Pewnie i tak nikt nie weźmie w nim udziału ale chciałam ogłosić konkurs!!!!!!! Jeśli chcecie możecie wziąć w nim udział. A jeśli nie chcecie to i tak weźcie bo warto. Tak, wiem. Niektórzy mają fajniejsze zajęcia niż to co zaraz powiem. A inni nie więc to teraz czytają.
Okej, okej.
Więc mam dziś zaszczyt ogłosić wam, że organizuje konkurs na najlepszy Adventure z punktu widzenia... No nie wiem Kasi, Asi, Ani, Kai, Natalii czy jak wam tam na imię. Jeśli mi się spodoba, gratulacje przeszedłeś do następnego etapu. Masz szanse stać się jedną (bądź jednym ale chłopcy chyba tego nie czytają) z nas. Tylko nie miej zbyt wielkich nadziei bo hasła i tak Ci nie podamy.*********3 Resztę zgadnijcie sami.
Przeciągam ale to dlatego, że was kocham. Ok. Kończę.
I love you, Thenk you!
sobota, 19 stycznia 2013
Adventure 42
W radiu leciała piosenka The Pussycat Dolls Hush Hush. Nuciłam ją sobie pod nosem. Dość mi się podobała. Mogłam słuchać jej godzinami. Za to nie przepadałam za Britney Spirs. Zawsze kiedy słyszałam jej imię albo głos zatykałam uszy.
-Hush, Hush! Hush, Hush. - śpiewałam.
Powoli już dojeżdżałam do domu więc zwolniłam, żeby dotrwać do końca piosenki. Przed domem stał palący Zayn.
-Debil! - krzyknęłam naciskając klakson.
-Dlaczego? - spytał wzruszając ramionami.
Przewróciłam oczami i zaparkowałam na podjeździe. Zamykając drzwi samochodu mocno nimi trzasnęłam.
-Nie powinieneś. - powiedziałam rzucając mu wrogie spojrzenie.
-Hej! Ale to przecież nie ja jestem w ciąży. - zażartował sobie.
-Ja też nie. - powiedziałam uśmiechając się lekko.
Miał dziwną minę. Chyba był zdziwiony ale trudno było stwierdzić.
-Co ty zrobiłaś... - szepnął.
Weszłam do domu. Louis stał obok wejścia.
-Musimy porozmawiać. - powiedział.
Po chwili pojawili się też inni chłopcy.
-Dobra. - powiedziałam obojętnie.
Usiedliśmy w salonie. Wszyscy rzucali poważne spojrzenia.
-Wiemy wszystko. Louis nam powiedział. - zaczął poważnie Liam.
-Ty nie chcesz tego dziecka. Louisowi może też na dobre nie wyjść. - powiedział śmiertelnie poważnie Niall.
-Poza tym nie chciałem nigdy mieć w tym wieku dziecka. - dodał szybko Louis.
-A myślisz, że ja tak? - zapytałam z kpiną.
-Skąd. Po prostu chcemy się upewnić, czy ty jesteś gotowa na macierzyństwo. - bronił się Harry.
-Nie. Dlatego postanowiłam usunąć to dziecko. - powiedziałam jakby nigdy nic i podreptałam na górę.
Wzięłam długi prysznic. Później ubrałam się w to. wychodząc z garderoby zobaczyłam 1D stojących przed drzwiami.
-Nie zgadzam się. - powiedział Louis.
-A ktoś Cię pyta o zdanie? - spytałam.
-Po prostu uznałem, że w tej sprawie akurat też jest ważne. - powiedział ze złowrogim spojrzeniem.
-Ok. To noś 4 kilogramowy worek na ziemniaki przez 6 miesięcy. Do tego będę cię codziennie waliła patelnią w brzuch i dawała ci jednocześnie śledzie i lody. A pod koniec zrobię ci sama operacje przeszczepu wątroby, żebyś doznał tego bólu. - powiedziałam szorstko.
-Są też plusy. - bronił się Louis.
-Wychowywanie niewdzięcznego bachora? - powiedziałam sarkastycznie.
-Jak się tak na to patrzy... - westchnął.
-Trzeba być realistą. - powiedziałam poważnie i zeszłam na dół.
-Hush, Hush! Hush, Hush. - śpiewałam.
Powoli już dojeżdżałam do domu więc zwolniłam, żeby dotrwać do końca piosenki. Przed domem stał palący Zayn.
-Debil! - krzyknęłam naciskając klakson.
-Dlaczego? - spytał wzruszając ramionami.
Przewróciłam oczami i zaparkowałam na podjeździe. Zamykając drzwi samochodu mocno nimi trzasnęłam.
-Nie powinieneś. - powiedziałam rzucając mu wrogie spojrzenie.
-Hej! Ale to przecież nie ja jestem w ciąży. - zażartował sobie.
-Ja też nie. - powiedziałam uśmiechając się lekko.
Miał dziwną minę. Chyba był zdziwiony ale trudno było stwierdzić.
-Co ty zrobiłaś... - szepnął.
Weszłam do domu. Louis stał obok wejścia.
-Musimy porozmawiać. - powiedział.
Po chwili pojawili się też inni chłopcy.
-Dobra. - powiedziałam obojętnie.
Usiedliśmy w salonie. Wszyscy rzucali poważne spojrzenia.
-Wiemy wszystko. Louis nam powiedział. - zaczął poważnie Liam.
-Ty nie chcesz tego dziecka. Louisowi może też na dobre nie wyjść. - powiedział śmiertelnie poważnie Niall.
-Poza tym nie chciałem nigdy mieć w tym wieku dziecka. - dodał szybko Louis.
-A myślisz, że ja tak? - zapytałam z kpiną.
-Skąd. Po prostu chcemy się upewnić, czy ty jesteś gotowa na macierzyństwo. - bronił się Harry.
-Nie. Dlatego postanowiłam usunąć to dziecko. - powiedziałam jakby nigdy nic i podreptałam na górę.
Wzięłam długi prysznic. Później ubrałam się w to. wychodząc z garderoby zobaczyłam 1D stojących przed drzwiami.
-Nie zgadzam się. - powiedział Louis.
-A ktoś Cię pyta o zdanie? - spytałam.
-Po prostu uznałem, że w tej sprawie akurat też jest ważne. - powiedział ze złowrogim spojrzeniem.
-Ok. To noś 4 kilogramowy worek na ziemniaki przez 6 miesięcy. Do tego będę cię codziennie waliła patelnią w brzuch i dawała ci jednocześnie śledzie i lody. A pod koniec zrobię ci sama operacje przeszczepu wątroby, żebyś doznał tego bólu. - powiedziałam szorstko.
-Są też plusy. - bronił się Louis.
-Wychowywanie niewdzięcznego bachora? - powiedziałam sarkastycznie.
-Jak się tak na to patrzy... - westchnął.
-Trzeba być realistą. - powiedziałam poważnie i zeszłam na dół.
piątek, 18 stycznia 2013
69
Czy tylko ja uważam, że nasza wczorajsza liczba wyświetleń jest dziwna? Data: 2013-01-17 = 69 wyświetleń. Ok. O Harry!!!!!!!!!!!!
Krótka historia i... podziękowania ~Lirry
Najpierw chciałabym Wam podziękować za te ponad 2100 wejść. Jesteście naprawdę kochani. Nigdy nie spodziewałam się, że osiągniemy taki sukces.
A teraz suprise. Historia powstania naszego bloga.
1. Kiedyś w szkole wpadłam na pomysł nagrywania filmików i wrzucania ich na youtube z Larrym.
2. Larry wymyślił nazwę, a ja stworzyłam na tej samej przerwie co wpadłam na pomysł konto (na telefonie).
3. Zachciało mi się prowadzić bloga, więc go założyłam.
4. Pomysł z filmikami nie wypalił, ale blog został.
5. Larry napisała 1 opowiadanie.
6. Strasznie nas to wciągnęło.
A teraz suprise. Historia powstania naszego bloga.
1. Kiedyś w szkole wpadłam na pomysł nagrywania filmików i wrzucania ich na youtube z Larrym.
2. Larry wymyślił nazwę, a ja stworzyłam na tej samej przerwie co wpadłam na pomysł konto (na telefonie).
3. Zachciało mi się prowadzić bloga, więc go założyłam.
4. Pomysł z filmikami nie wypalił, ale blog został.
5. Larry napisała 1 opowiadanie.
6. Strasznie nas to wciągnęło.
Adventure 41
Szliśmy z Louisem powoli po parku. Padał deszcz a my nie mieliśmy parasola więc postanowiliśmy po prostu zmoknąć.
-Ale to romantyczne. - zaśmiałam się.
-Harry zawsze o tym marzył. - powiedział Louis szeroko się uśmiechając.
-Teraz może. Wrócił sobie do tej swojej Taylor Swift. - burknęłam pod nosem.
Nagle poczułam, że ktoś mnie ciągnie za rękę. To był jakiś obcy mi chłopak. Był dość wysoki. Wyższy ode mnie. Miał krótkie, ciemne włosy i lekko piegowatą twarz.
-Puść mnie idioto. - powiedziałam uwalniając rękę z uścisku.
Nie wiem czy to on za mocno trzymał moją rękę czy co ale się wywalił.
-Żyjesz? - spytałam.
Chłopak szybko wstał i się otrzepał.
-Jasne. - odrzekł.
W jednej chwili popchnął Louisa na ziemie. Nietrafnie Tomlinson uderzył się w głowę i zaczął krwawić. Spojrzałam z wyrzutem na piegowatego chłopaka.
-Pedał. - syknęłam i sprzedałam chłopakowi mocnego kopniaka.
Aż skurczył się z bólu. Ja w tym czasie zadzwoniłam po karetkę. Pojawiła się w mgnieniu oka.
-Łeb mnie boli. - powiedział Louis gdy nakładali mu opatrunek na głowę.
Uśmiechnęłam się do niego. Niestety wcale nie było fajnie. Co jeśli coś mu się stanie? Jeśli tego nie przeżyje.
No cóż jestem ciekawa co zrobili w karetce gdy nagle zemdlałam. Urwał mi się, że tak powiem, film.
Ocknęłam się w szpitalu. Głowa mnie strasznie bolała i miałam mdłości. W moim pokoju siedziała pielęgniarka.
-Obudziła się pani. Więc kazali mi przeszkadzać dwie wiadomości. Są raczej neutralne. Więc pierwsza jest taka, że pan Tomlirson już dawno opuścił szpital a druga jest taka, że jest pani w ciąży. - powiedziała jakby nigdy nic.
Byłam w szoku. Skuliłam się i położyłam na bok. Nie wiedziałam co mam teraz zrobić. Mogłabym ewentualnie usunąć to dziecko. Ale Louis mógłby się na to nie zgodzić. Jeślibym mu nie powiedziała czułabym się nie w porządku.
-Mogłaby pani wyjść? - spytałam.
Po chwili zadzwoniłam do Louisa.
-Nie wiem jak dla ciebie ale moim zdaniem mam złą wiadomość. - powiedziałam lekko przerażona.
