wtorek, 3 września 2013
Chapter 0
*************************************************************************
Jakby na to spojrzeć pod innym kontem to... Ta sukienka nadal jest ohydna. Krój, kolor, materiał i cała reszta mnie odrzucała.
-Ale ja myślałam, że to twój styl. - powiedziała Karol, jedna z moich stylistek.
-Ja się w tym nie pokaże. - powiedziałam stanowczo. Słyszałam cichy śmiech Marh.
Ona była świetnie ubrana. A ja nie miałam wyglądać pośmiewisko.
-Eh. Może się coś jeszcze znajdzie. - powiedziała patrząc na cały wieszak ubrań.
-No nie wiem jak ty coś znajdziesz. - zaśmiałam się.
Math i chłopcy zaczęli się wygłupiać. Tak chciałam w tym momencie do nich dołączyć. Ale w tej sukience nie miałam zamiaru nic robić.
-Hm... Weź to. - powiedziała podając mi jakiś top i jeansy. Weszłam za kotarę, rodem z jakiegoś filmu i to na siebie narzuciłam. Moje białe, wełniane skarpetki z tym dość dziwnie wyglądały. Ale tylko takie znalazłam w szafie gdy szybko przygotowywałam się żeby zdążyć. Wyszłam zza zasłonki. -No nie wiem. - westchnęła. -Chyba że... -powiedziała łapiąc za jakąś czapkę. -Teraz pasują ci te skarpety. Mają podobne wzory. Powiedziała wkładając mi na rękę bransoletki. -Świetnie. Co myślisz?
Stanęłam przed dość dużym lustrem. Wyglądałam lepiej niż dobrze. Byłam ubrana w to. Kolory utożsamiały mnie z nadchodzącą jesienią. Poza tym ubranie pasowało do ciuchów całej reszty.
-Macie minutę. - powiedział Bill. Bill pracował na tej hali na której mieliśmy wystąpić. -Chodźcie już.
Szybko przeszliśmy do wejścia na scenę. Było strasznie ciemno. Nic nie widzieliśmy. Pewnie tak jak widzowie. Nieudolnie próbowałam odnaleźć mikrofon. Ktoś wpadł na perkusję i nieźle nahałasował. Fanki zaczęły piszczeć. Ale to był raczej krzyk przerażenia
W końcu odnalazłam mikrofon. Mocno się go złapałam. Nie wiedziałam, czy to dobry mikrofon. Włączyłam swój mikrofon tak jak kazał mi Bill gdy się odnajdę. Nagle błysnęły światła prosto na mnie. Powinna zacząć śpiewać. Ale nie mogłam się na tym skupić rozbolały mnie oczy. Zakręciło mi się w głowie. Zapomniałam słów piosenki.
Damska część widowni zaczęła piszczeć. to dało mi trochę czasu. Gdy widownia ucichła zaczęłam się denerwować. Z moich ust zaczęły się wydobywać pierwsze słowa piosenki. Jednak nie do rytmu i totalnie schodziłam z dźwięku. To było okropne. A w dodatku acapella. Na sali rozeszły się śmiechy i zaczęły błyszczeć flesze. Zaryłam w ziemi. Zaniemogłam.
Zaczęłam się intensywnie pocić. Z moich ust nie wydobywał się śpiew tylko dziwny kaszel. Gdybym mogła uciec to już dawno bym to zrobiła. Jednak stałam w miejscu mając wrażenie, że zaraz zwymiotuję. Nogi się pode mną uginały. Widziałam na sobie setki spojrzeń. Tylko się uśmiechałam, choć chciałam płakać.
Wszyscy zaczęli grać. Nie przestawali bo nie chcieli, żeby widownia zażądała zwrotu pieniędzy. Zza kulis wyszedł George. Nasz menadżer. Otoczył moją talie rękami i zaciągnął jak najdalej od świateł. Cała dygotałam. Nie rozumiałam co się właściwie stało. Dlaczego to zrobiłam?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz