sobota, 7 września 2013

Chapter 1

         Miałam kaptur na głowie. Szłam pustą ulicą. Za mną głośno tupała moja porażka. Próbowałam ją zgubić w tłumie. Jednak trzymała się mnie jak magnez lodówki. Sama jej z siebie nie ściągnę, jednak nie mogłam nikogo o to poprosić. Ani o to ani o nic innego. Nikt nie zwracał na mnie uwagi. Szłam przed siebie.
         Radia, gazety gadały o moim występie. Mówili, że nie umiem śpiewać. Może mieli racje. Scena nie była moim miejscem od pewnego zdarzenia w dzieciństwie. Miałam osiem lat. To była premiera  spektaklu w którym występowała moja grupa. Wiele obcych osób przyszło tego wieczora do teatru aby nas obejrzeć.
         Byłam tym bardzo podekscytowana. Chyba za bardzo. Starałam się jak mogłam jednak okazało się, że nie mogła. śpiewałam tak cicho, że nikt nie był w stanie mnie usłyszeć. Przez to nie śpiewałam na scenie przez sześć lat.
          -Co?! - usłyszałam zdenerwowaną dziewczynę. Szła tuż przede mną. Chyba rozmawiała przez telefon. -Jak ty to sobie wyobrażasz?
          Nie wiedziałam o czym rozmawia. Nie za bardzo nie to interesowało. Ale szła w tą samą stronę co ja.
          -Jak to co? MY! Tak nie może być. - powiedział jeszcze głośniej, ale chyba też pomyślała, że przesadziła. -Obiecujesz, obiecujesz. A co później? Ja tak nie mogę! Nie chcę. - powiedziała bardziej lamentując niż się denerwując. -Ile to potrwa zanim ona się dowie? Miesiąc? Może mniej. Może więcej.
          Rozmowa nabrała dziwnego odwrotu. Powinnam skupić na czymś innym. Jednak nie mogłam. To mnie wciągnęło.
          -Nie oszukuj się. Przecież to niedorzeczne. - powiedziała. -Musisz zdecydować. Wybierz cokolwiek innego. Bo ten układ śmierdzi kłamstwami na kilometr. Albo odmawiasz jej, albo mi. Tylko, że to ja znam prawdę. A ona nie. - powiedziała rozłączając się.
          Odwróciła się za siebie. Patrzyłam na sklep znajdujący się obok nas. Chyba uznała, że właśnie z niego wyszłam, bo odetchnęła z ulgą. Nie zauważyła mnie wcześniej? Szła cały czas w kierunku mojego domu, a ja cały czas za nią.
          -Czego ode mnie chcesz? - powiedziała odwracając się w moją stronę.
          -Ja? - zdziwiłam się.
          -Czemu za mną leziesz? Coś usłyszałaś! Wiesz z kim rozmawiałam?
          -Nie wiem. Ja po prostu idę do domu.
          -Oh. Przepraszam. Jestem kłębkiem nerwów. Naprawdę bardzo mi przykro. - powiedziała z upokorzeniem.
          -Nie szkodzi. - powiedziałam idąc dalej. -Każdy czasem się myli.
          -Nie gniewasz się ani trochę? Naprawdę? Moja eks przyjaciółka jest obrażalska. Strasznie. - przyczepiła się do mnie.
          Schowałam moją twarz jeszcze głębiej w kapturze. Bałam się, że wie kim jestem.
          -Jest Ci zimno? Ja mieszkam tu za rogiem. Jeśli chcesz, to możemy pogadać. A ja bardzo tego teraz potrzebuje.
          -Nie trzeba. Ja też tam mieszkam. - powiedziałam.
          -To tym bardziej. Jesteśmy sąsiadkami a nawet o sobie nie wiedziałyśmy. Chodź! - powiedziała biorąc mnie za rękę. Tag szybko i nagle pobiegła, że spadł mi kaptur który zaraz nałożyłam od nowa.
          Faktycznie. Mieszkała w domu obok.  Nadal upierałam się, żeby nie wchodzić. Jednak upierała się, że potrzebuję się komuś wygadać. Wymiękłam. Może mnie nie zna. Albo nie słyszała o tym incydencie.
          -Zdejmuj kurtkę i buty. - powiedziała. -Zrobię nam herbaty.
          Poleciała w głąb domu. Spojrzałam w lustro znajdujące się w przedpokoju. Powoli zdjęłam kaptur. Czy mnie rozpozna? Nasz zespół nie był aż taki sławny. Ale nadzieje jest matką głupich.
          Gdy byłam już tylko w moim normalnym ubraniu bez kurtki i butów weszłam na korytarz. Po lewej stronie znajdował się salon. Bez dłuższego namysły powoli do niego weszłam.
          -Siadaj. - powiedziała wskazując kanapę. -A tak w ogóle to mam na imię Eleanor.

