środa, 12 grudnia 2012

Part 17 Lirry

Dzisiaj Suzan już się od nas wyprowadziła bo miała kręcić reklamę pepsi razem z Messim. Nie wiem dlaczego zgodziłam się, aby oszukała Lokersa, ale tak jakoś wyszło. To chyba przez tą moją nienawiść do Swift. Ja codziennie jeździłam na uczelnię, a Li miał swoją robotę. Zazwyczaj ja jestem przed nim w domu, ale to on gotuje- ja nie potrafię.
Tak to dobry pomysł. Podjadę do domu chłopców- może któryś jest, a mi szczerze nie chce mi się samej siedzieć.
*********
Nacisnęłam dzwonek. Otworzył mi Zayn.
- Witaj Merry. Co tam u ciebie?- Spytał z uśmiechem.
- Wszystko ok. Tylko ty jesteś?
- Nie, jest jeszcze Harry...i...Taylor.- Powiedział z przekąsem mulat.
- Cholera!
- Nie przejmuj się. Oni się kłócą mówiąc delikatnie.- Chłopak uśmiechnął się szeroko, a ja odwzajemniłam mimikę.
- Cześć Harold!- Krzyknęłam w głąb mieszkania wchodząc do środka.
- Cześć Merry.- Loczek podbiegł do mnie i mocno przytulił.
- Ej, ej. Nie podrywaj naszej mammy.- Zawołał ze śmiechem Zayn i rzucił się na Hazzę, aby go ode mnie odciągnąć.
W tym momencie z pokoju wyszła Taylor.
- Co ty tu robisz?- Zapytała z jadem w głosie.
- Odwiedzam przyjaciół. A co nie wolno mi? Pamiętaj, że to nie jest twój dom.- Wybuchłam. Zayn widząc, że za chwilę po prostu uderzę tą idiotkę odciągnął mnie od niej. Na szczęście wyszła zanim zdążyłam zrobić coś głupiego.
- Idź i już nie wracaj!- Wrzasnął Harreh i zatrzasnął za nią drzwi.
***********
Na szczęście jest już strasznie ciepło i nie muszę ubierać się na tak zwaną ,,cebulkę". Przecież ja kąpię się już w naszym basenie. Naprawdę ten czas strasznie pędzi. Niedługo wakacje.
Weszłam do domu i zobaczyłam Liama siedzącego na kanapie.
- Cześć kochanie! Pamiętasz, że dzisiaj piątek?
- Tak. I co z tego?
- Za chwilę mamy samolot do Las Vegas!
- Co? Ale ja nie jestem spakowana.- Powiedziałam z oporem.
- Wiem. Wszystko kupimy już tam. Ciuchy itp. sama wiesz...- Powiedział, a jego oczy zabłysły radośnie.
- No dobra. Daj mi się tylko przebrać.- Poddałam się i poszłam smętnie do garderoby.
Ubrałam To i pojechaliśmy na lotnisko.
*****
Na lotnisku jest strasznie dużo paparazzi co Liamowi trochę nie pasuje, ale ja się do nich uśmiecham.
Usiedliśmy w samolocie w pierwszej klasie. Z rozmyślań o tym jaką szczęściarą jestem wyrwały mnie dziewczyny, które rzuciły się z piskiem na mojego chłopaka.
- OMG! W necie pisali prawdę! To Liam Payne i Merry Bray.- Wrzeszczały.
Li był naprawdę przerażony.
- Hahahahahahahahahahahaha!- Wybuchłam niepohamowanym śmiechem.
- Co ty odwalasz?- Zapytał ze zdziwieniem.
- Twoja...mi-na... .-Wykrztusiłam dalej się śmiejąc.
- DASZ AUTOGRAF?
- MOGĘ ZROBIĆ Z TOBĄ ZDJĘCIE?- Fanki przepychały i przekrzykiwały się.
- Jeśli chcecie to pstryknę wam fotki.- Powiedziałam uśmiechając się do nich i poczułam, że obudziła się we mnie moja pasja- fotografowanie.
PROSZĘ ZAJĄĆ MIEJSCA I ZAPIĄĆ PASY ZA CHWILĘ STARTUJEMY.
Dziewczyny chcąc nie chcąc musiały sobie iść.
- Co się stało? Kochanie? Co Ci jest?- Spytałam widząc smutną minę chłopaka.
- No bo ty przeze mnie będziesz miała gorsze życie. No wiesz ciągle śledzący cię paparazzi, dziennikarze i inne takie prasowe i telewizyjne hieny.
- Nie przejmuj się. Dam sobie radę. A teraz uśmiechnij się, bo lecimy do Las Vegas!- Wykrzyknęłam z radością.
**********
Weszliśmy do 5-gwiazdkowego hotelu. Boy hotelowy wziął nasze walizki i zaprowadził nas do naszego pokoju. Od razu po odstawienia bagaży, w których prawie nic nie było udaliśmy się na zakupy.
Nabyłam ToToToToToToToToTo.
- Już? Możemy iść?- Spytał z nadzieją w głosie chłopak po wyjściu z ogromnego sklepu.
- Jasne. Teraz choć do hotelu. Ja się przebiorę i możemy gdzieś iść.- Powiedziałam z szerokim uśmiechem.
*********
Ubrałam To i To, a włosy rozpuściłam.
- Wow ślicznie wyglądasz.
- Nie zachwycaj się tak tylko choć do kasyna.- Powiedziałam z zapałem.
- Dobrze, ale obiecaj, że obędzie się bez picia. Wiesz, że ja nie mogę i, że nie chcę aby moja dziewczyna była pijana.
- Ok.
Weszliśmy do najbliższego kasyna i wymieniliśmy pieniądze na żetony. Ja od razu poszłam do automatu.  Maszyna pokazała, że wygrałam.
- Jeeeeeeest! Li mamy już 5 tys. baksów.
- Nie bo 15 tys.
Po dwóch godzinach zrobiliśmy się głodni, więc odebraliśmy wygraną i bogatsi niż weszliśmy- wyszliśmy.
Poszliśmy do kameralnej restauracji. Po zjedzeniu posiłku znów udaliśmy się do kasyna, w którym graliśmy do 3 nad ranem.
*****
W końcu wróciliśmy do hotelu. Ja poszłam się myć.
- Li, ale tu jest tylko jedno dwuosobowe łóżko.- Stwierdziłam ze zdziwieniem dopiero teraz je zauważając.
- Wiem. Przeszkadza Ci to?- Spytał z zatroskaniem chłopak.
- Nie. Jestem zmęczona. Położę się już a ty idź się myć.
Położyłam się i czekałam na Li. Chłopak położył się obok mnie. Zasnęłam momentalnie.
*********
Obudziłam się jako pierwsza, więc wstałam cicho, aby nie obudzić ukochanego i poszłąm do łazienki trochę się ogarnąć. Naciągnęłam ToToTo, a włosy zaplotłam w kłosa.
- Co tak wcześnie wstałaś?- Spytał mój ukochany, który właśnie się obudził.
- Nie wiem. Wstawaj szybko i choć na spacer.
Cały dzień włóczyliśmy się po Las Vegas, a wieczorem wróciliśmy do Londynu. Nie obyło się oczywiście bez fanek i paparazzi, ale mi oni nie przeszkadzali. Bardzo lubię Directionerki.

1 komentarz: