku. 
        -Prawie tydzień. Ale podobno nic Ci nie jest. Rany już się prwie zagoiły a za tydzień zdejmą Ci kołnierz. - nerwowo z siebie wyrzucił.
        -Na szczęście. - powiedział cicho Louis. 
        -Chociaż zrobilibyśmy wszystko żebyś szybko wyszła ze szpitala. - dodał Liam. Rozklejona Marry tylko potakiwała głową.
        

Adventure 19

       Wjechaliśmy na podjazd przed domem rodziny Louisa. Byłam zestresowana. Co jeśli nie spodoba im się mój strój? Taką mogą mnie nie zaakceptować. A tak bardzo mi na tym zależało.
        -Zestresowana? - zapytał Louis łapiąc mnie za rękę.
        -Jak myślisz? - wydało mi się, że to było pytanie retoryczne.
        -Być może, że niedługo to będzie twoja rodzina. Czego się boisz? - zapytał z troską.
        -Boje się braku akceptacji. - odpowiedziałam lekko drgając.
        -Moje wszystkie siostry Cię kochają. Maja twoją płytę. Za to moja mama chcę Cię poznać już od dawna. Nie musisz się bać słoneczko. - pocieszał mnie Louis. Chyba najbardziej przekonało mnie to słoneczko bo postanowiłam wyjść z auta.
        W domu pachniało (ku mojemu zdziwieniu) pieczenią. Ktoś właśnie włożył do piekarnika jakieś zwierze. Tylko dlaczego? Przecież w Polsce wigilia jest dniem w którym nie jada się mięsa.
        -Poznajcie Suzan! - krzyknął Lou na cały dom. Z kuchni wyszła jego mama, a z całego domu po przybiegały siostry.
        -Ona jest ładniejsza na żywo, niż w prasie. - westchnęła jego mama.
        -OMG! - powiedziały dwie najstarsze siostry.
        -Nie wierze! To Suzan! Ja mam na imię Charlotte. - powiedziała najstarsza. Zawsze chciałam nazwać córkę tym imieniem.
        -Super. Jak ja i Louis będziemy mieli córkę to nazwiemy ją twoim imieniem. - powiedziałam szeroko się uśmiechając.
        -A ja mam na imię Felicity. - powiedziała druga. Też miała zaskakująco ładne imię.
        -Pani to chyba nie zna brzydkich imion dla córek. - zwróciłam się do mamy Louisa.
        -Najmłodsze to Daisy i Phoebe. Bliźniaczki. - powiedział Lou przytulając swoje dwie najmłodsze siostry.
        -Przepraszam panią, pani Tomilnson. Czy mogła by mi pani powiedzieć gdzie jest łazienka? - powiedziałam tak grzecznie jak tylko mogłam.
        -Nie mów mi pani. Mów mi mamo. Louis mi tyle dobrego o tobie opowiadał. Poza tym dziewczyny chcą chodzić na wszystkie twoje koncerty. Znam Cię na tyle dobrze, że możesz mówić mi  mamo. - powiedziała kobieta. Wzruszyłam się.
        -Łazienka jest na górze. Ostatnie drzwi po prawej. - powiedziała Felicity. Kierując się jej wskazówkami doszłam do łazienki. Tam wyciągnęłam z kieszeni komórkę i sprawdziłam w internecie zwyczaje świąteczne w UK.
        Okazało się, że wszystko jest inaczej niż w Polsce. Tu daniem głównym był indyk. Za to przysmakami były pudding i nadziewane babeczki.
        Gdy wszystko już przeczytałam szybko wybiegłam z łazienki i zbiegłam na dół do rodziny Louisa.
        -Coś się stało? - zapytałam mama Lou.
        -Nie. - powiedziałam.
        Louis radośnie na mnie spojrzał.
        -Jutro po obiedzie idziemy na Boxing Day. Wiesz co to Suzan? - oznajmił Louis. Twierdząco kiwnęłam głową.
        -Ludzie idą do kościoła i w czasie mszy są składane datki które są przeznaczone na biedniejszych mieszkańców. - powiedziałam tak krótko jak tylko potrafiłam.
       -Zuch dziewczyna. - powiedział ojciec Louisa którego wcześniej jakoś nie widziałam.
       Może pomóc pani w przygotowaniu czegoś na jutro? - zapytałam mamę Lou.