Walić Imaginy w soboty będzie o Sophie

czwartek, 5 września 2013

Rozpiska ~ Larry

WAŻNE
Ostatnio coś dodałam, choć wiem, że to nie to samo co kiedyś. Kiedyś dodawałam dwa dziennie. Ale teraz nie mogę. Jestem zmęczona. Wstaje o 5:30. Wracam po 15:00. Boli mnie głowa. Mam wory pod oczami. Jednak staram się pokolorować nowe rodzaje opowiadań. Do tego nie zrezygnowałam z Suzan. Będzie trudno. A teraz sory. Jestem wykończona. Idę spać.

wtorek, 3 września 2013

Chapter 0


*************************************************************************
     Jakby na to spojrzeć pod innym kontem to... Ta sukienka nadal jest ohydna. Krój, kolor, materiał i cała reszta mnie odrzucała.
     -Ale ja myślałam, że to twój styl. - powiedziała Karol, jedna z moich stylistek.
     -Ja się w tym nie pokaże. - powiedziałam stanowczo. Słyszałam cichy śmiech Marh.
     Ona była świetnie ubrana. A ja nie miałam wyglądać pośmiewisko.
     -Eh. Może się coś jeszcze znajdzie. - powiedziała patrząc na cały wieszak ubrań.
     -No nie wiem jak ty coś znajdziesz. - zaśmiałam się.
     Math i chłopcy zaczęli się wygłupiać. Tak chciałam w tym momencie do nich dołączyć. Ale w tej sukience nie miałam zamiaru nic robić.
     -Hm... Weź to. - powiedziała podając mi jakiś top i jeansy. Weszłam za kotarę, rodem z jakiegoś filmu i to na siebie narzuciłam. Moje białe, wełniane skarpetki z tym dość dziwnie wyglądały. Ale tylko takie znalazłam w szafie gdy szybko przygotowywałam się żeby zdążyć. Wyszłam zza zasłonki. -No nie wiem. - westchnęła. -Chyba że... -powiedziała łapiąc za jakąś czapkę. -Teraz pasują ci te skarpety. Mają podobne wzory. Powiedziała wkładając mi na rękę bransoletki. -Świetnie. Co myślisz?
      Stanęłam przed dość dużym lustrem. Wyglądałam lepiej niż dobrze. Byłam ubrana w to. Kolory utożsamiały mnie z nadchodzącą jesienią. Poza tym ubranie pasowało do ciuchów całej reszty.
       -Macie minutę. - powiedział Bill. Bill pracował na tej hali na której mieliśmy wystąpić. -Chodźcie już.
       Szybko przeszliśmy do wejścia na scenę. Było strasznie ciemno. Nic nie widzieliśmy.  Pewnie tak jak widzowie. Nieudolnie próbowałam odnaleźć mikrofon. Ktoś wpadł na perkusję i nieźle nahałasował. Fanki zaczęły piszczeć. Ale to był raczej krzyk przerażenia
        W końcu odnalazłam mikrofon. Mocno się go złapałam. Nie wiedziałam, czy to dobry mikrofon. Włączyłam swój mikrofon tak jak kazał mi Bill gdy się odnajdę. Nagle błysnęły światła prosto na mnie. Powinna zacząć śpiewać. Ale nie mogłam się na tym skupić rozbolały mnie oczy. Zakręciło mi się w głowie. Zapomniałam słów piosenki.
        Damska część widowni zaczęła piszczeć. to dało mi trochę czasu. Gdy widownia ucichła zaczęłam się denerwować. Z moich ust zaczęły się wydobywać pierwsze słowa piosenki. Jednak nie do rytmu i totalnie schodziłam z dźwięku. To było okropne. A w dodatku acapella. Na sali rozeszły się śmiechy i zaczęły błyszczeć flesze. Zaryłam w ziemi. Zaniemogłam.
         Zaczęłam się intensywnie pocić. Z moich ust nie wydobywał się śpiew tylko dziwny kaszel. Gdybym mogła uciec to już dawno bym to zrobiła. Jednak stałam w miejscu mając wrażenie, że zaraz zwymiotuję. Nogi się pode mną uginały. Widziałam na sobie setki spojrzeń. Tylko się uśmiechałam, choć chciałam płakać.
          Wszyscy zaczęli grać. Nie przestawali bo nie chcieli, żeby widownia zażądała zwrotu pieniędzy. Zza kulis wyszedł George. Nasz menadżer. Otoczył moją talie rękami i zaciągnął jak najdalej od świateł. Cała dygotałam.  Nie rozumiałam co się właściwie stało. Dlaczego to zrobiłam?

poniedziałek, 2 września 2013

Part 29

Taaak. Wreszcie. Idę na spacer z Ingrid, a później na spotkanie z ludźmi z gimnazjum. Ciekawe jak oni teraz wyglądają. Pewnie większość jest już po ślubie. Ciekawe czy przetrwała któraś z par... No, ale koniec zastanawiania się. Trzeba w końcu się ubrać.
******************************
- Ingrid!- Zawołałam przyjaciółkę i wtuliłam się w nią. Przeraził mnie wyraz jej twarzy. Był taki obcy...
- Cześć.- Powiedziała głosem bez uczuć. Zadrżałam. To nie jest moja Ingrid. Ciężko się przyznać nawet samej sobie, ale ja się jej boję.
- To co? Idziemy?- Spytałam ochoczo, chcąc rozładować atmosferę.
- Możemy.- Powiedziała, więc ruszyłyśmy. Po chwili doszłyśmy do torów kolejowych. Oślepiły mnie reflektory. Na szczęście nie wyszłam na tory. Chciałam chwycić dłoń przyjaciółki, ale nie było jej przy mnie.
- O Boże!- Szepnęłam. Ze strachu prawie wyplułam oszalałe serce.
- Tu jestem debilu.- Zaśmiała się przyjaciółka.
-Uff...
Spojrzałam na zegarek. Była już 19:00.
- Wiesz co kochana? Ja muszę iść na spotkanie z ludźmi z klasy. Jeśli chcesz możesz iść ze mną.
- Nie dzięki.- Powiedziała i poszła.
Jakoś dziwnie się dzisiaj zachowywała. No cóż  może ma gorszy dzień...
**********************
 Weszłam do budynku. Dookoła było mnóstwo ludzi. Nagle obok mnie pojawiła się Ann.
- Cześć!- Wykrzyknęłam do przyjaciółki z gimnazjum.
- Cześć... Jak...tam?- Mówiła z oporem. No tak pewnie mnie nie poznała.
- Mary.- Uśmiechnęłam się.
- Ty jesteś Mary? Moja ukochana Mary? O Boże. Nie poznałam Cię!
Na moją twarz wdarł się uśmiech.
- Tak. Tylko, że teraz mówią na mnie Merry.
- Przepraszam, ale muszę znaleźć Katrine.- Powiedziała i poszła.
A więc zostałam sama. Tyle osób. Znajomych osób, a nikt nie podchodzi.
Nagle poczułam czyjąś rękę, która mnie objęła. Odwróciłam się.
- Nie wiem kim jesteś, ale przypominasz mi Mary.- Szepnął mi do ucha blondyn.
- A Ty mi Mathew'a. - Zaśmiałam się.
-Cześć młoda!- Zawołał i złapał mnie w objęcia.