-Co się stało? - powiedział zmartwiony.
-No bo ten... - bałam się powiedzieć.
-Powiesz mi wreszcie? - mówił niespokojnie.
-Jestem w ciąży. - powiedziałam trochę nieśmiało.
Chybka go zatkało bo nic nie odpowiadał. W słuchawce słyszałam tylko jego oddech.
-Fajnie. - westchnął.
-Ciekawe dla kogo. - powiedziałam ze złością.
-Dla kogoś na pewno. - westchnął.
Zrobiłam tak zwanego "facepalm". Rozłączyłam się. Jeszcze nie mogłam wrócić do domu. Ale postanowiłam usunąć to dziecko. Nikomu dzięki niemu nie pójdzie lepiej.
-Ale to romantyczne. - zaśmiałam się.
-Harry zawsze o tym marzył. - powiedział Louis szeroko się uśmiechając.
-Teraz może. Wrócił sobie do tej swojej Taylor Swift. - burknęłam pod nosem.
Nagle poczułam, że ktoś mnie ciągnie za rękę. To był jakiś obcy mi chłopak. Był dość wysoki. Wyższy ode mnie. Miał krótkie, ciemne włosy i lekko piegowatą twarz.
-Puść mnie idioto. - powiedziałam uwalniając rękę z uścisku.
Nie wiem czy to on za mocno trzymał moją rękę czy co ale się wywalił.
-Żyjesz? - spytałam.
Chłopak szybko wstał i się otrzepał.
-Jasne. - odrzekł.
W jednej chwili popchnął Louisa na ziemie. Nietrafnie Tomlinson uderzył się w głowę i zaczął krwawić. Spojrzałam z wyrzutem na piegowatego chłopaka.
-Pedał. - syknęłam i sprzedałam chłopakowi mocnego kopniaka.
Aż skurczył się z bólu. Ja w tym czasie zadzwoniłam po karetkę. Pojawiła się w mgnieniu oka.
-Łeb mnie boli. - powiedział Louis gdy nakładali mu opatrunek na głowę.
Uśmiechnęłam się do niego. Niestety wcale nie było fajnie. Co jeśli coś mu się stanie? Jeśli tego nie przeżyje.
No cóż jestem ciekawa co zrobili w karetce gdy nagle zemdlałam. Urwał mi się, że tak powiem, film.
Ocknęłam się w szpitalu. Głowa mnie strasznie bolała i miałam mdłości. W moim pokoju siedziała pielęgniarka.
-Obudziła się pani. Więc kazali mi przeszkadzać dwie wiadomości. Są raczej neutralne. Więc pierwsza jest taka, że pan Tomlirson już dawno opuścił szpital a druga jest taka, że jest pani w ciąży. - powiedziała jakby nigdy nic.
Byłam w szoku. Skuliłam się i położyłam na bok. Nie wiedziałam co mam teraz zrobić. Mogłabym ewentualnie usunąć to dziecko. Ale Louis mógłby się na to nie zgodzić. Jeślibym mu nie powiedziała czułabym się nie w porządku.
-Mogłaby pani wyjść? - spytałam.
Po chwili zadzwoniłam do Louisa.
-Nie wiem jak dla ciebie ale moim zdaniem mam złą wiadomość. - powiedziałam lekko przerażona.
-Co się stało? - powiedział zmartwiony.
-No bo ten... - bałam się powiedzieć.
-Powiesz mi wreszcie? - mówił niespokojnie.
-Jestem w ciąży. - powiedziałam trochę nieśmiało.
Chybka go zatkało bo nic nie odpowiadał. W słuchawce słyszałam tylko jego oddech.
-Fajnie. - westchnął.
-Ciekawe dla kogo. - powiedziałam ze złością.
-Dla kogoś na pewno. - westchnął.
Zrobiłam tak zwanego "facepalm". Rozłączyłam się. Jeszcze nie mogłam wrócić do domu. Ale postanowiłam usunąć to dziecko. Nikomu dzięki niemu nie pójdzie lepiej.
środa, 16 stycznia 2013
2000!! / Larry
KOCHAM WAS! Dlaczego?
-Za to, że jesteście.
-Za to, że nas odwiedzacie
-Za to, że nas polecacie
-Za to, że podoba wam się nasza twórczość
NAPRAWDĘ WAS KOCHAM! 2000! Czujecie to?
Z tej okazji napiszę o kim tylko chcecie i o czym tylko chcecie. Mogę was umieścić nawet w opowiadaniach. Więc jak?
-Za to, że jesteście.
-Za to, że nas odwiedzacie
-Za to, że nas polecacie
-Za to, że podoba wam się nasza twórczość
NAPRAWDĘ WAS KOCHAM! 2000! Czujecie to?
Z tej okazji napiszę o kim tylko chcecie i o czym tylko chcecie. Mogę was umieścić nawet w opowiadaniach. Więc jak?
Blog / Larry
Podobają wam się zmiany na blogu? Lirry zmienił na gorsze ale postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. Małe poprawki Lirry i gotowe? Ładnie się spisałam?
wtorek, 15 stycznia 2013
Nie to nie. / Larry
Szczerze mówiąc dla mnie pisanie o Suzan jest już nudne. Nie mam żadnych pomysłów. Jeśli chcecie będziemy pisać tylko o Marry i Suzan ale mam małe pytanie.
DLACZEGO NIE CHCECIE WIĘCEJ?
Zdziwiło mnie to niesamowicie. W sensie to, że nie podoba wam się pomysł z 2 sezonem. Zuza i Marta się obrażają. Wiem, że was to nie obchodzi ale mnie i Lirrego tak. Będziemy pisać dalej o młodej piosenkarce i studentce fotografii. Przecież byśmy ich nie zostawiły na pastwę losu. To by było nie fair.