       -Nie. Jutro pomożesz przełożyć mi pudding do mniejszych misek i zrobimy wszyscy razem babeczki. - powiedziała kobieta.
*****
       -Zaraz dwunasta. - powiedziała Daisy.
       -Nareszcie. - westchnęła Phoebe. Lekko się zaśmiałam. Za to Louis wybuchł głośnym śmiechem.
       -Nie śmiejemy się dzieciaki tyko spieszymy. Louis, zanieś pudding na stół, a ty skarbie wyjmij z piekarnika nasze wypieki. Niech trochę przestygną. Ja później zaniosę je na stół. - mama (Louisa) mówiła do mnie skarbie. Zachowywała się jakbym naprawdę była jej córką. To było miłe.
       Pobiegłam na górę przebrać się w to. Gdy zeszłam zobaczyła mnie mama (Lou). Jej twarz pojaśniała.
       -Jak ślicznie. - westchnęła.
       -Dziękuję. - powiedziałam onieśmielona.
       -Moje dziewczynki ubierają się w nie wiadomo co. W jakieś obcisłe żółte sukienki. - powiedziała poddenerwowana mama.
       -Niech mama się nie martwi. Zmądrzeją. - powiedziałam przytulając mocno kobietę.
       Zasiedliśmy wszyscy do stołu. Każdy z nas miał na głowie papierową koronę którą wczoraj zrobił. Wydało mi się to trochę zabawne. Jednak była taka tradycja.
       Po kolacji wszyscy wybrali się do kościoła. Wszyscy oprócz mnie i Louisa który naglę źle się poczuł. Chciał żebym z nim została. Dałam mamie dwadzieścia funtów żeby wrzuciła do skarbonki. Kobieta obiecała, że to zrobi.
       -Zrobisz mi herbatę? - poprosił mnie Louis.
       -Jasne. - powiedziałam po czym wstałam z kanapy na której razem siedzieliśmy.
       Gdy herbata była już gotowa przyniosłam ją mojemu Lou. Sączył ją powoli.
       -Mój ty biedaczku. - powiedziałam głaszcząc chłopaka po głowie.

Adventure 18

        Za oknem była typowa jesienna pogoda. Więc ubrałam to żeby było mi ciepło. Wakacje szybko przeminęły. Zbliżały się święta. No i pierwsze święta poza polską. Chociaż mogłam pojechać do polski. Dlaczego nie. W tym tygodniu miałam wolne. Ale za tydzień musiałam lecieć do Kanady bo miałam tam koncert.
        -Wyjeżdżam! -krzyknęłam do Marry po czym po prostu wybiegłam z domu. Nie żegnałam się z nikim. Pojechałam moim autem na lotnisko. Nikogo nie było. Szybko odholowałam specjalnym sprzętem mój samolot.
        Założyłam na uszy specjalne słuchawki i przekręciłam kluczyk. Samolot odpalił.
        Już po krótkiej chwili mogłam wystartować. Tak dawno sama nie leciałam samolotem. Byłam w błogostanie. Jednak musiałam się skupić. Latanie było trudniejsze od prowadzenia zwykłego samochodu. Wiele trudniejsze...
*****
         Taksówka podjechała pod wielki dom. Szybko wysiadłam żeby szybko spotkać się z ojcem. Paliło się światło. Był w środku. Zadzwoniłam do furtki. Drzwi otworzyła gosposia.
         -Господь придет домой. Go. - powiedziała coś po rosyjsku po czym otworzyła mi furtkę.
         Gdy weszłam do domu poczułam zapach pieczeni wołowej.
         -Suzan! - krzyknął wesoło tata na mój widok. Przytuliłam go mocno.
         -Sama przyleciałaś? - spytał. Potwierdzająco kiwnęłam głową.
         -Szkoda. Chciałem poznać tego twojego chłopaka. - westchnął ciężko.
         -Możesz. - powiedziałam po czym pobiegłam do pokoju w którym był komputer. Szybko zainstalował skype i dodałam do znajomych Lou.
         -Choć! - zawołałam tatę. Szybko pojawił się w pokoju a ja zadzwoniłam do chłopaka. 
         L:Tak?
         Su:To ja Suzan.
         L:A kim jest ten facet obok Ciebie?
         Su:To mój tata, Simon.
