piątek, 30 listopada 2012

Tomorrow

Jutro jest pierwszy dzień grudnia. Czyli koniec świata coraz bliżej. Dziś nie wiem czy dodam jakieś nowe opowiadanie. Raczej chciałam coś napisać podziękować za to, że nas odwiedzacie. No i polecić dwie blogerki które ostatnio skomentowały Part Lirrego. Blog nr. 1 : http://myimagination1d.blogspot.com/ . Nie czytałam. Może jak znajdę czas to poczytam. No i nr. 2 : http://opowiadaniaoonedirectionxd.blogspot.com/ . No i poza tym wiecie, że zbliżają się święta i chciałam złożyć wam w ofierze piękne życzenia świąteczne. Niestety nic nie przychodzi mi do głowy żeby wam coś powiedzieć. Wielkie PRZEPRASZAM dla wszystkich. Choć może dodam coś w święta.
Enjoy! Zawsze wasz Larry!!! :*

czwartek, 29 listopada 2012

Adventure 7

        Ze snu wyrwał mnie dźwięk tłuczonego szkła.. Szybko wyskoczyłam z łóżka. Lecz zobaczyłam, że nie jestem w moim domu. Ponad to byłam ubrana w szeroką męską bluzę. Gdzie ja byłam? No i dlaczego tak piekielnie bolała mnie głowa?
        Chyba, że...
        Byłam w pokoju Wiki. To znaczyło, że nadal nie wróciła. Szybko sięgnęłam po telefon.
        -Nie ma takiego numeru. - odpowiedziała mi komórka gdy zadzwoniłam do Wiktorii.
        Rozpłakałam się i zadzwoniłam do Mary.
*****
        Dobrze. Teraz miałam co zrobić w swoim życiu. Ale nadal nie wiedziałam kto stłukł to, co mnie obudziło.
        Szybko pobiegłam do kuchni żeby to sprawdzić.
        Po pokoju biegały dwa koty. Dzięki temu, że trochę się znam na kotach domyśliłam się, że to kot syjamski i niebieski brytyjski.
        Od zawsze kochałam koty. Ale skąd to dwa się tutaj wzięły?
        Niestety to nie była dobra pora na rozmyślenia.
        Szybko poszłam się spakować, umyć i ubrać w to. Walizkę i siatki z moimi rzeczami odrazu wpakowałam do mojego wozu.
        Pozostała tylko jedna kwestia. Co mam zrobić z kotami? Przecież nie mogłam ich tam zostawić. Były jeszcze małe.
        Po chwili zastanowienia wzięłam je na ręce i włożyłam do auta.
*****
        -Suzan! Już jesteś! - powiedziała Mary widząc mnie u drzwi.
        -A skąd wiedziałaś gdzie mieszkam? - spytała.
        Wygooglałam Cię. - powiedziałam wskazując mój telefon.
        -No spoko. - powiedziała Mary wprowadzając mnie do domu.
        -Twój pokój jest na samej górze po lewej stronie. - powiedziała. Szybko poszłam do wyznaczonego miejsca i zostawiłam w pokoju moje rzeczy,
        -Mary! Choć na chwilę! - zawołałam przyjaciółkę. Po chwili Mary stała w drzwiach.
        -Tak? - powiedziała przerażona.
        -Zawieziesz mnie na casting do X Factor?
        -Jasne. - odpowiedziała łapiąc mnie za rękę i prowadząc mnie do garażu.
        -Wsiadaj. - powiedziała po czym otworzyła mi drzwi.

środa, 28 listopada 2012

Part 3 Lirry


Zadzwoniłam do furtki. Po niecałej minucie ujrzałam May. Miała na sobie krótką, obcisłą, błękitną sukienkę. Proste blond włosy opadały na ramiona, a na jej twarzy widniał szeroki uśmiech. Po wejściu May zaprowadziła mnie do ogrodu gdzie ciemnoskóry D.J. puścił właśnie ,,Call My Name”- Cheryl Cole i poszła zabawiać innych gości (zabawa już się powoli rozkręcała. Zauważyłam, że przyszłąm po rozpoczęciu) . Pomyślałam, że może jest ktoś z moich znajomych, więc zaczęłam się rozglądać. Po chwili zobaczyłam chłopców z 1D i jakąś dziewczynę. Zamrugałam kilkanaście razy myśląc, że mam omamy, ale w końcu doszłam do wniosku, że się nie mylę. Gdy otrząsnęłam się z szoku wyjęłam aparat i zaczęłam robić zdjęcia wszystkim bawiącym się osobom.
      Nalałam sok jabłkowy do jednego z czystych kubków, które znalazłam na stole z napojami. Sącząc ciecz odpłynęłam w świat marzeń. Z rozmyślań wyrwał mnie łagodny, męski głos.                           
     - Mogę prosić do tańca? (W tle leciał jakiś wolny kawałek.)
     - Jasne. – Odpowiedziałam z lekkim zmieszaniem. Dawno nikt mnie nie prosił do tańca. Szczerze mówiąc nikt nigdy ze mną nie tańczył.                                                                                                                                                            Po przetańczonej piosence znów chciałam wrócić do robienia zdjęć, lecz przeszkodził mi w tym chłopak, z którym tańczyłam.
- Może… może chciałabyś spędzić ten wieczór ze mną i moimi przyjaciółmi? Oni stoją tam. – Wskazał na 4 członków boys bandu i dziewczynę. W tym momencie zdałam sobie sprawę, że rozmawiam nie z nikim innym tylko z samym Liamem Payne.
- Chętnie. – Starałam się ukryć podekscytowanie i chyba mi się udało.
Chłopak złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę jego znajomych.
- A tak w ogóle to jestem Liam.- Mówiąc to uśmiechnął się szeroko.
- Merry.- Odwzajemniłam mimikę.
- Piękne imię.
- Dziękuję.                                                                                                                              
Po chwili znaleźliśmy się obok reszty.
- O widzę, że Liam przyprowadził swój obiekt westchnień.- Powiedział Zayn i się zaśmiał. 
Na moje poliki wkradł się rumieniec.  Kątem oka zobaczyłam, że poliki mojego towarzysza również się zaróżowiły.                                                                                                                                                                                                    Przywitałam się ze wszystkimi po kolei. Dowiedziałam się, że dziewczyna ma na imię Suzan. Od razu polubiłam tą 18-latkę podobną do Harrego Stylesa.
     Spędziliśmy całą imprezę razem (w 7 osób). Rozmawialiśmy o wszystkim. Ze zdziwieniem odkryłam jak bardzo dobrze mi się z nimi rozmawia. Wiedziałam, że mogą jutro nic nie pamiętać, ponieważ byli już po kilku piwach. Tylko Liam i ja nie piliśmy alkoholu. Liam nie może, a ja byłam samochodem.
O 3:00 nad ranem zorientowaliśmy się, że jest już tak późno.. Muszę przyznać- trochę spanikowałam, ponieważ dzisiaj mam zajęcia na uczelni i muszę wstać o 6:30.                                                                                                                        Zaproponowałam Suzan, że ją odwiozę. Dziewczyna przyjęła propozycje ochoczo, więc się pożegnałyśmy i poszłyśmy do samochodu.
Brunetka chciała się wymienić ze mną numerem. Wyrzuciłam całą zawartość torebki w poszukiwaniu komórki. Razem z telefonem wysunęła mi się jakaś karteczka, na której było napisane:
Dziekuje za udany wieczor, czy moze udana noc. : )
                                          Liam       
Uśmiechnęłam się i zapisałam numer koleżanki, który mi właśnie podyktowała.
       Gdy Suzan wysiadła z samochodu zrobiło mi się smutno - poczułam pustkę w sercu. Bardzo polubiłam tą brązowooką wariatkę.
Po powrocie do domu od razu wskoczyłam pod prysznic i przebrałam się w piżamę. Miałam jeszcze 2 godziny więc postanowiłam jak najlepiej zagospodarować czas- poszłam spać.
         Z wielkim trudem otworzyłam oczy i stwierdziłam, że nie dam rady iść na uczelnię.                                                                                                                                                                         

wtorek, 27 listopada 2012

Adventure 6

        Impreza rozkręciła się na dobre. Harry i Zayn ścigali się kto pierwszy wypiję cały kufel piwa. Louis był sędzią. Tak słodko wyglądał.
        -Harry wygrał! - osądził Louis podnosząc do góry rękę zwycięzcy.
        -Yaahhh! - krzyknął Hazza. Słodko wyglądał kiedy się cieszył.
        -Wiedziałam, że wygrasz. - powiedziałam mocno przytulając Stylesa. Odwzajemnił mi to.
        W tej chwili wyłączył muzykę. (pewnie D.J.)
        -Proszę o uwagę! - powiedziała organizatorka imprezy.
        -Teraz chciał coś powiedzieć członek zespołu One Direction. Panie i panowie, Louis Tomlinson. - powiedziała. Wybuchła burza oklasków.
        -Dziękuję. - powiedział Louis gdy wszedł na scenę.
        -Chciałbym żeby dziewczyna która dziś ze mną tu przyszła na chwilę do mnie podeszła. Moi drodzy, Suzan Tattersall - dodał. Nie wiedziałam o co chodzi ale bez wahania weszłam na scenę. Lou objął mnie jedną ręką.
        -Ostatnio często się widujemy więc  gdy się ostatnio nudziliśmy Suzan zaproponowała mi i reszcie 1D karaoke. - powiedział. Wydawało mi się, że wiem o co mu chodzi. Ale nie byłam pewna.
        -Wybraliśmy piosenkę Katy Perry Firework. I muszę przyznać, że Suzan zaśpiewała ją lepiej ni Katy. Nie można powiedzieć, że mnie to nie zdziwiło. - ciągnął. Lekko szturchnęłam go łokciem.
        -Auuł. - powiedział lekko chichocząc.
        -Chciałbym teraz z nią zaśpiewać tą piosenkę. Ej ty! D.J.! Zapodawaj. - powiedział. Z jego twarzy nie znikał uśmiech.
        -Okej! - powiedział D. J. po czym włączył podkład po piosenki. Kto wie. Może jak dobrze pójdzie to Firework będzie "naszą" piosenką.
*****
        Po naszym występie wybuchła burza oklasków i krzyków. Choć wydaje mi się, że klaskali tylko dla Louisa. 
        Gdy brawa ucichły zeszliśmy ze sceny.
        Harry przywitał nas ciepłym uściskiem. Czyli mieliśmy małe przytulanie w trójkę.
        Czarnoskóry facet ubrany w luźne ciuchy (D.J.) puścił wolny kawałek.
        -Chcesz potańczyć? - spytał mnie Louis podając mi rękę. Chwyciłam ją i poszliśmy na parkiet.
        "Pstryk" - naglę oślepił mnie flesz aparatu.
        -Co się stało? - spytał mnie przestraszony Lou. 
        -Nic. - powiedziałam. Choć nie byłam tego do końca pewna.
        Louis opiekuńczo mnie przytulił. To była jedna z najcudowniejszych chwil w moim życiu. Przystojny, utalentowany, sławny i przeuroczy chłopak mocno mnie przytulił.
        W końcu wypuścił mnie z objęcia. Lekko uniósł mój podbródek spojrzał mi prosto w oczy. Nie wiedziałam co mam zrobić. Przyzwyczaiłam się do jego obecności. Do tego, że ze sobą rozmawiamy. Też do tego, że mnie przytula i łapie za rękę. Ale jeszcze nie był wobec mnie romantyczny. To było takie ekscytujące.
         -Pamiętasz dzień w którym byliśmy w wesołym miasteczku? - spytał nieprzerwanie patrząc w moje oczy.
         -Oczywiście. - powiedziałam lekko się uśmiechając.
         -Musiałaś stanąć obok Ciebie. Bo ja i Hazza kłóciliśmy się która jest ładniejsza. - mówił. Wydało mi się to trochę obraźliwe.
         -Obstawiłem Eleanor a Harry Ciebie. - mówił dalej patrząc prosto w moje oczy.
         -Ale przecież przyznałeś mu racje. - powiedziałam zdziwiona. Miałam wrażenie, że mam omamy.

