niedziela, 25 listopada 2012

Adventure 2 / Larry

        Obudził mnie dzwonek do drzwi. Wiktoria szybko weszła do mojego pokoju.
        -Kto to? - powiedziała przestraszona.
        -Nie wiem. Nikogo nie zapraszałam. - powiedziałam po czym wyszłam z łóżka i poszłam otworzyć drzwi. Ujrzałam w nich Christopher. Nasz nowy sąsiad z którym miałam już okazje rozmawiać. Musiałam szybko przełączyć się na angielski.
        -Cześć. Dlaczego przyszedłeś tak wcześnie rano? Coś się stało? - spytałam zdziwiona jego widokiem.
        -Cześć. Nic się nie stało. A może tak. Mogę na chwilę wejść. - powiedział. Wpuściłam go do środka.
       W tej samej chwili z góry zeszła Wiktoria. Christopher zdziwiony jej obecnościom zmarszczył czoło i na mnie spojrzał.
        -Christopher, poznaj Wiktorie. Jest moją współlokatorką. - powiedziałam gdy zobaczyłam jego minę. 
    -Cześć. Jestem Christopher. Miło mi cię poznać. Mieszkam obok. Może Suzan coś Ci o mnie opowiadała.
        -Niestety nic o tobie nie wiedziałam. Ale mi Ciebie też miło poznać. - powiedziała podając mu dłoń na przywitanie.
        Naglę mnie olśniło. Ja i Wiktoria musiałyśmy jechać na zakupy. Przecież nie miałyśmy nic do jedzenia a jedyne ubrania jakie miałyśmy to wczorajsze ubrania Wiktorii (w których spała) i moje brudne ciuchy które miałam w walizce. Na szczęście oprócz brudnych ciuchów miałam jeszcze nowe ciuchy z USA. Akurat dla nas dwóch.
         -Christopher, przykro mi ale musisz już iść. Musimy iść na zakupy. Lodówka stoi pusta a poza tym nie wzięłyśmy żadnych rzeczy z polski. Przepraszam. - powiedziałam łapiąc chłopaka z rękę i wyprowadzając go z domu. Było mi trochę głupio ale co mogłam zrobić.
        -Okej Wiktoria. Pożyczę ci moje nowe ciuchy z USA  więc masz na nie uważać. Mam w walizce kilka rzeczy. Nawet nie wiesz jak się ciesze, że Daniel wystawił moją walizkę z samochodu. Inaczej nie miałybyśmy nic. Ani papierów na samolot, ani mojej licencji pilota. Nawet ubrań. Nie wiem dlaczego była na niego zła, że to zrobił. - powiedziałam. Wiktoria tylko kiwała głową.
      Poszłyśmy się umyć. Wiktoria w łazience na dole a ja w łazience na górze. Gdy byłyśmy umyte i w szlafrokach wybrałyśmy sobie ubrania. Ja ubrałam to a Wiki to. Wyglądałyśmy całkiem nieźle.
*****
         Pojechałyśmy taksówką do pobliskiego supermarketu. Wiktoria kurczowo się mnie trzymała oby tylko się nie zgubić. Dla mnie było to trochę żenujące, ale dla niej to była pewnie kwestia życia lub śmierci. 
         Najpierw poszłyśmy kupić coś do jedzenia. Ogółem to ja wzięłam parówki, koncentrat pomidorowy, makaron, dwa kartoniki śmietany, płatki śniadaniowe, jajka, mleko, bochenek chleba i masło. Za to Wiki kupiła dwa rodzaje jakiś szynek, kilka jogurtów, pizze, dwie butelki wody mineralnej, pięć jabłek i dwie chińskie zupki.
         Później poszłyśmy kupić jakiś proszek do prania itp.
       Jeszcze później kupiłyśmy coś do ciała. Dwa Szampony, dwie odrzywki, dwa płyny do mycia ciała. Wszystkiego po dwa bo mamy dwie łazienki. No i oczywiście Wiki kupiła sobie jakieś kosmetyki. Nie interesowałam się zbytnio jakie.
          No i nareszcie moje ulubione. Kupowałyśmy ciuchy. Wiktoria poszła do jakiegoś sklepu a ja poszłam do H&M. Kupiłam tam trzy bluzki, torebkę, buty które trochę przypominały glany i różowe szelki. 
         Gdy już za wszystko zapłaciłam poszłam do sklepu w którym była Wiktoria. Gdy weszłam zobaczyłam tyle fajnych rzeczy, że mnie zatkało. Chciałabym wymienić wszystkie rzeczy które kupiłam, ale było ich za dużo. Za to Wiki kupiła dwie ładne sukienki, białe dżinsy i trzy bluzki.
         -Nie wiem jak mogłaś kupić tyle rzeczy. To niesamowite. - powiedziała Wiktora patrząc na ilość toreb które targałam.
           Mam  nadzieje, że to komplement. - powiedziałam uśmiechając się szeroko.
           -Jak myślisz, mają czystą toaletę? - powiedziała zatrzymując się obok drzwi z napisem "toilet".
           -Tu mają czyste toaletę. Kiedyś z niej korzystałam. Naprawdę super.
           Wiktoria bez zastanowienia położyła obok mnie swoje torby z zakupami i poszła do łazienki. Zostałam z tą całą górą ubrań sama. 
           Jakimś sposobem dopchałam torby  do ławki która była niedaleko.
           -Nareszcie dotarłam. - powiedziałam sobie w duchu po czym usiadłam obok zakupów.
           Wyjęłam sobie z torebki telefon i słuchawki. Podłączyłam je sobie włączyłam piosenkę One Direction Kiss You. Zaczęłam nucić ją pod nosem. 
To-o-ouch
You get this kind of ru-u-ush
Baby say yeah, yeah, yeah, yeah
Yeah, yeah, yeah
If you don’t wanna take it slow
And you just wanna take me home
Baby say yeah, yeah, yeah
Yeah, yeah