         L:Dzień dobry proszę pana.
         Si:Witaj.
         L:Szkoda, że poznaje pana się w takich okolicznościach.
         Si:Mów mi Simon. Nie na pan.
         L:Dobrze Simon. Miło mi Cię poznać.
         Si:Nawzajem.
         Ucieszyło mnie to, że tata polubił Louisa. Daniela nigdy nie lubił.
         Su:Właśnie poznałeś Louisa.
         Si:Miły chłopak.
         L:Dzięki Simon.
         Polubili się od razu. Nie musiałam im pomagać. Po pewnym czasie sami nawiązali konwersacje. Nic lepszego nie mogło mnie spotkać.

Part 14 Lirry

Jest już jesień. Te wakacje bardzo szybko minęły. Ja już planuje święta- pierwszy raz odbędę je bez rodziców. Oni po prostu stwierdzili, że jestem już dorosła i mam układać sobie życie bez nich. Jest to przykre, ale nic na to nie poradzę. Od tej pamiętnej gali moje życie towarzyskie zaczęło tętnić życiem. Mam wielu znajomych i co najważniejsze- kochającego chłopaka, oraz przyjaciół.
****************
Usłyszałam dzwonek telefonu- dzwonił Liam. Zaprosił mnie na święta do swojej rodziny- już wcześniej mówił, że chce żeby mnie poznali. Oczywiście, że się zgodziłam. Suzan pewnie jedzie z Louisem. 
****************************
W końcu nadszedł ten dzień - 22 grudnia. To dzisiaj jedziemy do rodziny Liama. Kilka dni temu Suzan zniknęła z domu. Od Louisa dowiedziałam się, że jest u swojego ojca- Simona, więc mogę się o nią nie martwić. 
Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy. Jego rodzice, oraz dwie siostry okazali się być bardzo mili. Można powiedzieć nawet, że ucieszyli się na mój widok. Choinka nie była jeszcze ubrana, więc się z nią zabraliśmy. Siostry Li trochę nam pomogły, ale my zrobiliśmy najwięcej.Bawiliśmy się i byliśmy bardziej podekscytowani niż małe dzieci. Kłóciliśmy się o to kto powiesi gwiazdę na czubku. Oczywiście ja wygrałam, bo mój ukochany ma zbyt miękkie serce. Nie mogłam dosięgnąć, więc Payne mnie podsadził. Nie żebym była niska, bo w szpilkach to jestem trochę wyższa od Harrego więc...
Na Kolację Wigilijną ubrałam tą sukienkę. Od Liama dostałam złote serduszko na łańcuszku z literką ,,L".  Byłam zachwycona. Ja także mu coś podarowałam. Tym ,,czymś" był żółwik błotny.
***************
Siedzę przy łóżku Suzan w białym, szpitalnym pokoju. Moja przyjaciółka miała wypadek samochodowy. Li i  chłopcy mnie pocieszają. Gdyby nie oni zapewne dostałabym załamania nerwowego. I tak teraz czuję się okropnie. Suzan otworzyła oczy. Coś mówiła, a moi przyjaciele odpowiadali, ale ja ich nie słuchałam. Rozpłakałam się jeszcze bardziej. Na pewno wyglądam jak jakieś straszydło. Od tygodnia strasznie zapuściłam swój wygląd.
Do pokoju wszedł lekarz. Mężczyzna powiedział, że Suzan musi dużo odpoczywać. Chłopcy z One Direction musieli mnie siłą wyciągać od przyjaciółki (i to dosłownie). Wrzeszczałam, że nie chcę i ich biłam, ale oni nic sobie z tego nie robili- są ode mnie silniejsi.
Przez ten wypadek odwołałam przyjazd siostry. Wiedziałam, że Melania jest zawiedziona, ale nie mogłam inaczej. Obiecałam jej, ze przyjedzie kiedyś an weekend i, że na pewno pozna One Direction.
**************
W końcu Suzan wyszła ze szpitala. Dzisiejszego wieczoru miałyśmy iść do chłopców na film. Ubrałam te spodnieconversybasebollówkę i t-shirt a włosy zaplotłam w dwa warkocze. Wsiadłyśmy do mojego samochodu- ja za kierownicę a Suzan obok.