Nie chcecie 2 sezonu? TO NIE DOSTANIECIE 2 SEZONU. Tylko żeby później nie było, że Advetures i Parts są nudne.
Z uszanowaniem na zawsze wasza i tylko wasz Larry.
DLACZEGO NIE CHCECIE WIĘCEJ?
Zdziwiło mnie to niesamowicie. W sensie to, że nie podoba wam się pomysł z 2 sezonem. Zuza i Marta się obrażają. Wiem, że was to nie obchodzi ale mnie i Lirrego tak. Będziemy pisać dalej o młodej piosenkarce i studentce fotografii. Przecież byśmy ich nie zostawiły na pastwę losu. To by było nie fair.
Nie chcecie 2 sezonu? TO NIE DOSTANIECIE 2 SEZONU. Tylko żeby później nie było, że Advetures i Parts są nudne.
Z uszanowaniem na zawsze wasza i tylko wasz Larry.
poniedziałek, 14 stycznia 2013
Już niedługo! / Larry (2 Adventure 0)
Ka-bum and welcome! Jak skończymy z Lirrym pisać to co piszemy teraz to zacznie się 2 SEZON. Tym razem bohaterki będą nazywały się inaczej ale nadal będą podkochiwały się w tych samych chłopakach. Moge wam już opowiedzieć co nieco o mojej bohaterce. To będę ja!
Będzie wyglądała jak ja (oczywiście będzie starsza o tę nędzne 6 lat) i będzie się zachowywała jak ja. Do tego chyba zmienię mój kolor oczu na zielony. Ale jeszcze się zastanowię. Oczywiście nie dziwcie się jeśli bohaterka będzie podobna do tej starej bo ta stara też była podobna do mnie. Ale tylko z wyglądu. Więc moi drodzy, macie ochotę na more? Macie.
Zuza (Moje imię. Słodkie nie?) od urodzenia mieszkała w Gdyni z rodzicami. Jednak w wieku 12 lat jej rodzice się rozwiedli. Zamieszkała z tatą bo wiedziała, że tak będzie dla niej lepiej. (+ w podobieństwie) Jej średnio długie, bo prawie za łopatki, włosy kręciły się niesfornie. Później musiała, a raczej chciała, wyjechać do Londynu do liceum. Tam były o wiele lepsze niż w Polsce. Do tego podszkoliłaby swój angielski i nie zaprzestanie nauki francuskiego. Zaczęła się uczyć w Polsce.
Albo wiecie co walnę wam taki 2 Adventure 0.
**
Będzie wyglądała jak ja (oczywiście będzie starsza o tę nędzne 6 lat) i będzie się zachowywała jak ja. Do tego chyba zmienię mój kolor oczu na zielony. Ale jeszcze się zastanowię. Oczywiście nie dziwcie się jeśli bohaterka będzie podobna do tej starej bo ta stara też była podobna do mnie. Ale tylko z wyglądu. Więc moi drodzy, macie ochotę na more? Macie.
Zuza (Moje imię. Słodkie nie?) od urodzenia mieszkała w Gdyni z rodzicami. Jednak w wieku 12 lat jej rodzice się rozwiedli. Zamieszkała z tatą bo wiedziała, że tak będzie dla niej lepiej. (+ w podobieństwie) Jej średnio długie, bo prawie za łopatki, włosy kręciły się niesfornie. Później musiała, a raczej chciała, wyjechać do Londynu do liceum. Tam były o wiele lepsze niż w Polsce. Do tego podszkoliłaby swój angielski i nie zaprzestanie nauki francuskiego. Zaczęła się uczyć w Polsce.
Albo wiecie co walnę wam taki 2 Adventure 0.
**
-Dlaczego nie chcesz z nami zamieszkać w Londynie? - powiedziała zdziwiona Kaja.
-Właśnie! Przecież chodziłaś tam do gimnazjum. - dodała Anka.
-Mówiłam wam sprawy sercowe. Nie dość, że ten chłopak mnie zostawił dla innej to jeszcze mi się tam nie podobało. - powiedziałam.
-Chociaż nam ją opowiedz. - dopominała się jak zawsze Anka.
Zgodziłam się. Pamiętałam tylko mój pierwszy dzień. Najpierw upadłam przed jakimiś uczniami z mojej klasy a potem poznałam tego wrednego idiotę który następnie mnie rzucił. Jakby to było wczoraj...
Strasznie było mi wstyd, że się przewróciłam. Odrzuciłam nawet tą blondynkę i tego w lokach. Nie lubiłam gdy w moim życiu zdarzały się kompromitujące sceny. Od razu się czerwieniłam i uciekałam.
Tak szybko uciekałam, że aż nie zauważyłam chłopaka stojącego przede mną. Wpadłam na niego. Tak się złożyło, że akurat trzymał w otwartą wodę i oblał nią wszystkich swoich kolegów.
-Przepraszam! Nie chciałam! bardzo mi przykro! - wypisnęłam z siebie i pobiegłam dalej.
Jednak zobaczyłam, że za mną idą. Zatrzymałam się w końcu. Zaczęłam iść wolniej. Poczułam czyjąś silną rękę na ramieniu. Szubko się obróciłam. Za mną stali wszyscy chłopacy. Byli uśmiechnięci i mokrzy.
-Nic się nie stało ale musisz odkupić mi wodę. - powiedział uśmiechając się coraz szerzej chłopak stojący z pustą butelką wody w ręku.
