piątek, 8 lutego 2013

Imagin cz.2 ~Lirry

- Przepraszam za spóźnienie. - Wybąkałaś i zaczęłaś szukać wzrokiem wolnego miejsca. Jak na złość wolne było tylko przy NIM.
- [t.i.] usiądź obok Harolda.- Powiedział oschle nauczyciel. 
Powlokłaś się do ławki.
- Cześć.- Szepnął chłopak uśmiechając się słodko. Ach te jego dołeczki. Ej [t.i.] opanuj się. To twój wróg.- Skarciłaś się w duchu. Już całkiem go nie rozumiałaś. Najpierw cię obraża, a potem zachowuje się tak jakbyście byli przyjaciółmi.
- [t.i.] przepraszam, że tak się zachowywałem. Ja Cię… kocham.-Powiedział z czułością.
Przez twoje ciało przeszła fala ciepła. Uśmiechnęłaś się szeroko. W końcu zadzwonił dzwonek. Wyszłaś na korytarz trzymając twojego i tylko twojego chłopaka za rękę. Na szczęście był już koniec lekcji. Harry zaproponował, że możecie pójść na spacer, a ty się zgodziłaś. Spacerowaliście po parku trzymając się za rękę i uśmiechając się do siebie, aż w końcu stało się to o czym marzyłaś od kilku godzin. Chłopak pocałował cię namiętnie, a ty to odwzajemniłaś.

Imagin cz. 1 ~Lirry

Dedykuję go Larremu. Słońce Ty moje zdrowiej i idziemy na naleśniki. :*



[t.i.]- twoje imię
[i.t.s.]- imię twojej siostry
Obudził cię budzik z tą wkurzającą melodyjką, której nie potrafisz zmienić.
-Zabiję Cię  [i.t.s.]!- Krzyknęłaś.
- Oj tam. Nie przesadzaj tylko wstawaj.- Powiedziała wyciągając cię za rękę z łóżka.
W końcu wygrzebałaś się z pod kołdry i ubrałaś to. Włosy spięłaś w kitka i już byłaś gotowa do tej beznadziejnej szkoły. Zarzuciłaś plecak na ramiona i wybiegłaś nie czekając na siostrę. W połowie drogi, a dokładniej przed przejściem, na którym musiałaś czekać bo było czerwone światło [i.t.s.] cię dogoniła.
- Co się stało?- Spytała zdyszana.
- A  co miało się stać?- Spytałaś ze zdziwieniem.
- No wybiegłaś tak nagle.
- Sama nie wiem…- Odpowiedziałaś.
 Resztę drogi szłyście w milczeniu.
W szkole [i.t.s.] poszła z przyjaciółmi a ty zostałaś sama tak jak zwykle.  Szłaś korytarzem do swojej szafki po książki. Otworzyłaś i wyjęłaś podręczniki od historii. Już chciałaś iść pod klsę, bo za chwilę miał być dzwonek, ale ktoś na ciebie wpadł. No tak. To znowu ten porąbany Harry.
- Jak chodzisz!?- Spytałaś ze zdenerwowaniem.
- Normalnie. No weź nie wrzeszcz, bo wszyscy się na nas gapią. Nie chcę, żeby ludzie widzieli, że z tobą rozmawiam. To popsuje mi reputację.- Powiedział i poszedł.
 Podniosłaś się z ziemi, a po twoim policzku mimowolnie pojawiły się łzy. Nie chciałaś, żeby ktoś a w szczególności on zobaczyli, że płaczesz, więc poszłaś do łazienki.

czwartek, 7 lutego 2013

Part 27 ~Lirry

Tego Parta chciałabym zadedykować Anecie Czeszejko. Kochana zdrowiej mi tu szybko i w ferie masz być zdrowa :*.