poniedziałek, 26 listopada 2012

Part 2 (Adventure 5) Lirry

        Obudziłam się w bardzo dobrym nastroju. Poczułam, że pierwszy raz od dłuższego czasu byłam wyspana. Wstałam i zeszłam na dół, aby zjeść śniadanie (znowu kanapki z serem J). Po pochłonięciu chleba i obejrzenia jakiegoś głupawego programu w telewizji, poczułam potrzebę odświeżenia moich relacji z May, którą poznałam w wakacje. Wzięłam telefon i wybrałam numer dziewczyny. Po trzech sygnałach usłyszałam wesoły i świergoczący głos koleżanki. 
        - Halo?!                                                                                                                                                                                                                          
        -Cześć. Tu Merry. Masz może masz ochotę i czas na spacer?                                                                                                                                      
        -Jasne. To może za pół godziny w Kensington Garden?                                                                                                                                
        -No dobra to do zobaczenia. Pa.                                                                                                                                                              
        –Cześć!
        Ubrałam to i wybiegłam, aby May nie musiała na mnie czekać. Na moje szczęście mieszałam niedaleko.  Po pięciu minutach byłam na miejscu. Ze zdziwieniem zdałam sobie sprawę, że jestem 15 minut przed czasem. Nie chciało mi się siedzieć  bez  sensu, więc postanowiłam urozmaicić sobie czekanie- spacerowaniem. Chodząc bez celu ujrzałam (CHYBA) jednego z członków zespołu One Direction – Nialla Horana. Siedział na ławce i sms-ował.  Na początku chciałam do niego podejść i poprosić o autograf, ale nie chciałam być jedną z wielu namolnych fanek i (na szczęście) zdrowy rozsądek mnie powstrzymał). Zanim się spostrzegłam minęło 15 minut i dostrzegłam zbliżającą się do mnie sylwetkę Mayi.
        - Hej.-  Powiedziała, ale tak jakbym nie była jej koleżanką tylko jakąś gwiazdą telewizyjną. Teraz dopiero zobaczyłam, że ona patrzy na mnie z … uwielbieniem! Nie rozumiałam z jakiego powodu, ale trzeba przyznać, że było to przyjemne, lecz również bardzo żenujące.
        - Cześć. – Wypowiadając to jakże krótkie słowo uśmiechnęłam się lekko sama nie wiedząc dlaczego. W tym momencie poczułam, że za chwilę stanie się coś co wywali moje życie do góry nogami.                                                                  
        –Wiesz... no bo… urządzam dzisiaj wieczorem imprezę. No i może byś przyszła? Przy okazji wystąpisz w roli fotografa. To jak przyjdziesz o 18:00 do mnie do domu?
        - To nawet nie zły pomysł. Jasne, że będę! – Wykrzyknęłam bardzo zadowolona z propozycji, ponieważ jakoś nie miałam ochoty na siedzenie w niedziele wieczorem sama przed telewizorem. No i może poznam ( W KOŃCU) Tego jedynego?
        Spacerowałam z May po parku chyba godzinę później się pożegnałyśmy. Po wejściu do mieszkania od razu rzuciłam się w stronę szafy. Wybrałam ciuch na wieczór i spojrzałam na zegar, który wskazywał godzinę 16:00. Zdziwiłam się, że czas tak szybko leci. Poszłam do łazienki wziąć orzeźwiający prysznic i ubrałam się we wcześniej przygotowany strój i przeciągnęłam rzęsy tuszem.
         Zjadłam zupkę chińską i wrzuciłam wszystko co potrzebne dziewczynie do szczęścia na imprezie, oraz aparat do torebki. Wybiła już  17:30 więc wsiadłam do samochodu ( bmw m3 cabrio czerwone) i odjechałam. Pod dom Mayi podjechałam o 17:55. Ciężko było z zaparkowaniem, ale jakoś dałam radę i szczerze mówiąc byłam z siebie bardzo dumna.

Adventure 5

Nie wiem co się dzieje z Lirrym. Nie odbiera!!!
*********************************************************************************
To był chłodny poranek. Chciałoby się leżeć w łóżku cały dzień. Niestety, dla mnie było to niemożliwe. Musiałam pojechać na lotnisko po moje nowe auto które dostałam od taty. Później muszę wybrać piosenkę którą zaśpiewam w X Factor. Nie wiem po co się w ogóle zgodziłam na występ w tym głupim show. Nawet jeśli przejdę casting to i tak nikt na mnie nie zagłosuje. Głupota. Oprócz tego muszę iść na zakupy. Chciałam odwiedzić Covent Garden. Już gdy byłam małą dziewczynką chciałam tam pojechać. Jednak nigdy nie miałam czasu.
        -Proszę bardzo samochód jest wystawiony z samolotu. Jeszcze tylko go zatankujemy i może panienka jechać. - powiedział jakiś grubas który pracował na lotnisku.
        -Dobrze. - powiedziałam, po czym szybko odebrałam telefon.
        -Cześć Lou. - powiedziałam.
        -Hejka. Masz jakieś plany na jutro? - powiedział Lou.
        -Mam. Sorry. - powiedziałam smutno. A tak w ogóle, to czy on chciał mnie zaprosić na randkę?
        -A dlaczego pytasz? - dopytałam się.
        -Nie ważne. Chciałem żebyśmy gdzieś we dwoje wyskoczyli. - powiedział. Moje serce zaczęło szybciej bić. Czyli jednak zaprosił mnie na randkę.
        -A masz czas dziś wieczorem? - dopytywał.
        -Jasne. Gdzie idziemy? - chciałam piszczeć z radości.
        -Może na imprezę do koleżanki Nialla. Ubierz się w jakiś dyskotekowy strój. Pa!
        Gdy się rozłączył zaczęłam tańczyć. Nie mogłam się powstrzymać.
        -Gotowe. Może panienka jechać. - powiedział grubas. Nie trzeba było mi drugi raz mówić. Wsiadłam do auta i pojechałam do Covent Garden. Auto było cudowne! Louis był cudowny! Ten dzień był cudowny. Nawet wybieranie ubrań dziś było całkiem przyjemne. Chociaż na co dzień to była katorga. Dziś ubrałam to.
*********************************************************************************
       Covent Garden był cudowny. Byłam w restauracji, kilku sklepach i muzeum Londyńskiego transportu.
Dzień zapowiadał się nie ciekawie. Ale był cudowny. A nawet jeszcze nie poszłam na randkę z Louisem. Cudowny dzień. W restauracji wybrałam już nawet piosenkę. Zaśpiewam Nicole Scherzinger Poison. To niesamowite gdy nagle wszystko tak cudownie się układa.
*********************************************************************************
Got venom dripping from my lips
Know who you' re about to kiss
Think that you can handle it, boy it's on
Just step into the danger zone
Shake it if you wanna roll, never bend,
Just take control, stakes are on
So sick, get a grip, gonna stick to a stick
I don't think that
I can stop this
Pick i up, let it drop, when it drops slip it up
Oh, no
I'll never stop...

        Gdy wróciłam do domu Wiktorii nie było. Dom stał pusty. Poszłam pod prysznic i śpiewałam Poison. Nie mogłam się od niej uwolnić.
        -I got that poison (uh huh), I got that poison (uh huh), I got that poison, that poison on my mind. I got that poison (uh huh), I got that poison (uh huh), I got that poison, that poison on my mind. - śpiewałam.
        Gdy wyszłam z pod prysznica nadal nikogo nie było.
        Na szczęście.
        Od razu poszłam się ubrać i umalować tak. Wyglądałam oszałamiająco. Oprócz tego związałam włosy w wysokiego kitka.
        Ktoś zapukał do drzwi.Otworzyłam. To był Louis!