Adventure 57

Piosenka dla odmiany
*************************************************************************
         Minęły dwa lata od kiedy urodziłam bliźniaki. Zmieniło się właściwie wszystko. Moje włosy przestały się kręcić i straciły dawny blask. Przefarbowałam je na ciemny blond. Moje oczy wyjaśniały i stały się jasnobrązowe. Skura przybrała lekko oliwkowego odcienia. Zmieniłam się.
         Przeglądałam moje stare zdjęcia. Widniała na nich młoda uśmiechnięta dziewczyna z burzą loków. Na niektórych byłam sama. Na innych z 1D, z rodziną albo przyjaciółmi. Tamte czasy były beztroskie. Byłam wolna. A teraz zajmowałam się bardziej przyziemnymi sprawami. Rodziną. Dokładnie trójką dzieci. Nancy, Tommym i Louisem.
         -Kochanie! - usłyszałam wołanie mojego dużego dziecka z kuchni. -Słyszałaś newsy? Zayn wrócił do Perrie. Zaręczyli się. - powiedział.
         -Faktycznie ostatnio im się nie układało. - przyznałam.
         Nie układało to nieodpowiednie słowo. Zayn sam jej przyznał, że zdradza Caroline. Szkoda dziewczyny. Była naprawdę emocjonalna i wiele przeszła.
         -A jak tam Ingrid? - zapytałam. Koniec końców się pogodziłyśmy. Już nie pamiętam nawet o co poszło.
         -Nie wiem. Nie przyszła. Podobno leży w szpitalu. Wiesz. Jej ciąża. - powiedział. -Niall powiedział, że Ingrid ma straszne kompleksy związane z brzuchem. A raczej jego wielkością.
         -Ja też tak przez chwilę miałam. - powiedziałam wstając z podłogi.
         Przeprowadziliśmy się z tamtego domu. Ten dom jest odrobinę bezpieczniejszy dla Tommyego który uczy się chodzić. Nie wiem czy jest większy, czy może mniejszy. Nie zwracałam na to uwagi. Mało rzeczy zaczęło mnie interesować. Tylko na okrągło dzieci i idiotyczne hobby. Pisałam jaką bezsensowną książkę. Kryminał.
***
         W radiu właśnie leciała najnowsza piosenka zespołu OverSmile. Była moją ulubioną. Coś podchodzącego pod Punk Rock.
         O zespole wiedziałam wszystko. Albo przynajmniej naprawdę dużo. Wszyscy przezywali wokalistkę Suzan Tattersal. Niebyła do mnie specjalnie podobna. Jej oczy były trochę ciemniejsze od moich. Włosy były or teraz dłuższe i w przeciwieństwie do moich kręciły się. Jednak nie tak jak moje kiedyś. Jednak na tym koniec podobieństw. Miała uroczy francuski akcent i wyglądała jak włoszka, choć była z Anglii. Miała uroczy dołeczek w lewym policzku. Wyciągała chyba trochę więcej niż ja. Ubierała się zupełnie inaczej. Nie tak kolorowo. Wolała stonowane ubrania i fajne T-shirty.
         Oprócz niej w zespole była jeszcze jedna dziewczyna i trzech facetów. W sumie Sophie, Martha, Marion, Michael i Tom.
          -Jak wam się podoba kawałek OverSmiele - Down? Przypominam, że jest w proponowanych i w każdej chwili możecie na niego zagłosować na oficjalnie stronie The Hits Radio.

niedziela, 1 września 2013

Historia

Musicie nam powiedzieć co mamy robić. Dalej prowadzić tą historie? A może zacząć coś zupełnie nowego? Jak chcecie to co jest to napiszcie w komentarzach. Jeżeli nie, to po prostu nic nie róbcie.

~Lirry

O Boże wróciłyśmy! Maranna istnieje znowu. Wracajcie do Nas *.* piszemy dalej o nie Larry? ♥

No chyba się popłaczę.... ~ Larry

Wróciłam. Zapomniałyśmy hasła, ale teraz wróciłam. Nie mogę w to uwierzyć. Tak dużo się zmieniło... Ktoś tu jeszcze jest? Jeśli tak to dajcie znak! Tęskniłam. ☺