-Hm. Jesteście całkiem spoko. Ale moim zdaniem się coś stało. - powiedziałam niepewna.
-Zaprowadzę Cię do automatu z napojami. - powiedział chłopak któremu odebrałam wodę.
Nadal było mi głupio. Podczas naszej wycieczki do automatu przez chwilę panowała cisza. Ale tylko przez chwilę bo postanowiłam ją przerwać.
-Twój ojciec jest złodziejem? - zapytałam uśmiechając się szeroko.
-Nie. - powiedział zdziwiony.
-No cóż. Po porostu myślałam, że ukradł wszystkie gwiazdy z nieba i wsadził je w twoje oczy. - zaśmiałam się.
-Myślałem, że jesteś bardziej nieśmiała. - powiedział pozytywnie zaskoczonym głosem.
-Wiesz. Trzeba mieć to coś. - powiedziałam i zarzuciłam włosami do tyłu.
-Wiesz co? Nie musisz mi odkupować tej wody. - powiedział i szeroko się uśmiechnął.
-Ale chcę. - powiedziałam.
Zawsze byłam stanowcza. - nigdy nie odpuszczałam.
-Tak w ogóle to mam na imię Louis. - powiedział.
-A ja Zuzanna Maria Ta***iernik. - powiedziałam i szeroko się uśmiechnęłam.
-Co? - powiedział przerażonym głosem.
-Jestem z polski. - powiedziałam.
-Fajnie. Już lubię Polskę. - powiedział i mnie przytulił.
-Polska już lubi Ciebie. - powiedziałam i zachichotałam.
-Jak ty się słodko śmiejesz. - powiedział Louis.
-Nie prawda. Okropnie. - powiedziałam.
Louis spojrzał mi głęboko w oczy.
-Nigdy nie mów nic złego na swój temat. A już szczególnie kłamstw. - powiedział słodko.
...Nie miałam ochoty więcej im już opowiadać. Znów bym się rozkleiła.
-Matko boska. Znasz Louisa Tomlinsona. - powiedziała oszołomiona Kaja.
Ona wręcz szalała za 1D. Za to ja miałam złe wspomnienia.
-Tak. Złamał mi serce. Byłam załamana. Musiałam w tym czasie zdać maturę. Poszło mi dobrze. Bardzo dobrze. Ale się nie cieszyłam. Zamiast tego poszłam do sklepu, kupiłam sobie wino i się upiłam. - powiedziała zawiedzionym tonem.
-Przecież wróciłaś zaledwie dwa miesiące temu. Niedługo wybija Ci 19. - powiedziała Anka.
-Wiem. Nadal się nie pozbierałam. - powiedziałam.
Po chwili moje policzki zaczęły błyszczeć od łez.
-Zapomnisz o tym. Dasz radę. - powiedziała Kaja i mocno mnie przytuliła.
Nie wiem za jakie grzechy ale jednak zgodziłam się na przeprowadzkę. Zajęła nam zaledwie miesiąc. Każda z nas znalazła sobie domy na jednaj ulicy. A nawet obok siebie. Zapowiadało się super. No i byłoby gdyby nie ten dzień moje urodziny.
niedziela, 13 stycznia 2013
Part 24 Lirry
Obudziłam się z przekonaniem, że to życie jest niesprawiedliwe. Inni wszystko psują, a ja po nich naprawiam. NIE. Tak dalej już nie będzie. Niech sami sobie radzą.
Wstałam i poszłam do łazienki. Z oczu popłynęły mi łzy.
- Dlaczego?!- Wrzasnęłam.
Usłyszałam czyjeś kroki na schodach.
- Co się stało?- Spytał Li i wszedł do łazienki.
- Nic. Naprawdę. Takie lekkie przybicie, ale to nic. Już mija.
- To dobrze.- Pogłaskał mnie po włosach i wyszedł.
Ubrałam to i zeszłam na dół. Nie zawsze muszę się ubierać elegancko. Już nie chcę. Nie. Niech inne dziewczyny będą panienkami. Ja teraz pokażę im jak to jest kiedy przez całe życie trzeba udawać grzeczną, delikatną i dobrze ułożoną dziewczynkę, chociaż w środku jest się zupełnie innym.
W salonie siedziało całe 1D, oprócz Louisa.
- Cześć.
- Dzień dobry.- Uśmiechnęli się do mnie, ale ja nie miałam zamiaru odwzajemnić mimiki. Nie chciałam znowu kłamać.
- Wychodzę. Nie wiem dokąd, po co i kiedy wrócę.- Powiedziałam i wybiegłam z domu trzaskając drzwiami. Poszłam do London Eye. Po wystaniu się w kolejce, w końcu mogłam wsiąść do wagonika. Moim oczom ukazał się piękny widok. Rozejrzałam się po wagoniku i ujrzałam chłopaka z pięknymi, niebieskimi oczami, którymi wpatrywał się we mnie. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Cześć. Mam na imię Alex.- Przedstawił się i wyciągnął do mnie rękę.
- Merry.- Powiedziałam i lekko się zarumieniłam ( nie wiedząc dlaczego).
W tym momencie zdałam sobie sprawę, że już musimy wysiadać.
- Co powiesz na kawę?- Zaproponował chłopak stojąc już na ziemi.
- Chętnie. I tak nie mam co robić.
*************************************************
Z Alexem świetnie się dogadywaliśmy. Niestety niebieskooki musiał już iść, a ja zostałam sama, siedząc na ławce w parku. W końcu wpadłam na genialny pomysł. Poszłam pod teatr, gdzie stało kilka taxówek na postoju. Wsiadłam do jednej z nich i podałam adres domu chłopców. Po 40 minutach byłam już w salonie.