Gdy zobaczyłam One Direction zaczęłam wrzeszczeć i piszczeć a później się na nich rzuciłam prosząc o autograf. Gdy chłopcy wyszli z szoku zaczęli się śmiać, a Liam pocałował mnie namiętnie w usta. Reszta zaczęła gwizdać wrzeszczeć i klaskać.
- Na początku naprawdę myślałem, że to jakaś nasza psych-fanka.- Zawołał radośnie Niall.
- Widzisz jaka jestem zdolna! Dziwne, że jeszcze jakiś reżyser mnie nie poprosił o zagranie w jakimś popularnym filmie np.Titanicu.- zażartowałam.
Weszliśmy do środka. ja od razu usiadłam na kanapie. Po prawej stronie rozłożył się Li a po lewej Niall. Zayn siedział na kanapie obok a Suzan i Louis na fotelu.
- Gdzie Harry?- Spytałam zaskoczona nieobecnością loczka.
- Powiedział, że ma dla nas niespodziankę i, że za chwilę przyjdzie.- Odpowiedział na moje pytanie Louis.
W tym momencie do salonu wszedł Hazza a za nim jakaś dziewczyna.
- Poznajcie moją ukochaną i tą jedyną- Taylor.- Powiedział z dumą w głosie chłopak.
- Cześć!- Przywitaliśmy się chórem.
- Nie musimy chyba się przedstawiać?- Spytał z nadzieją w głosie, zawsze leniwy Niall.
- Nie, ja was znam.
Harry, wraz z Taylor, która miała strasznie mocny makijaż i źle dobrany strój usiedli obok Zayna. Od razu nie spodobała mi się ta nowa ,,zdobycz" przyjaciela, ale starałam się to ukryć. Po minach reszty wywnioskowałam, że oni także nie są zachwyceni. Loczek wraz z Taylor zaczęli się całować. Najpierw z pokoju wyszedł Zayn nie wytrzymując tego. Następnie poszedł Louis z Suzan, Niall, a po chwili również ja z Liamem. Para wyglądała jakby nawet nie zauważyła, że wszyscy się zmyli.
- Chodźcie do mnie!- Zawołał Lou. Rozsiedliśmy się wygodnie a atmosfera się rozluźniła.
- Rzygać mi się chce na widok tej plastikowej laleczki. Ona jest taka sama jak Caroline Flack.- Powiedział blondyn.
Zrobiło się już późno i wszyscy byliśmy głodni, więc ja i Lou zeszliśmy, aby coś przygotować. Osobiście nie potrafię gotować, ale wiedziałam, że chłopak mógłby powiedzieć coś głupiego Harremu a ja chciałam temu zapobiec. Po chwili dołączył do nas również loczek. Lou wyjął patelnię i zaczął smażyć kotlety udając, że nie zauważa przyjaciela.
- A temu co?- Spytał ze zdziwieniem najmłodszy członek zespołu.
- Nie, nic. A gdzie Taylor?
- Musiała już iść.
- To dobrze się składa. Chodź do salonu.- Powiedziałam do Hazzy. - Louis dasz sobie radę beze mnie? Za chwilę wrócę.- Rzuciłam w stronę ,,pasiastego" i poszłam do salonu.
- Słuchaj kochasiu nie chcę się mieszać w Twoje życie osobiste, ale odkąd poznałeś Taylor strasznie się zmieniłeś. Zacząłeś nas zaniedbywać. Czy Liam, lub Lou tak zrobili gdy poznali nas? No właśnie. Odpowiedź brzmi- nie. Ty nawet nie zauważyłeś, że my sobie poszliśmy.- Wyrzuciłam z siebie te słowa, które tak strasznie mnie męczyły. Byłam z siebie dumna widząc minę przyjaciela. Był zdezorientowany (pierwszy raz w moim towarzystwie) niepewny siebie.
- Tylko wiesz. Ja ją kocham. A tak właściwie to dlaczego poszliście?
- Powiem szczerze. Rzygać nam się chciało patrząc na Ciebie całującego się ze starszą dziewczyną.
W tym momencie Harry wstał i mnie przytulił.
- Obiecaj, że nigdy, nigdy nie zależnie z kim będę chodził będziesz moją przyjaciółką.- powiedział chłopak.
- Obiecuję.- odpowiedziałam i wyrwałam się z jego objęć. Po chwili stałam już przy Lou, który prawie skończył swoją dzisiejszą przygodę z gotowaniem. Pomogłam chłopakowi zanieść posiłek na górę. Harry poszedł spać nie chcąc chyba nam przeszkadzać.

Part 13 Lirry

 Usłyszałam dzwonek telefonu.
- Halo?
- Hej Merry. Tu twoja siostra Melania.
- No co jest kochana siostrzyczko? Tak dawno nie dzwoniłaś do swojej starej siostry.- Byłam naprawdę zdziwiona.
- Myślisz, że nie znam One Direction? Ja jestem ich wielką fanką!
- Naprawdę? To fajnie.
- Mogę przyjechać do ciebie na ferie świąteczne?- Wyrzuciła z siebie na jednym oddechu Melania.
- Jasne kochana ty nawet nie wiesz jak ja tęsknię!!! -Mówiłam prawdę. - Tylko musisz się jakoś zachowywać, bo jak już pewnie wiesz ja mieszkam z Suzan Tattersall.
- Wiem. No to później się umówimy, bo mój chłopak już po mnie przyszedł.
- Aha. To fajnie. Pa.- Rozłączyłam się.
Zapukałam do drzwi Suzan.
- Słuchaj kochana, moja siostra chce przyjechać na ferie świąteczne i tu mieszkać. Może?
- Ależ oczywiście. W końcu to twój dom.- Odpowiedziała dziewczyna z uśmiechem.
Wyszłam na spacer, oczywiście wcześniej żegnając się z Suzan.
Chodząc uliczkami Londynu rozmyślałam jakie to życie jest dziwne. Chodzę z Liamem Paynem, przyjaźnię się z 1 D i Sivą z The Wanted, uważam Suzan Tattersall. To chyba jakieś szaleństwo. Usiadłam na ławce. Z zamyślenia wyrwał mnie pisk dziewczyn.
- OMG!!! To One Direction!- Wrzeszczała jedna. Zaciekawiona podeszłam do zbiorowiska. W środku wianuszka dziewczyn rzeczywiście stali chłopcy.
- Wiecie my się spieszymy. My jesteśmy umówieni.- Mówili myśląc chyba (i bardzo naiwnie), że fanki dadzą im spokój.
Przedarłam się przez tłum Directionerek i w celu ratowania sytuacji złapałam za rękę Li.
- Tu jesteście. Czekałam na was!- Zawołałam radośnie.
Na szczęście pod wpływem mojej interwencji fanki ustąpiły i poszły sobie zerkając na mnie z nienawiścią.
-Merry! Ty chyba jesteś aniołem!- Powiedział Zayn.
- Bez przesady. Po prostu was zauważyłam, to czemu nie mam pomóc moim przyjaciołom. A gdzie się wybieracie jeśli wolno mi spytać?
- Na basen.- Odparł Niall.
- Jeśli chcesz możesz iść z nami.-Dodał Harry.
- Ta. Geniuszu. No bo przecież normalni ludzie w środku zimy chodzą w stroju kąpielowym pod ciuchami.-Zaśmiałam się radośnie.
Zabrałam Hazzie czapkę i zaczęłam z nią uciekać. Chłopak oczywiście mnie dogonił- nie tylko dla tego, że jest szybszy i inni mu pomagali, ale również z tego względu, że ja się wywróciłam.
Leżę tak w śniegu i nikt nawet Li nie raczy pomóc mi wstać tylko się ze mnie śmieją i rzucają we mnie śniegiem.
- Ja tak się nie bawię! Pięciu na jedną to nie fair!- Krzyknęłam zadziornie

Adventure 17

        -Wiedziałam. - powiedziałam przyszła żona Kevina.
        -Założyłaś płaskie buty. - dodała. Byłam ubrana w to. Nie chciałam zakładać obcasów bo wtedy chłopcy byliby ode mnie niżsi.
        -Na szczęście wzięłam dla ciebie obcasy. - powiedziała wyjmując z torby podróżnej parę botków na wysokim obcasie.
        -Ok. - powiedziałam zakładając buty. Było mi w nich wygodnie. Tak już miały kobiety.
        -Teraz jesteś gotowa na spotkanie z chłopakiem. - powiedziała przytulając mnie.
        -No właśnie nie za bardzo. Zbyt wysoka jestem dla nich. - powiedziałam siadając ciężko na krzesło. Ze zmartwienia jak również ze zmęczenia. Dużo ćwiczyłam przed występem na gali. Miałam zaśpiewać piosenkę (ostatnią z mojej pierwszej płyty) której jeszcze nigdy wcześniej nikomu z poza branży nie śpiewałam.
        -Teraz jesteś gotowa. - powiedziała biorąc mnie pod rękę.
        Przed wyjściem jeszcze tylko zerknęłam na lustro. Caroline wykonała kawał niezłej roboty.
        Gdy natomiast wchodziłam do limuzyny kierowca otworzył tylko mi drzwi. Dało mi to do zrozumienia, że teraz moje życie wygląda zupełnie inaczej. Ale to niekoniecznie znaczyło lepiej. Jeśli ludzie zauważyli mnie na jakiejś personeli publicznej od razu byłam atakowana przez fanów. No i musiałam wstawać wcześnie rano i chodzić na kształcenie słuchu i inne próby. Praca w show biznesie była o wiele trudniejsza od zwykłej pracy. Bo ja nie mogłam wziąć urlopu od fanów i od sławy.
         Nagle ktoś do mnie zaczął dzwonić.
         -Cześć tato. - powiedziałam podekscytowana.
         -Cześć słonko. Jak Ci tam idzie sława? - zapytał z rodzicielską troską.
         -Dobrze. Teraz jadę limuzyną na TBRW. - powiedziałam z dumą w głosie.
         -Super. To nie przeszkadzam. - powiedział po czym od razu się rozłączył. Nie miałam nawet szansy powiedzieć, że nie przeszkadza.
         -Córeczka tatusia. - powiedział żartobliwie Kevin.
         -Oj bo oberwiesz butem. - powiedziałam pokazując na moje buty na wysokim obcasie.
         -Dobrze... - jęknął.
         Po chwili byliśmy już na gali. Wysiadając z wozu machałam do wszystkich. Fanów, reporterów, prowadzących i paparazzi. Gdy weszłam na czerwony dywan wszystkie inne gwiazdy przestały być ważne. Aparaty były skierowane na mnie. Reporterzy zadawali mi masę pytań.
         -Podobno twój tata pracuję w Belgii. - tak.
         -Mówisz po Belgijsku? - na wyrywki. Potrafiłam powiedzieć jak się nazywam i zapytać o godzinę i gdzie co jest. Te najważniejsze rzeczy.
         Oprócz tego zadano mi masę innych pytań. Ale przeszłam dalej. Machając do paparazzi przeszłam po czerwonym dywanie do Louise. Była jedną z prowadzących.
         L:To twoja pierwsza gala?
         S: Tak.
         L: Jak przeżycia.
         S: Jestem trochę przerażona ale i podekscytowana.
         L: To dobrze. Musze przyznać, że wyglądasz bardzo ciekawie. Kolorowo.
         S:Jak zawsze. Nie lubię zlewać się z otoczeniem. Wole się pokazać. Jak zawsze.
         L:Widzę, że masz obcasy. Rzadko je zakładasz.
         S:Tak, ale dzisiejszy dzień jest wyjątkowy.
         Nagle zobaczyłam, że Liam, Louis, Niall, Zayn i Harry przyjechali. Odeszłam od reporterki i poszłam się z nimi przywitać. Razem z nimi przyjechała Marry. Rzuciłam się na nią.
         -Tak się ciesze, że Cię widzę. - powiedziałam.
         Nagle podszedł do nas jeden z członków The Wanted. Nie wiedziałam kim jest ani jak się nazywa.
         -Kto to? - spytałam Louisa. Był ode mnie trochę niższy. Ale ja i Harry byliśmy tego samego wzrostu.
         No prawie...
         -Siva Kaneswaran. Chłopak z The Wanted. - odpowiedział mi Zayn.
         -Nie przepadamy za sobą. - powiedział zdenerwowany Liam. Trochę się od niego odsunęłam bo wydawało mi się, że zaraz podbiegnie do tego chłopaka i go pobije.
         -Keep Calm. Is something wrong? Tell me. Tell me. - zaczęłam śpiewać do przyjaciela żeby się rozchmurzył.
         -Wow. Twój głos jest identyczny do tego który jest na płycie. - powiedział żartobliwie Niall.