Zwlokłam się z łóżka. Poszłam do kuchni. Z lodówki wyjęłam jogurt naturalny. Czy ja o czymś nie zapomniałam? No tak! Dzisiaj chłopcy wracają. Odstawiłam napój z powrotem i przebrałam się. Wybiegłam z domu i pojechałam po Ingrid.
- Cześć kotku.- Powiedziałam do przyjaciółki.
- Hej! Coś późno przyjechałaś.
- No wiem. Sorry.  Zapomniałam.- Powiedziałam ze skruchą.
- Jak mogłaś zapomnieć, że Twój ukochany wraca?! A wczoraj jeszcze o tym rozmawiałyśmy!- Nawrzeszczała na mnie.
- Uspokój się! Okres masz, że tak szybko się denerwujesz? Każdemu może się zdarzyć.- Burknęłam.
- A może Ty masz kogoś na boku? Co?- Spytała zadziornie.
- Chcesz mnie wredna żmijo wkurzyć?!- Byłam nieźle zdenerwowana.
Ruszyłam. Po 15 minutach jazdy Ingrid się odezwała.
- Merry... Przepraszam, nie chciałam Cię zdenerwować. Nie mam pojęcia dlaczego to powiedziałam. Nigdy nie podejrzewałabym Cię o to, że zdradzasz Liama.
- To dzięki Ci za to.- Odpowiedziałam lekko się uśmiechając.
**********************************************************
Suzan już była. Po chwili zjawili się również chłopcy. Jako pierwsza do busa wpadła jak rakieta Ingrid. Po chwili wysiadł Louis a za nim on.
- Li! W końcu jesteś!- Krzyknęłam i rzuciłam się chłopakowi na szyję.
- Merry! Kotku, w końcu... Strasznie tęskniłem!
Wsiedliśmy do samochodu i ruszyłam.
*********************************************************
- Co o tym sądzisz?- Spytał.
- Przepraszam, czy mógłbyś powtórzyć? Zamyśliłam się.
- Pytałem, czy chcemy pojechać razem na wakacje, do ciepłych krajów.
- Jasne!- Ucieszyłam się. - Tylko, że ja mam studia...- Mój zapał osłabł.
- Zobaczymy co da się zrobić.
W końcu dojechaliśmy do domu.
- Jak ślicznie!- Zawołał chłopak z zachwytem.
- Przecież nic się nie zmieniło.- Zauważyłam.
- Ten dom zawsze był piękny, ale teraz jest mój, a Ty w nim.
- Pomagałam Suzan opiekować się dziećmi.- Zmieniłam krępujący mnie temat.
- Tak? Jesteś kochana.- Powiedział i pocałował mnie namiętnie.