- A Ty tutaj?- Spytałam Liama grającego na konsoli.
- Nie miał co robić. Fajnie, że już wróciłaś. Może chcesz pograć z nami?- Spytał Hazza.
- Nie dzięki. Macie jakieś plany na wieczór?- Spytałam.
- Tak. Urządzamy imprezę.- Tym razem to Zayn.
- Super!- Wykrzyknęłam z zadowoleniem. Chłopcy patrzyli się na mnie ze zdziwieniem.
Miało prawo wydawać im się, że moje zachowanie jest dziwne. Było dziwne. Tylko raz w życiu poszłam z własnej woli na imprezę.- Zawsze musieli mnie siłą zaciągać, a teraz się z tego cieszyłam.
- Już 19? Ale ten czas płynie. - Zawołałam z przerażeniem. - Poczekajcie chwilkę. Ja się tylko przebiorę!- Wykrzyknęłam i pobiegłam na górę do łazienki. Przebrałam się w to i zeszłam do reszty. Patrzyli na mnie ze zdziwieniem.
- Czy Ty jesteś, aby na pewno Merry Bray i skąd wzięłaś takie ciuchy w naszym domu?- Spytał Niall.
- Z torebki. Miałam zamiar iść dzisiaj z wami do jakiegoś clubu. Z kieszeni wyjęłam papierosa i go zapaliłam.
O dziwo chłopacy nie protestowali, jakby to było normalne, że palę.
*************************************************
O 20:30 zjawili się pierwsi goście (Suzan, Ingrid, Louis), a później zaczęli się schodzić inni. Nalałam sobie szampana do kieliszka i wypiłam jednym łykiem. Złapałam Liama za rękę i pociągnęłam na parkiet. Akurat puścili wolną piosenkę. Wtuliłam się w chłopaka.
Nagle znalazłam się w kościele. Suzan była ubrana w suknię ślubną, a chłopcy w garnitury. Dziewczyna podbiegła do swojej mamy. Nagle wszystko zniknęło. Zostałam tylko Suzan i ja w jakimś białym pomieszczeniu. Dziewczyna była cała we krwi. Chciałam jej pomóc, ale nie mogłam. Krzyczałam, ale ona zdawała się mnie nie słyszeć.
Obudziłam się w łóżku. W moim łóżku, w moim pokoju, na mojej kanapie. Ufff. Na szczęście to był tylko sen. Louis nigdy nie zdradził Suzan, ja nigdy nie paliłam, nie spotkałam Alexa, nie chciałam iść do clubu i nie kupiłam sobie tego ślicznego zestawu.
Zwlokłam się z łóżka i poszłam do pokoju Liama.
- Kochanie?- Spytałam półszeptem.
- Tak?
- Od dzisiaj będę spała z Tobą. Dobrze? Ja się strasznie boję i koszmary mi się śnią. Ja nie chcę!- Powiedziałam jednym ciągiem, bez tchu i się rozryczałam.
- Dobrze tylko nie płacz.
*************************************************
Z Alexem świetnie się dogadywaliśmy. Niestety niebieskooki musiał już iść, a ja zostałam sama, siedząc na ławce w parku. W końcu wpadłam na genialny pomysł. Poszłam pod teatr, gdzie stało kilka taxówek na postoju. Wsiadłam do jednej z nich i podałam adres domu chłopców. Po 40 minutach byłam już w salonie.
- A Ty tutaj?- Spytałam Liama grającego na konsoli.
- Nie miał co robić. Fajnie, że już wróciłaś. Może chcesz pograć z nami?- Spytał Hazza.
- Nie dzięki. Macie jakieś plany na wieczór?- Spytałam.
- Tak. Urządzamy imprezę.- Tym razem to Zayn.
- Super!- Wykrzyknęłam z zadowoleniem. Chłopcy patrzyli się na mnie ze zdziwieniem.
Miało prawo wydawać im się, że moje zachowanie jest dziwne. Było dziwne. Tylko raz w życiu poszłam z własnej woli na imprezę.- Zawsze musieli mnie siłą zaciągać, a teraz się z tego cieszyłam.
- Już 19? Ale ten czas płynie. - Zawołałam z przerażeniem. - Poczekajcie chwilkę. Ja się tylko przebiorę!- Wykrzyknęłam i pobiegłam na górę do łazienki. Przebrałam się w to i zeszłam do reszty. Patrzyli na mnie ze zdziwieniem.
- Czy Ty jesteś, aby na pewno Merry Bray i skąd wzięłaś takie ciuchy w naszym domu?- Spytał Niall.
- Z torebki. Miałam zamiar iść dzisiaj z wami do jakiegoś clubu. Z kieszeni wyjęłam papierosa i go zapaliłam.
O dziwo chłopacy nie protestowali, jakby to było normalne, że palę.
*************************************************
O 20:30 zjawili się pierwsi goście (Suzan, Ingrid, Louis), a później zaczęli się schodzić inni. Nalałam sobie szampana do kieliszka i wypiłam jednym łykiem. Złapałam Liama za rękę i pociągnęłam na parkiet. Akurat puścili wolną piosenkę. Wtuliłam się w chłopaka.
Nagle znalazłam się w kościele. Suzan była ubrana w suknię ślubną, a chłopcy w garnitury. Dziewczyna podbiegła do swojej mamy. Nagle wszystko zniknęło. Zostałam tylko Suzan i ja w jakimś białym pomieszczeniu. Dziewczyna była cała we krwi. Chciałam jej pomóc, ale nie mogłam. Krzyczałam, ale ona zdawała się mnie nie słyszeć.
Obudziłam się w łóżku. W moim łóżku, w moim pokoju, na mojej kanapie. Ufff. Na szczęście to był tylko sen. Louis nigdy nie zdradził Suzan, ja nigdy nie paliłam, nie spotkałam Alexa, nie chciałam iść do clubu i nie kupiłam sobie tego ślicznego zestawu.
Zwlokłam się z łóżka i poszłam do pokoju Liama.
- Kochanie?- Spytałam półszeptem.
- Tak?
- Od dzisiaj będę spała z Tobą. Dobrze? Ja się strasznie boję i koszmary mi się śnią. Ja nie chcę!- Powiedziałam jednym ciągiem, bez tchu i się rozryczałam.
- Dobrze tylko nie płacz.
Cz. 3 Adventure 40 / Larry
Sory. To nie moja wina.
***************************
Zapowiadał się fajny dzień. Miałam mieć dziś wielkie After Party po koncercie. Jaustin Bieber zaprosił mnie na tą imprezę. Zgodziłam się. Mogło być fajnie. To znaczy jeśli Selena Gomez mnie nie zabije.
Na wszelki wypadek postanowiłam zaprosić Ingrid, żeby nie myśleli, że to randka.
-Cześć Pani Horan. - wesoło przywitałam się z przyjaciółką.
-Ej! Nie mów tak na mnie! - powiedziała oburzona.
-No co? Czyżby Niall Cię rzucił? - zaśmiałam się złowieszczo.
-Wal się... - zaśmiała się Ingrid.
W końcu ją zaprosiłam.
-Jasne! - krzyknęła podniecona.
***************************
Zapowiadał się fajny dzień. Miałam mieć dziś wielkie After Party po koncercie. Jaustin Bieber zaprosił mnie na tą imprezę. Zgodziłam się. Mogło być fajnie. To znaczy jeśli Selena Gomez mnie nie zabije.
Na wszelki wypadek postanowiłam zaprosić Ingrid, żeby nie myśleli, że to randka.
-Cześć Pani Horan. - wesoło przywitałam się z przyjaciółką.
-Ej! Nie mów tak na mnie! - powiedziała oburzona.
-No co? Czyżby Niall Cię rzucił? - zaśmiałam się złowieszczo.
-Wal się... - zaśmiała się Ingrid.
W końcu ją zaprosiłam.
-Jasne! - krzyknęła podniecona.
*****
Nastała 16.00. Po wielu próbach nareszcie miałam mieć koncert. Fanki zaczęły piszczeć.
Weszłam na scenę.
W pierwszym rzędzie siedzieli chłopcy z One Direction, J.B., Marry, Caroline, Ingrid, Madonna, Olly Murs, David Guettta, Michael Jackson, Jakub Gierszał, The Beatles, Yoko Ono, Taylor Swith, Maryla Rodowicz, Krzysztof Krawczyk, Niekryty Krytyk, Bob Budowniczy, Mick Jagger, Krecik, Kubuś Puchatek, Slenderman, kot Filemon, Nicky Minaj, Magda Gesler, Obi Wan Kenobi, Ojciec Chrzestny, Micky Mouse, Jonny Bravo, Hannah Montana,With, Kung-Fu Panda, Paździoch, Boczek, Ferdynand Kiepski, Halinka, Cycu, Leonardo Da Vinci, Picasso, Allah, Sherlock Holmes, Zack Efron, Zorro, Stena Line.
W drugim rzędzie Batman, tetetubisie i ich słoneczko, Shrek, Osioł, Chuck Norris, Britney Spirs, Will.i.am, Jack Sparrow, J.K. Rowling, Bracia Grimm, Pet Shops, Barbie, Ken, Miś uszatek, Matty B., Królowa Anglii, Królewna Śnieżka, Kopciuszek, Czerwony Kapturek, Pedobear, Wróżka Zębuszka, Święty Mikołaj, król Julian, króliczek Wielkanocny, chodząca paczka Haribo, gigantyczny lizak chupa chups, Tom i Jarry, świnka Piggy, Superman, obsada Hobbita, M&M's-y, Obama, Torres, Messi, Mupetty, Amerykański Ninja, My Little Pony, PSY, Winx, Pete Burns, Hanka Mostowiak, Maka Paka, wychudzony ludzik Michelin, 3 lesbijki z kosmosu, psychodeliczna wersja Beyonce, uśmiechniętą różowa gruszka w kwiatki, uśmiechnięte słoneczko, Titanic, Zgredek i Pokemony.
Za nimi siedziały już same fanki. Wszyscy krzyczeli tak głośno, że ich krzyk mnie ogłuszył i bezwładnie opadłam na scenę.
*****
Obudziłam się w szpitalu. Byłam ubrana w suknie ślubną a wokół mnie stali chłopcy z 1D ubrani w garnitury. Tylko Hazzy nie było.
-Co się stało i w co ja jestem ubrana? - zapytałam z przerażeniem.
Nikt nic nie odpowiadał. Powoli wyśliznęłam się z łóżka i stanęłam na nogi. Jednak nie postałam długo, bo Louis w mgnieniu oka wziął mnie na ręce. Próbowałam się wyrwać ale nie mogłam się nawet ruszyć.
To był koniec. Mój koncert się nie odbędzie. Przynajmniej dopóki to się nie skończy. Louis powienien przestać mnie nękać.
Choć to w sumie nie była jego wina. A mój koncert się już nie odbył.
Chłopak wyszedł z pokoju. Za drzwiami był ołtarz, ksiądz, Harry i goście. Wypatrzyłam nawet moją mamę. Nie widziałam jej chyba już 6 lat. Wręcz wypadłam z rąk Louisa i pobiegłam w jej stronę.