Adventure 3 cz. II / Larry i Harry Styles

Niedawno włączył się Lirry. Tylko tak ostrzegam. Żeby nie było, że Ciągle pisze ja i tu naglę Lirry. Tylku uważnie czytać tytuły! Larry i Lirry jest podobne. Teraz napisałam "/ Harry Styles." Fajnie? Dla mnie super. Więc zaczynajmy!!!!!!!!!!
*********************************************************************************
        -To miłe, że nas zawozisz. - powiedziała Wiktoria całując swojego chłopaka w policzek.
        -Drobiazg. - powiedział Christopher. Dostałam mdłości. Byłam tak bardzo zazdrosna. Dlaczego Wiki ma chłopaka a ja nie? Jest ode mnie jakoś lepsza? Może to przez zielone oczy? Ja kocham gdy ktoś ma zielone oczy. Ostatnio nawet rozważałam nad kupnem soczewek. Ale Wiktoria uważała, że mam piękne oczy i mam je zostawić w spokoju. Ta... Na pewno mam piękne oczy. Koloru Coca Coli.
        Normalka.
        -Darujcie sobie tych czułości! - powiedziałam rozdrażniona.
        -Ty już nie bądź taka zazdrosna! - powiedział zdenerwowana Wiktoria.
        -Ty już nie bądź taka zazdrosna! - przedrzeźniłam ją jak małe dziecko. Założyłam na uszy słuchawki i puściłam piosenkę Cheryl Cole Call My  Name.
        Chociaż to była moja ulubiona piosenka to i tak moje oczy widziały te ckliwe scenki Wiktorii i Christophera. Myślałam, że zaraz zwymiotuje.
         Spojrzałam na zegarek. Była już 15:47. Czyli mniej więcej tyle czasu potrzebowaliśmy na dojazd. Jednak coś mi mówiło, że nie dotrwam.
         Zamknęłam więc oczy i wyobraziłam sobie jak będzie wyglądało moje życie jeśli dotrwam do finału XFactor. Widziałam siebie trzymającą się za ręce z Louisem. Mieliśmy na nosach okulary przeciwsłoneczne. Byliśmy w parku. Spacerowaliśmy razem. Nagle zza rogu wyskoczył paparazzi i chciał zrobić nam kilka zdjęć. Louis się denerwują ale uspokajam go całusem w policzek, po czym macham na przywitanie do fotografa. Gdy zrobił wystarczającą ilość zdjęć odszedł. Do końca nie wiedziałam gdzie. Ale byłam pewna, że następnego dnia znajdę moje i Louisa zdjęcie w gazecie.
         Czy to nie piękna wizja przyszłości?
         Naglę piosenka się skończyła i moje wyobrażenie znikło. Jak dziecko któremu przyśnił się koszmar szybko otworzyłam oczy i się wyprostowałam.
         -Co się stało? - spytała Wiki ściągając mi słuchawki.
         -Nic. O! Już jesteśmy. - powiedziałam. Wóz Christophera wjechał na parking. W wesołym miasteczku musiało być mnóstwo ludzi bo na parkingu prawie nie było żadnych wolnych miejsc.
         -No nie no nie ma miejsca. Wysiadajcie. Może jak znajdę wolne miejsce to zadzwonię. - powiedział Christopher. Posłusznie wyszłam z auta i ruszyłam w stronę wejścia. Wiktoria jeszcze chwilę siedziała w aucie. Ale Christopher chyba ją wypchnął. Przynajmniej tak to wyglądało. Wiki szybko do mnie podbiegła.
         -Idziemy kupić bilet? - spytała.
         -A jak inaczej chcesz się tam dostać? - powiedziałam dalej z lekkim zniesmaczeniem. Trochę tak jakbyśmy się pokłóciły.
         O nie!
         Muszę sobie szybko znaleźć jakiegoś chłopka bo inaczej ja i Wiki przestaniemy się przyjaźnić. Tego bym nie chciała.

         Find light in the beautiful sea
I choose to be happy
You and I, you and I
We’re like diamonds in the sky
         Ktoś do mnie dzwonił. Myślałam, że to Harry. Jednak gdy wyjęłam mój pearphone na ekranie wyświetlał się numer mojego taty.
         -No cześć tato. Coś się stało? - powiedziałam do słuchawki.
         -Nie. Wręcz przeciwnie. Nic się nie stało. No i właśnie w tej sprawie dzwonie. Wysłałem samolot żeby przywiózł mój prezent dla Ciebie. Nic się nie stało, a już tydzień mieszkasz w Londynie. Postanowiłem kupić Ci auto.
         -Nie żartujesz? - powiedziałam płacąc za swój bilet do wesołego miasteczka.
         -Absolutnie! Musze się przyznać, że trochę zaszalałem z tym autem. Nigdy nie zgadniesz jaką markę Ci kupiłem. - powiedział dumny z siebie mój tata.
         -Porsche? - zgadywałam.
         -Zapomniałem, że tak dobrze mnie znasz. Nie zwykłe porsche. Ale porsche carrera. Mam nadzieje, że Ci.
Find light in the beautiful sea
I choose to be happy
You and I, you and I
We’re like diamonds in the sky
         Znowu ktoś dzwoni? Czy to Harry. Może nie przyjdą. Ale my już czekałyśmy.
         -Halo?
         -Cześć Suzan! Jesteście już? My zaraz wejdziemy.
         -Jasne. Czekamy przy wejściu. - powiedziałam szeroko się uśmiechając. Chociaż po chwili przeszedł mnie dreszcz. Zaraz miałam poznać chłopaka moich marzeń. Louisa Tomlinsona. Co jak mnie nie polubi?
*********************************************************************************
Harry Styles
*********************************************************************************
        -Okej. Już wchodzimy. - powiedziałem po czym zakończyłem rozmowę. Ta Suzan była całkiem fajna. Cieszyłem się, że w końcu ją poznam bliżej. Z nią i chłopakami mogła być niezła zabawa. Na dodatek Louis wziął ze sobą Eleanor. Chcieliśmy porównać która ładniejsza. Byłem całkowicie przekonany, że to właśnie Suzan wygra.
        -Harry jesteś gotowy na porażkę? - spytał Louis po czym pocałował rękę swojej dziewczyny.
        -Jeszcze zobaczymy. - powiedziałem wchodząc na terem wesołego miasteczka. Stała tam już Suzan. Chcąc popisać się przed Louisem podszedłem do niej i ją przytuliłem. Odwzajemniła mi to.
        -Cześć. Miło Cię znów widzieć. - powiedziałem nie przestając jej przytulać.
        -Siemka. Będziemy się tak przytulać czy idziemy się trochę rozerwać? - powiedziała. 
        -Jasne. - powiedziałem wypuszczając ją z objęć.
        -Ale najpierw coś sprawdzimy. Eleanor, podejć na chwile do Suzan. - powiedziałem. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Podobnie jak na twarzy Suzan. Gdy zobaczyłam jak się uśmiech na pewno wiedziałem, że to ona wygra.
       -Co się dzieje? - spytała Suzan.
       -Właśnie. - dodała El.
       -Nic. - powiedział Louis wpatrując się w oczy Suzan. Na jej policzkach pojawiły się rumieńce. Naddało jej to seksownego wyrazu twarzy.
       -Harry, trudno mi to przyznać ale miałeś racje. - westchnął Louis. Byłem szczęśliwy jak małe dziecko. Zacząłem skakać i śmiać się. Dziewczyna która przyszła z Suzan dziwnie się na mnie spojrzała. Ale wcale mi to nie przeszkadzało bo Suzan się uśmiechnęła. 
       -Przestań już wariacie! - powiedziała łapiąc moje ramie.
       -Chodźmy. - powiedział Niall. 
       -Spieszysz się tak bo powiedzieliśmy Ci, że dostaniesz watę cukrową jak skończymy. - zażartował sobie Zayn. Suzan zaczęła się śmiać. Później wszyscy poszli w jej ślady.
       Najpierw poszliśmy po nawiedzonego domu. Niestety koleżanka Suzan, Victoria, nie chciała iść. Więc przez nią Niall musiał jechać z kimś innym. Na pierwszy ogień poszedłem ja z Suzan. Wsiedliśmy do wagoniku który wyglądał jak vampir.
        -Boisz się? - spytałem kładąc rękę na jej ramieniu.
        Wagonik ruszył. W pierwszej chwili było tam zupełnie ciemno. Po chwili zza rogu wyskoczył zombie. Suzan pisnęła. Żeby ją uspokoić trochę przyciągnąłem ją do siebie. Z sufitu spadły pająki i błysnęło światło.
         -Nie bój się. - powiedziałem lekko się uśmiechając.
         Naglę usłyszeliśmy jakiś szatański śmiech i zatrzymaliśmy się. Włączył się telewizor. Pokazała się na nim scenka z filmu Saw
         -Stare. - westchnęła Suzan ziewając. Roześmiałem się. 
         W tym momencie jakieś silne uczucie kazało mi pocałować Suzan. Lekko się do niej nachyliłem, uniosłem jej podbródek i ją pocałowałem.
         -Przepraszam. - powiedziałem odsuwając się od niej.
         Wjechaliśmy do pokoju w którym przezroczystymi rurami płynęła sztuczna krew.
         -Spoko. Nic się nie stało. - powiedziała szeroko się uśmiechając.
         -To się już więcej nie powtórzy. Chyba, że chcesz. - powiedziałem w duchy mniejąc nadzieje, że nadal będziemy się przyjaźnić. Ponad wszystko w takim momencie nie mogłem jej stracić. Poczułem, że z nią czuje się inaczej niż z innymi dziewczynami.Wydawała mi się atrakcyjna i super odlotowa. Ale kochałem ją jak siostrę. To tak jakbym pocałował Gemme. Jednak mógłbym pocałować ją jeszcze raz. Nie była moją siostrą. A przynajmniej tak podpowiadał mi rozsądek. Chociaż była do mnie podobna.
         -Dopiero się poznaliśmy, więc chyba to jak na razie będzie ostatni. - powiedziała przytulając mnie po przyjacielsku.
         Gdy wyszliśmy czekali tam na nas Niall, Zayn, Liam i Victoria. Jednak nigdzie nie było Louisa i Eleanor.
         -Gdzie jest Louis i El? - spytałem Liam. On w odpowiedzi pokazał mi dwójkę kłócących się ludzi. Eleanor i Louis.
         -Dlaczego? - spytała Suzan.
         -El powiedziała, że ta cała wycieczka do wesołego miasteczka to głupi pomysł. - odpowiedział jej Zayn.
         -A potem dodała, że Louis nigdy nie ma dla niej czasu. - dodał po chwili Niall.
         -Więc Louis spytał ją co jeszcze było głupie. - dopowiedział Liam.
         -A ona mu wymieniła chyba wszystkie randki na jakich byli. - powiedział Niall.
         -Dlatego Louis powiedział, że może przestanie ją zabierać na randki. - podsumował Zayn.
         Byłem tym zaszokowany. Zazwyczaj Louis i Eleanor się nie kłócili. Jednak wydaje mi się, że Suzan była tym bardziej wstrząśnięta.
         -No i El złapała go za koszulkę i zaciągnęła na stronę.
*********************************************************************************
Suzan Tattersall
*********************************************************************************
         Nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam. Czy Louis miał się rozstać ze swoją dziewczyną? Już na dobre? Albo może się pogodzą. Jednak kwitła we mnie nadzieja, że nie. To wcale nie znaczy, że chce źle dla  Lou. Ale wtedy miałaby u niego większe szanse.
         W stronę grupki przyjaciół zaczął zbliżać się smutny Louis. Było mi go tak bardzo żal. 
          -Wygląda na to, że z nami koniec. Powiedział Lou po czym przytulił się do Harrego. Przypominali trochę gejów. Ale wiedziałam, że jest inaczej. Byłam tak bardzo podekscytowana. Choć miałam nadzieje, że nie było tego po mnie widać. Wiktoria pociągnęła mnie za rękę i zaprowadziła na stronę.
          -Cieszysz się? - szepnęła. W odpowiedzi kiwnęłam twierdząco głową.

Part1 (Adventure 0) Lirry

A oto pierwszy rozdział mojego opowiadania. Nad wpisem Larrego jest napisane Adventure... . U mnie jest to nazwane: Part... .

Główna bohaterka ma na imię Merry i mieszka w Londynie. Rodzice wraz z jej młodszą siostrą- Melanią przeprowadzili się do Zawsze Słonecznej Hiszpanii, lecz zostawili 19-latce dom jednorodzinny. Dziewczyna nie pojechała z nimi, ponieważ już zaczęła studia fotograficzne.
*********************************************************************************
        Ze snu wyrwał mnie dźwięk oznajmiający przyjście sms-a.
        DO: Mary
        09 maja, 09:99
        Kate: Co powiesz na małe zakupy za pół godziny?
        Leniwie spojrzałam na zegarek, dzięki któremu zdałam sobie sprawę, że jest już 10 rano.  Szybko zrzuciłam z siebie kołdrę i wstałam, aby się ubrać. Dobrze, że dzisiaj jest sobota. Ubrałam krótkie granatowe (niedawno nabyte) conversy, bluzę z kapturem i obcisłe jeansy. 
Odpisałam przyjaciółce i poszłam do łazienki, żeby choć trochę doprowadzić moje włosy do porządku (zrobiłam wysokiego kitka). Uporałam się z tym w 10 minut. Następnie zeszłam na dół do kuchni i ukroiłam chleb. Zjadłam kanapki z serem i poszłam do parku (zawsze tam spotykałam się z Kate). Gdy doszłam na miejsce przyjaciółka już tam siedziała zajadając się lodami. Zaśmiałam się.
       -No to idziemy?
       -Po to tu przyszłam.                                                                                                                                                                      
       Wsiadłyśmy do autobusu i pojechałyśmy do centrum handlowego. Na pierwszy ogień wybrałyśmy New Yorker. Kupiłam 2 nowe T-shirty i 1 parę rurek. Po obejściu całego centrum (zajęło nam to ok. 3 godz.) usiadłyśmy zmęczone w bardzo przytulnej kawiarni.  Zamówiłyśmy po herbacie i drożdżówce.
Wracając  wstąpiłyśmy jeszcze do sklepu zoologicznego, ponieważ Kate musiała kupić jedzenie dla kota.  Pożegnałyśmy się niezbyt zadowolone z rozstania, ale dziwczyna musiała już iść, ponieważ za 1 godzinę miała randkę i musiała się przygotować. Widzę, że zależy jej na Ericu i popieram ich związek. Wiem, że Eric to dobry chłopak i nie zrobi jej żadnego świństwa.  
        Po przyjściu do domu od razu usiadłam do laptopa. Sprawdziłam skrzynkę mailową i facebooka. Nie znalazłam tam nic ciekawego, więc weszłam na youtube. Włączyłam  ,,Dancing Queen” (Abby) i nucąc słowa piosenki wpisałam (z nudów) w google ,,Top piosenki 2012”. Kliknęłam pierwszy adres.  Naprowadziłam myszkę na ikonkę ,,odtwórz”.  Chwilę się ładowało, ale w końcu usłyszałam muzykę. Nad ikonką, którą nacisnęłam była nazwa piosenki i wykonawca. Dowiedziałam się, że utwór nosi nazwę ,, I Would” , a zespół One Direction. Bardzo mi się spodobała melodia, więc wyłączyłam Abbę i wpisałam nazwę wyżej wymienionego zespołu. Kliknęłam na ,, One Direction Take Me Home Full Album”.  W wyszukiwarce znalazłam jakieś fakty o One Direction. Zaczęłam o czytać o nich fakty. Wiedziałam, że ponad połowa to kłamstwo, lecz tak mnie to wciągnęło, że nie chciałam przestać.
        Po pewnym czasie poczułam, że z głodu  burczy mi w brzuchu, więc zamówiłam pizze i wróciłam do lektury.
        Po pół godziny usłyszałam dzwonek. Otworzyłam drzwi i zapłaciłam.  Po uśmierzeniu głodu poczułam znużenie, więc się umyłam i poszłam spać z postanowieniem, że jutro obudzę się wcześniej niż dzisiaj. 

niedziela, 25 listopada 2012

Adventure 3 cz. I / Larry

        Już tydzień razem  Wiktoriom mieszkamy w Londynie. Muszę przyznać, że nasze więzi są coraz silniejsze. Tylko gdyby nie jeden mały szczegół. Ona ma chłopaka a ja nie!!!!!!! No cóż. Widzę, że nie mam wyboru. Muszę sprawdzić czy numer Harrego jest prawdziwy.
         -Hej. Co robisz? - powiedziała Wiki schodząc po schodach. Dopiero wstała. Nie chciałam żeby słyszała moją rozmowę z właścicielem numeru który podał mi Harry. Szybko pobiegła na górę i zamknęłam się w swoim pokoju.
          Zaczęłam wystukiwać numer i nacisnęłam połącz.
          Usłyszałam sygnał. Więc może jest nadzieja. Być może, że mam numer Stylesa. Ale kogoś innego.
           -Halo? - usłyszałam po drugiej stronie. Czy to naprawdę...
           -Kto dzwoni? -  spytał ten ktoś. Tym razem bez wątpienia to był Hazza.
           -Tu Suzan. Poznaliśmy się w sklepie. Pomogłam Ci wstać. Pamiętasz? - powiedziałam niepewnie. Czy on mnie w ogóle pamięta? Dlaczego nie pomyślałam o tym wcześniej?
           -To ty jesteś tą podobną do mnie dziewczyną? Zgadłem?
           -Dokładnie. - odetchnęłam z ulgą. Nie dość, że to naprawdę on, to jeszcze mnie pamięta! Niesamowite. Myślałam, że zaraz wybuchnę. Jednak wytrzymałam.
           -Myślałam już, że nie zadzwonisz. - powiedział.
           -Przepraszam. Miałam tyle na głowie. Dopiero się wprowadziłam i przedwczoraj mój tata przywiózł mi moje rzeczy. - tłumaczyłam się. Choć po jego głośnie poznałam, że nie ma mi tego za złe.
           -Dobrze. Masz może dziś czas i chęci żeby ze mną i chłopakami pójść do wesołego miasteczka? - zapytał Harry. Moje serce zaczęło bić szybciej.
           -Co masz na myśli mówiąc chłopakami? - powiedziałam spokojnie.
           -No mam na myśli Louisa, Zayna, Nialla i Liama. A myślałaś, że kogo? - powiedział chichocząc.
           -A ja też mogę kogoś zabrać? - pytałam uśmiechając się szeroko.
           -Jasne. Kogo chcesz. Tylko nie całą kule ziemską. - zażartował. Wybuchłam śmiechem. Podobnie jak on. Miło mi się z nim rozmawiało. Może dlatego, że to nie on był moim ulubieńcem tylko Louis. Jak będę  z nim rozmawiała?
           -Nie ma sprawy. O której mamy być? - spytałam nadal rozchichotana.
           -Nie wiem. Może o 16? - powiedział Harry.
           -Jasne. Tylko przyjdźcie. - powiedziałam żartobliwie
           -Nawzajem. Pa! - powiedział Hazza
           -Pa, pa. -powiedziałam wesoło.
           Teraz miałam jeden problem. W co się ubrać. Szybko wzięłam prysznic i weszłam do garderoby.
           -Co robisz? - spytała Wiki wchodząc do pokoju. Szybko się odwróciłam.
           -Szykuj się do wyjścia. - powiedziałam. wiktoria o nic nie pytając wyszła z pokoju i poszła się umyć. Dopiero po kompieli weszła znowu do mojej garderoby i spytała na jaką okazje ma się ubrać.
           -Idziemy do wesołego miasteczka z..... znajomymi. - powiedziałam. Nie wiedziałam co powiedzieć, więc powiedziałam, że idziemy ze znajomymi.
           Po dłuższej chwili postanowiłam, że ubiorę się w to.
           Gdy byłam już gotowa zeszłam na duł. Czekała już tam na mnie Wiktoria u brana w to. Byłyśmy już gotowe.
           -Zawiezie nas Christopher. Poprosiłam go o to. - powiedziała Wiki. Czasem ich związek miał swoje plusy. Ale częściej minusy.
******************************************************************
Podoba się? Jest póżno więc pa! Koniec części 1!!!!

Adventure 2 / Larry

        Obudził mnie dzwonek do drzwi. Wiktoria szybko weszła do mojego pokoju.
        -Kto to? - powiedziała przestraszona.
        -Nie wiem. Nikogo nie zapraszałam. - powiedziałam po czym wyszłam z łóżka i poszłam otworzyć drzwi. Ujrzałam w nich Christopher. Nasz nowy sąsiad z którym miałam już okazje rozmawiać. Musiałam szybko przełączyć się na angielski.
        -Cześć. Dlaczego przyszedłeś tak wcześnie rano? Coś się stało? - spytałam zdziwiona jego widokiem.
        -Cześć. Nic się nie stało. A może tak. Mogę na chwilę wejść. - powiedział. Wpuściłam go do środka.
       W tej samej chwili z góry zeszła Wiktoria. Christopher zdziwiony jej obecnościom zmarszczył czoło i na mnie spojrzał.
        -Christopher, poznaj Wiktorie. Jest moją współlokatorką. - powiedziałam gdy zobaczyłam jego minę. 
    -Cześć. Jestem Christopher. Miło mi cię poznać. Mieszkam obok. Może Suzan coś Ci o mnie opowiadała.
        -Niestety nic o tobie nie wiedziałam. Ale mi Ciebie też miło poznać. - powiedziała podając mu dłoń na przywitanie.
        Naglę mnie olśniło. Ja i Wiktoria musiałyśmy jechać na zakupy. Przecież nie miałyśmy nic do jedzenia a jedyne ubrania jakie miałyśmy to wczorajsze ubrania Wiktorii (w których spała) i moje brudne ciuchy które miałam w walizce. Na szczęście oprócz brudnych ciuchów miałam jeszcze nowe ciuchy z USA. Akurat dla nas dwóch.
         -Christopher, przykro mi ale musisz już iść. Musimy iść na zakupy. Lodówka stoi pusta a poza tym nie wzięłyśmy żadnych rzeczy z polski. Przepraszam. - powiedziałam łapiąc chłopaka z rękę i wyprowadzając go z domu. Było mi trochę głupio ale co mogłam zrobić.
        -Okej Wiktoria. Pożyczę ci moje nowe ciuchy z USA  więc masz na nie uważać. Mam w walizce kilka rzeczy. Nawet nie wiesz jak się ciesze, że Daniel wystawił moją walizkę z samochodu. Inaczej nie miałybyśmy nic. Ani papierów na samolot, ani mojej licencji pilota. Nawet ubrań. Nie wiem dlaczego była na niego zła, że to zrobił. - powiedziałam. Wiktoria tylko kiwała głową.
      Poszłyśmy się umyć. Wiktoria w łazience na dole a ja w łazience na górze. Gdy byłyśmy umyte i w szlafrokach wybrałyśmy sobie ubrania. Ja ubrałam to a Wiki to. Wyglądałyśmy całkiem nieźle.
*****
         Pojechałyśmy taksówką do pobliskiego supermarketu. Wiktoria kurczowo się mnie trzymała oby tylko się nie zgubić. Dla mnie było to trochę żenujące, ale dla niej to była pewnie kwestia życia lub śmierci. 
         Najpierw poszłyśmy kupić coś do jedzenia. Ogółem to ja wzięłam parówki, koncentrat pomidorowy, makaron, dwa kartoniki śmietany, płatki śniadaniowe, jajka, mleko, bochenek chleba i masło. Za to Wiki kupiła dwa rodzaje jakiś szynek, kilka jogurtów, pizze, dwie butelki wody mineralnej, pięć jabłek i dwie chińskie zupki.
         Później poszłyśmy kupić jakiś proszek do prania itp.
       Jeszcze później kupiłyśmy coś do ciała. Dwa Szampony, dwie odrzywki, dwa płyny do mycia ciała. Wszystkiego po dwa bo mamy dwie łazienki. No i oczywiście Wiki kupiła sobie jakieś kosmetyki. Nie interesowałam się zbytnio jakie.
          No i nareszcie moje ulubione. Kupowałyśmy ciuchy. Wiktoria poszła do jakiegoś sklepu a ja poszłam do H&M. Kupiłam tam trzy bluzki, torebkę, buty które trochę przypominały glany i różowe szelki. 
         Gdy już za wszystko zapłaciłam poszłam do sklepu w którym była Wiktoria. Gdy weszłam zobaczyłam tyle fajnych rzeczy, że mnie zatkało. Chciałabym wymienić wszystkie rzeczy które kupiłam, ale było ich za dużo. Za to Wiki kupiła dwie ładne sukienki, białe dżinsy i trzy bluzki.
         -Nie wiem jak mogłaś kupić tyle rzeczy. To niesamowite. - powiedziała Wiktora patrząc na ilość toreb które targałam.
           Mam  nadzieje, że to komplement. - powiedziałam uśmiechając się szeroko.
           -Jak myślisz, mają czystą toaletę? - powiedziała zatrzymując się obok drzwi z napisem "toilet".
           -Tu mają czyste toaletę. Kiedyś z niej korzystałam. Naprawdę super.
           Wiktoria bez zastanowienia położyła obok mnie swoje torby z zakupami i poszła do łazienki. Zostałam z tą całą górą ubrań sama. 
           Jakimś sposobem dopchałam torby  do ławki która była niedaleko.
           -Nareszcie dotarłam. - powiedziałam sobie w duchu po czym usiadłam obok zakupów.
           Wyjęłam sobie z torebki telefon i słuchawki. Podłączyłam je sobie włączyłam piosenkę One Direction Kiss You. Zaczęłam nucić ją pod nosem. 
To-o-ouch
You get this kind of ru-u-ush
Baby say yeah, yeah, yeah, yeah
Yeah, yeah, yeah
If you don’t wanna take it slow
And you just wanna take me home
Baby say yeah, yeah, yeah
Yeah, yeah

          Kiedy piosenka się już skończyła, (dokładnie w tym momencie) zobaczyłam jak jakiś chłopak w czerwonym dresie popchną innego. Popchnięty upadł i rozlał shake na podłogę. Szybko wstałam żeby mu pomóc wstać. Nie potrafilibyście sobie wyobrazić jaka zszokowana byłam kiedy zobaczyłam, że chłopak któremu właśnie pomogłam to jedyny w swoim rodzaju Harry Styles
          Byłam w szoku.
          Zresztą on też. Ale zupełnie z innych powodów.
          -Kto to był? - spytał zdezorientowany.
          -Nie wiem. Nic Ci nie jest? - spytałam. Nie wiem dlaczego, ale wcale nie odczuwałam tego, że sławny. Po prostu chciałam się upewnić, że nic mu nie jest.
          -Jeśli nie liczyć straconej godności to jestem cały. Ale za to ty jesteś bardzo miła. No i trochę mnie przypominasz. Dziwnę... - powiedział i przez chwilę parzył się na mnie trochę tak, jakby nigdy nie widział dziewczyny. Czułam się trochę niezręcznie. A jak wy byście się czuli gdyby ktoś, nawet nie sławny tak na was patrzył?
          -Naprawdę nie wiem dlaczego jesteś do mnie podobna. Trudno. Dzięki, że mi pomogłaś. Chcesz jakiś autograf albo coś w tym stylu? - powiedział szeroko się uśmiechając.
          -Może proszę o ciut za wiele, ale mogłabym dostać twój numer telefonu? - powiedziałam. Trochę było mi głupio. Co ja mówię. Trochę? Było mi BARDZO głupio.
          -Jasne. - powiedział Harry. Ulżyło mi. Myślałam, że mnie wyśmieje. Ale jednak dał mi swój numer. Ale dlaczego? Może to był jego fałszywy numer?
          -Mam nadzieje, że zadzwonisz. Wydajesz się bardzo miła. Może się zaprzyjaźnimy. - powiedział dając mi świstek z numerem telefonu. Włożyłam go do kieszeni. 
          Ale czy to naprawdę był jego numer?
          -Suzan! - krzyknęła Wiki gdy wyszła z łazienki. -Mam pomysł. Weź swoją część zakupów! Opowiem Ci w taksówce.
*****
          -Więc... - powiedziała Wiktoria gdy byłyśmy już w taksówce. - możemy iść na casting do X Factor. Słyszałam jak śpiewasz pod prysznicem, więc wiem, że ty przejdziesz casting. Może mi też się poszczęści. Musimy chociaż spróbować. - powiedziała podekscytowana. Ale ja nigdy nie chciałam byś piosenkarką. Więc automatycznie był to dla mnie głupi pomysł.
          -Ty próbuj. Ja pasuje. - powiedziałam oznajmiając. Niestety uległam gdy zobaczyłam smutną minę Wiki.
          -Dobrze. Tylko żebyś nie była później zawiedziona.- powiedziałam. Wiktoria mocno mnie przytuliła. Poczułam, że tutaj szybko zapomnimy o Danielu.

Adventure 0 / Larry


A oto pierwszy rozdział mojego i Lirrego bloga. Z góry uprzedzam, że nasze wpisy się różnią. Są zupełnie o czym inny. Więc nad moimi będzie napisane np.:  Adventure 1. A u niej pewnie jakoś inaczej. Opisze wam w kilku słowach naszą bohaterkę. Więc Suzan wręcz ubóstwia One Direction. Pewnego dnia na swojej drodze spotka jednego z nich. Ale poza tym jest bezrobotna. Ale ma gdzie mieszkać ponieważ jej wszystkie rachunki płaci jej ojciec, milioner. Myślicie, (albo nie) że jest rozpieszczoną smarkulą? NIE! Wręcz przeciwnie. Jej rodzice rozwiedli się gdy miała dwanaście lat i została przydzielona pod opiekę ojca który jest pracoholikiem. Nie miał kto jej rozpieszczać. Pokojówką mówiła tylko po rosyjsku. Ponadto Suzan ma licencje pilota więc może samodzielnie kierować samolotem. Czad, nie? Reszty dowiecie się o niej czytając bloga. Pozdro, Larry.

Adventure 0
         Był słoneczny dzień. A przynajmniej chyba. Leciałam właśnie samolotem, a ponad chmurami zawsze była ładna pogoda. Wracałam z Nowego Yorku, od cioci. Ale w tej chwili nie miało to żadnego znaczenia. Zaraz miałam wylądować, pojechać do domu i ubrać się w nowe ciuchy z Ameryki.
*****
             Gdy wysiadłam z samolotu moje włosy powiewały na wietrze. Powoli zaczęłam iść w stronę wyjścia. Musiałam jeszcze odebrać walizkę z luku bagażowego. Wokół taśmy zgromadziło się mnóstwo ludzi. Stanęłam obok jakiejś kobiety całej wysmarowanej samoopalaczem. Do tego miała ubrane to . Do tego jej brzuch przypominał plastikową torebkę pełną wody. Przeszedł mnie dreszcz.

          Czekając na walizkę zaczęłam myśleć o tym co będę robiła przez resztę wakacji. Doszłam do wniosku, że nie mam niczego do roboty oprócz latania samolotem który ojciec kupił mi na ostatnie urodziny. Właściwie to nie wiem dlaczego leciałam osobowym samolotem zamiast własnym. A no tak, racja. Ciocia mi nie ufa i powiedziała, że rozbiję się jak polecę sama. Ale już trudno. Polecę sobie do Londynu na tydzień lub dwa. Może nawet jutro. Mam tam swój własny domek. No i przystojnego sąsiada.
           Z rozmyśleń wyrwał mnie widok mojej walizki. Podeszłam do taśmy i wzięłam ją. Szłam przez śmierdzący korytarz aż do wejścia na główny… Jakby to powiedzieć. Hol lotniska? No cóż. 
           Wyszłam z budynku. Na parkingu śmierdziało benzyną.
           Ti-tit.
           DO: Suzan
           02 maja, 14:39
           Daniel: Hej misiu! Wylądowałaś już? Jeśli tak to masz szczęście. Czekam na ciebie przed wyjściem B. Pójdziemy sobie na romantyczny spacer po plaży. Co ty na to?
           Stałam przy wejściu C. Rozejrzałam się dookoła. Wyjście B było 200 metrów dalej. Ujęłam dłonią rączkę walizki i pobiegłam w stronę wyjścia. Przed wyjściem stał wysoki brunet z bukietem tulipanów w ręku. 
           -Daniel! - krzyknęłam na widok mojego chłopaka. -Tak tęskniłam! - powiedziałam rzucając mu się na szyję. Był ubrany jak zawsze modnie
           -Ja też! To jedziemy? Mam dla Ciebie dobrą wiadomość. - powiedział łapiąc mnie za rękę i prowadząc do wozu. Jego mercedes jak zawsze pachniał miętą.
*****
           -Ładnie tu. - powiedziałam idąc brzegiem morza razem z Danielem. - Zgadza się powiedział odgarniając kosmyk moich włosów. 
           -Masz takie piękne loki. - powiedział. Naglę w naszą stronę zaczęła iść jakaś dziewczyna. Miała wściekły wyraz twarzy. Jednak kiedy podeszła, widać było, że w jej oczach gromadzą się łzy.
           -Kto to jest? - powiedziała do Daniela.
           -To jest Suzan. - powiedział jakby nigdy nic. -A co? -powiedział nie widząc przyczyny problemu.
           -Kim jest dla Ciebie Suzan? - powiedziała z nutką agresji w głosie. Gdy spojrzałam na Daniela zobaczyłam, że jest czymś zestresowany. Puściłam jego rękę i stanęłam naprzeciwko niego.
           -Wiesz co? Lepiej ty powiedz kim Daniel jest dla Ciebie. Chyba tak będzie łatwiej. - powiedziałam do dziewczyny. 
          -Ja jestem jego dziewczyną. I coś mi mówi, że ty też. - odpowiedziała.
          Z moich oczu zaczęły lecieć łzy. Druga dziewczyna Daniela położyła rękę na moim ramieniu w przyjaznym znaku.
          -Mam nadzieje, że jesteś z siebie dumny. Zraniłeś dwie piękne dziewczyny. - powiedział jakiś inny chłopak który akurat tamtędy szedł. Daniel zrezygnowany po prostu odszedł. 
          Zaczęłam płakać. Nie wiedziałam co mam teraz zrobić. Zerwałam znajomość z moją najlepszą przyjaciółką dla tego dupka. Teraz już nie miałam nikogo. Schowałam twarz w ręce. Było mi jednocześnie wstyd, za to, że dałam się oszukać i wiedziałam, że będę tęsknić za Danielem. 
           -Nie płacz. Nie warto. Powiedziała ta druga dziewczyna. - A tak poza tym mam na imię Wiktoria. - powiedziała. Najwidoczniej chciała mnie pocieszyć.
           -A ja Suzan.
           -Myślałam, że będziemy razem już zawszę. Myliłam się. Teraz już nikogo nie mam. - powiedziała Wiktoria.
           Nagle do głowy przyszedł mi pewien pomysł. Mogłyśmy razem zamieszkać w Londynie. W moim domu są przecież dwie sypialnie. Miałam samolot, mogłyśmy lecieć.
           -Mówisz po angielsku? - spytałam.
           -Jasne! A czemu pytasz? - powiedziała.
           -Wiem, że dopiero się poznałyśmy ale jesteśmy w takiej samej sytuacji. Ja też nie mam nikogo. Bez siebie nie damy rady. Mam niedaleko samolot i mieszkanie w Londynie. Możesz lecieć ze mną. A nawet jeśli nie będziemy się dogadywać to nie będziesz musiała się wyprowadzać. Co ty na to? Jedziemy? - powiedziałam. To było szaleństwo, ale martwiłam się o Wiktorie.
           -Samochód mojej mamy stoi na parkingu. Choć!