Adventure 50 cz.3

        Wstałam totalnie zmęczona. Całą noc nie spałam. Można się domyślić dlaczego. Później jeszcze rozmawiałam z Louisem chyba dwie godziny. Mieliśmy tyle tematów do omówienia.
        Poszłam do dzieci. Jeszcze spały więc zeszłam na dół zrobić śniadanie. Właściwie tylko dla mnie i Lou bo dzieci jadły jeszcze jakieś kaszki. Nie była co do niech przekonana ale dzieciom smakowały. Ku mojemu zaskoczeniu.
        -Ale masz fryzurę. - powiedziałam do Louisa schodzącego na dół.
        Jego włosy rozchodziły się każdy w swoją stronę. Wyglądał jakby go prąd kopnął.
        -Nie marudź. Nie mogę nic z tym zrobić. - powiedział robiąc obrażoną minę.
        Zaczęłam się śmiać. Louis zaraz po mnie.
        -Mamo! - usłyszałam nagle z góry.
        Szybko pobiegłam do pokoju dzieci. Nancy i Tommy już nie spali. Wyjęłam ich z łóżek i zniosłam na dół. Louis przyglądał się nam z podziwem. Tak jakbyśmy byli jakimś aniołem zstępującym z nieba.
        -Czego ja się dorobiłem... - westchnął szczęśliwy.
        -Dziwnej fryzury. - zaśmiała się Nancy.
        Lou się zarumienił. Ja i dzieci zaczęliśmy się śmiać.
        -A nie mówiłam? - spytałam.
        -Mówiłaś. - przyznał.
        W końcu zrobiłam śniadanie i przygotowałam się na próbę. Umyłam się i ubrałam to. Gdy byłam gotowa zrobiłam to samo z dziećmi i już chciałam wyjść gdy nagle Louis złapał mnie za rękę.
        -Mogę spędzić z dziećmi dzień? Wiesz, ty sobie spokojnie poćwiczysz a ja poznam bliżej moją rodzinę. - zaproponował Louis.
        -Po co się pytasz? Mogłeś powiedzieć po prostu, że chcesz. - powiedziałam i oddałam mu Nancy i Tommiego.
        Od razu pojechałam do studia nagraniowego. Nagrałam zupełnie nową piosenkę. nazywała się Next 2 you. Całkiem mi się podobała. Ba! Bardzo mi się podobała. Bez przerwy nuciłam ją pod nosem. Śpiewałam ją pod prysznicem.
        -Pięknie. Nic nie trzeba poprawiać. To skrzywdziłoby tą piosenkę. - powiedział inżynier muzyczny.
        Byłam szczęśliwa, że tak szybko mi poszło. Postanowiłam jak najszybciej wrócić do domu. Trafiłam tam w pięć minut.
        Gdy weszłam zobaczyłam Louisa bawiącego się z dziećmi. To było takie słodkie.
        -Mama wróciła! - powiedział Tommy i przeraczkował do mnie.
        Podniosłam go i mocno przytuliłam.
        -Maminsynek. - powiedział Louis.
        Tommy zaczął płakać. Rzuciłam Louisowi podirytowane spojrzenie. Na razie wolałam to jednak przemilczeć. Najpierw uspokoiłam Tommiego i położyłam bliźniaki spać.
         -Jak mogłeś tak powiedzieć do Tommiego! - powiedziałam do Louisa z wyrzutem.
         -Przepraszam. Nie wiedziałem, że się rozpłacze. - próbował się usprawiedliwić Lou.
         -Nic dziwnego. Przecież się praktycznie nie znacie. Ja i Marry nauczyłyśmy mówić dzieci. To kumpel Nialla nauczył chodzić Nancy. A ty byłeś wtedy w trasie. Musiałabym sobie radzić sama gdyby nie oni. - powiedziałam ironicznie.
         -No przepraszam, że w ten sposób pracuje. A dlaczego ty wtedy nie pracowałaś? - powiedział lekko poddenerwowany.
         -Musiałam. Nie pamiętasz już co powiedział twój menadżer? - powiedziałam zła.
         Nie krzyczałam bo nie chciałam obudzić dzieci.
         -Wiem. - warknął.
         -No właśnie. Musiałam wyjechać, żeby urodzić dzieci. - powiedziałam odwracając się od niego.
         -Co nie zmienia faktu, że musiałem wyjechać. - ciągnął dalej.
         -Musiałeś? Ale powinieneś też zająć się rodziną. - powiedziałam i wyszłam z pokoju.
         Wyszłam na zewnątrz. Poza domem było cicho i ciemno. Zadzwoniłam do Harrego i poprosiłam, żeby po mnie przyjechał. Po cichu wzięłam dzieci z pokojów i zeszłam z nimi dół.
         -Dlaczego chcesz wyjechać? - spytał mnie Hazza gdy weszłam do samochodu.
         -Louis mnie denerwuję. Jutro wrócę. - powiedziałam.
         -Mogłaś chociaż zostawić dzieci. - powiedział.
         Dopiero teraz zdałam sobie sprawę tego co zrobiłam.
         -Harry, zrobiliśmy bardzo złą rzecz. - powiedziała obracając głowę w jego stronę.
         -Jeśli Louis się nie dowie to nie będzie wcale taka zła. - powiedział uśmiechając się jak zawsze.
         -Dowie się. Nie jest ślepy. Zawracaj. - rozkazałam.
         Szybko zawrócił.
         -Miło było was zobaczyć. - powiedział Harry gdy brałam dzieci z samochodu.
         -Ciebie też. Jesteś moim bratem . - powiedziałam i puściłam mu oko.
         Weszłam do domu. Louis zbiegł ze schodów i mocno mnie przytulił.
         -Miałaś racje. nie powinienem wyjeżdżać. Zdałem sobie z tego sprawę dopiero kiedy zobaczyłem, że was nie ma. Pomyślałem wtedy jak bardzo was kocham. - powiedział płacząc.
         Zdarzało mu się to niezmiernie rzadko. Jeśli już płakał to musiał mieć powód.

wtorek, 5 lutego 2013

Adventure 50 cz.2

       Jednak zgodziłam się, żeby wrócić do show biznesu. Wciąż się bałam, że nie powinnam tego robić. Moje dzieci zostały z opiekunką bo kolega Nialla nie mógł. Nie ufałam tej kobiecie.
       -Pięć minut. - powiedział Kevin.
       Musiałam już iść. Maiłam wyskoczyć z pod sceny. Trochę się bałam bo jeszcze nigdy tak nie robiłam. Stanęłam ostrożnie na wyskoczni i po chwili stałam na scenie i zaczęłam śpiewać jedną z moich najstarszych piosenek. (Together)
        Moi fani zaczęli piszczeć. Poczułam narastającą we mnie siłę. To właśnie jest wynagrodzenie tego, że całymi dniami chodzą za tobą paparazzi. To uczucie które cię przeszywa od palców u rąk do palców u nóg.
*****
         Po koncercie miałam spotkanie z fanami. Dość szybko poszło. Tylko kilka zdjęć, przytulały mnie i pytały jak się czują moje dzieci i Louis. To było bardzo miłe spotkanie.
         Od razu po tym wróciłam do domu. Wbiegłam do pokoju dzieci. Leżały w swoich łóżeczkach i grzecznie spały. Zbiegłam na dół podziękować opiekunce.
         -Świetnie się pani spisała. - powiedziałam szeroko się uśmiechając.
         -Wcale nie. Muszę się do czegoś przyznać. Zgubiłam pani koty. - powiedziała spuszczając głowę.
         Ostatnio jeden z moich kotów zdechł i Louis mi kupił dwa nowe. Były jeszcze zupełnie małe.
         -Jak pani mogła? Zostawiłam pani w opiece dwójkę małych, nawet jeszcze nie potrafiących chodzić dzieci a pani je zgubiła?! - krzyknęłam rozzłoszczona.
         -Muszą być w domu. - odpowiedziała kobieta.
         Zaczęłyśmy szukać. Jednak nigdzie ich nie było. Zadzwoniłam do Marry. Jak zawsze była prawie od razu. Cieszyłam się, że miałam zawsze na kim polegać.
         -Dziękuje Ci, że tak szybko przyjechałaś.
         -Gdzie są Nancy i Tommy? - spytała przerażona.
         -Co? - zdziwiłam się.
         -Mówiłaś, że dzieci zginęły.
         -Tak. Ale miałam na myśli koty. - powiedziałam.
         Marry zaczęła się śmiać.
         -Jejku. Mówiłaś o nich jak o ludziach. - westchnęła chichocząc.
         -Dla mnie nie ma różnicy. - powiedziałam.
         Nie znalazłyśmy tych kotów. Nie miałam żadnych zdjęć. Mogłam ich już nigdy nie zobaczyć.
*****
         Minęło kolejne kilka miesięcy. Był to dla mnie wielki dzień. Dziś Louis miał przyjechać z powrotem do domu. Ale to nie wszystko. Nasze dzieci miały dziś skończyć rok. Rok! Były takie słodkie. Potrafiły już mówić i chodzić. Louis się zdziwi jak to zobaczy.
         Zobaczyłam nadjeżdżający z oddali autobus. To byli oni. Pierwszą osobą która WESZŁA (tak weszła) do autobusu była Ingrid. Wleciała tam niczym rakieta. Po chwili z autobusu wyszedł Louis. Nie mogłam się powstrzymać i zaczęłam biec w jego stronę. 
         Rzuciłam mu się na szyje z płaczem. Płakałam ze szczęścia pierwszy raz w życiu. Jeszcze nigdy nie byłam aż taka szczęśliwa? Muszę to jakoś nadrobić.
         Louis pocałował mnie w policzek. Czułam jak dziwny impuls przeszedł mi po nim. Dawno nie czułam się tak kiedy Lou mnie dotykał. Ostatnio czułam się tak... dwa lata temu?
         -Jedziemy do domu? - spytał gładząc mnie po głowie.
         Nie mogłam nic powiedzieć więc tylko przytaknęłam. Szybko byliśmy w domu. Louis był zmęczony więc szybko jechałam.
         -Chcesz jeszcze zobaczyć dzieci? Dawno Cię nie widziały ale Cię znają z telewizji. Często im Cie pokazywałam na zdjęciach. - powiedziałam gdy zdejmował kurtkę.
         -Wręcz muszę je zobaczyć. - powiedział.
         W tym momencie z góry zszedł kolega Nialla.
         -Możesz iść do domu Tom. - powiedziałam uśmiechając się do chłopaka.
         -Dzięki. Pa! - powiedział i praktycznie w tym momencie już go nie było.
         Poszłam z Louisem na górę do pokoju dzieci. Lou patrzył na nie jakby z nutką podziwu i zdziwienia.
         -Urosły. - powiedział.
         Nancy i Tommy odwrócili główki w stronę Louisa.
         -Tata? - spytała dziewczynka.
         -Tak. - powiedział Louis.
         Nancy szybko wstała z podłogi i pobiegła w stronę Lou. Przytuliła go w nogę tak jak mnie zawsze gdy wracałam do domu np. ze sklepu albo próby.
         Lou wziął Nancy na ręce i mocno przytulił. Z taką niezwykłą czułością. Jego oczy błyszczały od łez. Tommy się tylko temu przyglądał. Potrafił więcej powiedzieć niż Nancy ale za to nie potrafił chodzić. Po prostu mu to nie wychodziło.
         Nagle nastąpiło coś nieoczekiwanego. Tommy wstał z ziemi lekko się telepiąc i nieudolnie podbieg do ojca. Pod koniec złapał się jego nogawki żeby nie upaść.
         -Tata. Gdzie byłeś tyle czasu? - zapytał.
         Po policzku Louisa zaczęła spływać łza. Widziałam, że próbuje zachować zimną krew ale mu to nie wychodzi.
         Tommiego też wziął na ręce.
         -Mówiła, że Cie znają. - powiedziałam szeroko się uśmiechając.
         Louis odłożył je na ziemie. Były zmęczone. Ich małe oczka były zaspane.
         -Tato położysz nas spać? - spytał Tommy.
         -Oczywiście. - odpowiedział Boo Bear.
         To było takie słodkie.
         Poszłam do pokoju poczytać książkę. Po chwili Louis do mnie dołączył.
         -Jest łatwiej je uśpić niż kiedyś. - powiedział chłopak.
         -Wiem. Tommy już nie płacze. - powiedziałam.
        Louis uśmiechnął się szeroko i usiadł obok mnie na łóżku.
        -Nie było mnie prawie rok. Przez ten cały czas musiałem wstrzymywać. - szepnął mi na ucho.
        -Zbok. - powiedziałam odsuwając się do niego.

Part 26 ~Lirry

Boże jak ten czas szybko mija. Jeszcze przed chwilą byłam singielką, później Suzan urodziła dwójkę ślicznych dzieci, następnie wzięła ślub z Louisem, a teraz chłopcy wyjeżdżają w trasę koncertową. Nie, nie płakałam. W sensie nie płakałam na zewnątrz, ale w środku serce mi pękało. Jestem ciekawa jakim cudem udało mi się nie pokazać mojego smutku.
 Właśnie wróciłam ze Starbucksa, w którym byłam wraz z Ingrid i Suzan. Siedzę sama w salonie i się nudzę. Poszłam się przebrać. Nie wiem dla czego to zrobiłam.Wyszłam z domu.
**********************************
- Chcę pobiegać w deszczu!- Zaśmiałam się, wrzeszcząc w ciemność.
Jak na zawołanie deszcz lunął z nieba. Zdjęłam buty i biegałam po ogrodzie. Tusz mi się rozmazał, ale to nic. Chwilę eufori przerwał mi telefon.
- Halo?- Spytałam ze złością.
- Masz ochotę na kino?- Spytał ktoś. Znałam ten głos. Eureka! To przecież Alex.
- Cześć Alex. Coś dawno się nie odzywałeś.- Powiedziałam z zaskoczeniem, ale i lekkim wyrzutem.
- Wiem i przepraszam, ale byłem w Holandii. Pracowałem. Ale już wróciłem. To co masz ochotę???
- Tak... Jasne! A więc... Za ile się spotkamy?
- No nie wiem. Może za godzinę???
- Ok.- Powiedziałam szczęśliwa. Yeah. Odzyskałam starego przyjaciela. A już myślałam, że o mnie zapomniał.
- To będę po Ciebie.- Stwierdził.
Wtedy przypomniało mi się, że on nie wie, że ja się przeprowadziłam.
- Ale Alex... Ja już nie mieszkam w tamtym domu. Może spotkajmy się pod kinem, co?
- No dobrze. Pa!
- Pa!
Wstałam z ziemi i ubrałam buty. Pobiegłam do domu. Nie wiem co mi odwaliło. Dlaczego biegałam w deszczu i to w tej sukience (dostałam ją od Liama)??? Poszłam do łazienki i doprowadziłam swoje włosy z pomocą suszarki i szczotki do normalności. Przebrałam się w to. Wsiadłam do samochodu i ruszyłam.
****************************************************
Stałam przed kinem i zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu przyjaciela. W końcu go zauważyłam. Nie wołałam, bo chciałam sprawdzić czy mnie rozpozna. Nie, nie poznał. W sensie chyba mnie widział, ale prawdopodobnie nie poznał.
- Alex! - Zawołałam.
- Merry?! To Ty? Jeju, nie poznałem Cię!!!
Rzuciliśmy się sobie w objęcia.
- No to co? Może najpierw dasz się wyciągnąć na herbatę?- Spytał z szerokim uśmiechem.

niedziela, 3 lutego 2013

Titanic. W głównych rolach ja i Hazza.

Mam jakieś porąbane sny. Dziś śniło mi się, że ja jestem Rose z Titanica a Harry to Jack. Nie ma to jak moje zrąbane sny...