Przy okazji potknęłam się i upadłam na rękę. Mogłoby się wydawać, że jest złamana ale ja i tak biegłam dalej. Jednak gdy za bardzo się zbliżyłam wszystko wokół mnie zniknęło. Pozostała tylko nędzna pustka.
Byłam tylko ja i biały kolor wokół mnie.
Nagle poczułam, że mam mokrą rękę. Spojrzałam na nią. Była cała we krwi. Zawsze się bałam krwi. Teraz byłam w niej cała. Wiedziałam, że to się źle dla mnie skończy. Krew nie ustawała. Zrobiło mi się słabo i upadłam na podłogę. Moje moje powieki powoli się do siebie zbliżały, aż w końcu nastąpił czarny koniec.
-Co się stało i w co ja jestem ubrana? - zapytałam z przerażeniem.
Nikt nic nie odpowiadał. Powoli wyśliznęłam się z łóżka i stanęłam na nogi. Jednak nie postałam długo, bo Louis w mgnieniu oka wziął mnie na ręce. Próbowałam się wyrwać ale nie mogłam się nawet ruszyć.
To był koniec. Mój koncert się nie odbędzie. Przynajmniej dopóki to się nie skończy. Louis powienien przestać mnie nękać.
Choć to w sumie nie była jego wina. A mój koncert się już nie odbył.
Chłopak wyszedł z pokoju. Za drzwiami był ołtarz, ksiądz, Harry i goście. Wypatrzyłam nawet moją mamę. Nie widziałam jej chyba już 6 lat. Wręcz wypadłam z rąk Louisa i pobiegłam w jej stronę.
Przy okazji potknęłam się i upadłam na rękę. Mogłoby się wydawać, że jest złamana ale ja i tak biegłam dalej. Jednak gdy za bardzo się zbliżyłam wszystko wokół mnie zniknęło. Pozostała tylko nędzna pustka.
Byłam tylko ja i biały kolor wokół mnie.
Nagle poczułam, że mam mokrą rękę. Spojrzałam na nią. Była cała we krwi. Zawsze się bałam krwi. Teraz byłam w niej cała. Wiedziałam, że to się źle dla mnie skończy. Krew nie ustawała. Zrobiło mi się słabo i upadłam na podłogę. Moje moje powieki powoli się do siebie zbliżały, aż w końcu nastąpił czarny koniec.
(Tym którzy się nie zorientują o co za chwilę będzie chodzić, to
od zdrady aż po śmierć Suzan, to wszystko był sen.
Tak. Dziewczyny Liama i Louisa miały na pierwszy
rzut okiem ten sam sen. Nikt nie wie
Jak to się właściwie stało. Po prostu tak było i już.
Ale dreszczyk emocji był co nie?)
Obudziłam się z krzykiem. Byłam w moim nowym domu. Dokładnie to w sypialni. Leżałam w łóżku. Nie do końca pamiętałam co się stało. Obok mnie był Louis. Szybko skoczył na proste nogi. Tylko szkoda, że nie zszedł z łóżka.
Byłam przerażona. Nie wiedziałam która część była snem. Co dokładnie powinnam zrobić. Uciec? Płakać? Zapytać się co było prawdą a co snem?
Krzyczałam dalej.
-Przestań! - powiedział Louis i mocno mnie przytulił.
Odepchnęłam go i wybiegłam z pokoju. Usiadłam na schodach.
Postanowiłam przestać krzyczeć. Zamiast tego się rozpłakałam.
-Opowiedz mi co Ci się przyśniło. - powiedział Louis i stanął trochę z mną.
-Nie wiem co dokładnie było snem. - westchnęłam.
-Dobrze. Więc przysięgam, że będę mówił prawdę choć może ona być nie przyjemna. - powiedział.
-Więc opowiedz mi co się wydarzyło w dniu w którym wróciłam z trasy koncertowej. - zaczęłam roztrzęsiona na samo wspomnienie.
-Wróciłaś, pojechaliśmy do nowego domu i zacząłem Cię oprowadzać. - oznajmił. - Następnie zeszłaś na dół na kanapę żeby oglądać TV. Jednak zasnęłaś więc zaniosłem Cię do łóżka. - dodał po chwili. - Ja niestety musiałem wyjść bo miałem wywiad. Ale przez cały czas pilnowała Cię Marry. - mówił dalej. - Po wywiadzie wróciłem, położyłem się spać, ale mnie obudziłaś. - powiedział.
Nie wierzyłam mu. Ale kto wierzyłby po takim (najprawdopodobniej) śnie.
-Który dziś mamy? - spytałam.
-Jak mógłbym zapomnieć? Dziś miałaś wrócić. Pierwszy listopad. - powiedział od razu.
-Dobrze. Powiem Ci teraz co mi się śniło. - uwierzyłam.
Gdy dowiedział się jak specyficzny miałam sen mocno mnie przytulił.
-Ja nigdy bym nie pozwolił Ci odejść.Choćby nie wiem co. Dla Ciebie mógłbym zrobić wszystko. Nawet pójść do więzienia. Umrzeć. - powiedział.
-Nawzajem. Więc pomyśl co musiałam czuć. - powiedziałam i znów się rozpłakałam.
Do Was/Lirry
Wydaje mi się, że nie jestem już potrzebna na tym blogu. Wszyscy komentują tylko Adventure Larrego, a moich Partów nikt nie czyta :(. Zastanawiam się, czy nie odejść. Na moje miejsce może trafić inna osoba. Jak wolicie?
Subskrybuj:
Posty (Atom)