-Przepraszam Suzan. Jestem zajęty przygotowaniami do ślubu. - no tak. Kevin miał teraz teraz tą swoją żonę. Szczerze? Nie lubiłam jej.
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Błyskawicznie zakończyłam połączenie i pobiegłam otworzyć. W drzwiach stałą Taylor.
-Czego chcesz? - zapytałam. Byłam w piżamie więc czułam się nie komfortowo.
-Ukradłaś mi chłopaka więc ja jestem sama. A ty masz dwóch. - pisnęła Swift po czym się rozpłakała.
-Nie no. - westchnęłam.
-Powiedział w wywiadzie, że kiedy jest w Paryżu myśli o tobie. Tak samo zeznał Louis. Proszę, pomóż mi go odzyskać. - płakała kobieta.
-Oczywiście. Po tym co o mnie mówiłaś to oczywiście Ci pomogę. - powiedziałam przewracając oczami.
-Nierób mi tego. Zrobię co tylko chcesz. - rozryczała się na dobre.
-Dobrze. Wchodź. -jęknęłam zrezygnowana. Taylor szybko weszła do domu.
Pokazałam jej gdzie ma poczekać po czym pobiegłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w to i oczywiście lekko się umalowałam. Zajęło mi to 20 minut. Od razu zbiegłam do Taylor.
-Jak mam Ci pomóc? - zapytałam mojego wroga.
-Albo mnie zechce z powrotem albo pożałuje decyzji. - powiedziała wrogo. Odsunęłam się od niej.
-Najpierw może zadzwonię do niego i porozmawiamy. - zaproponowałam. Swift nie spierała się z tym.
Sięgnęłam po telefon i wybrałam numer Harrego.
-Cześć misiu. - powiedział Styles. To było trochę krępujące bo rozmawialiśmy na głośno mówiącym.
-Hejka Hazza. - odpowiedziałam.
-Ciesze się, że dzwonisz. Czytałaś...
-Niestety nie. Ale pewna dziewczyna tak. Nie spodobało się jej to. - przerwałam mu w połowie zdania.
-Taylor Swift. Coś złego Ci powiedziała? - zdenerwował się Harry.
-Skąd. Mógł byś... No nie wiem. Dać jej kolejną szanse? - wyrzuciłam z siebie.
-Nigdy nie dawałem nam szansy. Przecież wiesz. - powiedział oburzony Harry.
-Pożałujesz. - krzyknęła Taylor.
-Cały czas nas słyszała? - przeraził się Hazza.
-Tak. - westchnęłam.
-Dlaczego jej pomagasz? Wiesz co ona o tobie mówiła! - zdenerwował się chłopak.
-Tak wiem. Ale chcę jej pomóc. - odpowiedziałam spokojnie.
-Jesteś niesamowita. Ona wyzywała Cię od nie wiadomo jakich a ty jej pomagasz. - westchnął Harry.
-Proszę. Zrozum wreszcie, że ja kocham Louisa. Nie Ciebie. Ty sobie wyobrażasz nie wiadomo co! Musisz wrócić do Swift bo inaczej samotnie się zestarzejesz marząc o tym, że Cię pokocham. - tłumaczyłam przyjacielowi.
-Nie potrafię. - westchnął Harry. Od razu się rozłączył.
-I co? Mam Harrego? - dopytywała się Taylor.
-Niestety nie. Ale wiem jak to zmienić. Ufasz mi? - chciałam polecieć z Swift moim samolotem do Paryża. Musiałam jednak być pewna, że mi ufa.
-Tak. - odparła.
*****
-Cześć Louis. Gdzie jesteście? - zapytałam mojego Jedynego ukochanego.
-W Starbucksie. - odpowiedział. Zapytałam o dokładny jego adres. Okazało się, że to niedaleko i szybko tam dojechałyśmy taksówką.
Kiedy weszliśmy do środa Harry podniósł wzrok i otworzył usta.
-Suzan powiedziałem nie. - powiedział gdy dosiadłyśmy się do ich stolika.
-Nie toleruję słowa nie. Zawsze dostaje to co chcę. - zaczęłam śpiewać angielską wersje piosenki Dody.
-Fajnie. - stwierdziła Taylor.
-To właśnie mówisz do Louisa wieczorami? - zażartował Harry. Louis wybuchł śmiechem.
-Vas Happening boys? - powiedziałam sposób jaki to robił Lou.
-Niestety tak do mnie nie mówi. - westchnął Louis.
-Louis. Wiesz, że nie musiałeś się przyznawać. - parsknęła śmiechem Taylor. Wszyscy zaczęli się na nią dziwnie patrzeć.
-Widzisz o czym mówiłem? Ona jest dziwna. Taka dojrzała. Sztywna. Ja wolałbym kogoś takiego jak ty. Jesteś ładna, miła, zabawna i naturalna. - powiedział Hazza.
-Ona jest moja. - powiedział Louis.Złapał mniw za ręke i wyszliśmy z kafejki.
-Co Ci się stało? - zapytałam zszokowana.
-Harry to podrywacz. Nie chcę Cię stracić! - odparł.
-Nie stracisz. Nigdy. - uspokoiłam chłopaka.
-Wierze Ci. Tak jak Harremu kiedy dziś rano przepraszał mnie za to, że Cię kocha. - powiedział smutno.
-Naprawdę? - zapytałam z nie dowierzaniem.
-Tak. Miejmy nadzieje, że jednak zostaniesz ze mną. Masz już dziewiętnaście lat. Nikt już nie ma wpływu n twoje decyzje. - stwierdził smutno Louis.
-Jakie nadzieje? Przecież ja tu przywiozłam dziś Taylor Swift żeby się ode mnie odczepił! - zdenerwował mnie już ten Louis. Czy on mi nie wierzył?
-Fajnie. - stwierdziła Taylor.
-To właśnie mówisz do Louisa wieczorami? - zażartował Harry. Louis wybuchł śmiechem.
-Vas Happening boys? - powiedziałam sposób jaki to robił Lou.
-Niestety tak do mnie nie mówi. - westchnął Louis.
-Louis. Wiesz, że nie musiałeś się przyznawać. - parsknęła śmiechem Taylor. Wszyscy zaczęli się na nią dziwnie patrzeć.
-Widzisz o czym mówiłem? Ona jest dziwna. Taka dojrzała. Sztywna. Ja wolałbym kogoś takiego jak ty. Jesteś ładna, miła, zabawna i naturalna. - powiedział Hazza.
-Ona jest moja. - powiedział Louis.Złapał mniw za ręke i wyszliśmy z kafejki.
-Co Ci się stało? - zapytałam zszokowana.
-Harry to podrywacz. Nie chcę Cię stracić! - odparł.
-Nie stracisz. Nigdy. - uspokoiłam chłopaka.
-Wierze Ci. Tak jak Harremu kiedy dziś rano przepraszał mnie za to, że Cię kocha. - powiedział smutno.
-Naprawdę? - zapytałam z nie dowierzaniem.
-Tak. Miejmy nadzieje, że jednak zostaniesz ze mną. Masz już dziewiętnaście lat. Nikt już nie ma wpływu n twoje decyzje. - stwierdził smutno Louis.
-Jakie nadzieje? Przecież ja tu przywiozłam dziś Taylor Swift żeby się ode mnie odczepił! - zdenerwował mnie już ten Louis. Czy on mi nie wierzył?
Bardzo dobre opowiadania; D
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie na http://niezapomniany-czas-czyli-o-ksiazkach.blogspot.com/