          Kiedy piosenka się już skończyła, (dokładnie w tym momencie) zobaczyłam jak jakiś chłopak w czerwonym dresie popchną innego. Popchnięty upadł i rozlał shake na podłogę. Szybko wstałam żeby mu pomóc wstać. Nie potrafilibyście sobie wyobrazić jaka zszokowana byłam kiedy zobaczyłam, że chłopak któremu właśnie pomogłam to jedyny w swoim rodzaju Harry Styles
          Byłam w szoku.
          Zresztą on też. Ale zupełnie z innych powodów.
          -Kto to był? - spytał zdezorientowany.
          -Nie wiem. Nic Ci nie jest? - spytałam. Nie wiem dlaczego, ale wcale nie odczuwałam tego, że sławny. Po prostu chciałam się upewnić, że nic mu nie jest.
          -Jeśli nie liczyć straconej godności to jestem cały. Ale za to ty jesteś bardzo miła. No i trochę mnie przypominasz. Dziwnę... - powiedział i przez chwilę parzył się na mnie trochę tak, jakby nigdy nie widział dziewczyny. Czułam się trochę niezręcznie. A jak wy byście się czuli gdyby ktoś, nawet nie sławny tak na was patrzył?
          -Naprawdę nie wiem dlaczego jesteś do mnie podobna. Trudno. Dzięki, że mi pomogłaś. Chcesz jakiś autograf albo coś w tym stylu? - powiedział szeroko się uśmiechając.
          -Może proszę o ciut za wiele, ale mogłabym dostać twój numer telefonu? - powiedziałam. Trochę było mi głupio. Co ja mówię. Trochę? Było mi BARDZO głupio.
          -Jasne. - powiedział Harry. Ulżyło mi. Myślałam, że mnie wyśmieje. Ale jednak dał mi swój numer. Ale dlaczego? Może to był jego fałszywy numer?
          -Mam nadzieje, że zadzwonisz. Wydajesz się bardzo miła. Może się zaprzyjaźnimy. - powiedział dając mi świstek z numerem telefonu. Włożyłam go do kieszeni. 
          Ale czy to naprawdę był jego numer?
          -Suzan! - krzyknęła Wiki gdy wyszła z łazienki. -Mam pomysł. Weź swoją część zakupów! Opowiem Ci w taksówce.
*****
          -Więc... - powiedziała Wiktoria gdy byłyśmy już w taksówce. - możemy iść na casting do X Factor. Słyszałam jak śpiewasz pod prysznicem, więc wiem, że ty przejdziesz casting. Może mi też się poszczęści. Musimy chociaż spróbować. - powiedziała podekscytowana. Ale ja nigdy nie chciałam byś piosenkarką. Więc automatycznie był to dla mnie głupi pomysł.
          -Ty próbuj. Ja pasuje. - powiedziałam oznajmiając. Niestety uległam gdy zobaczyłam smutną minę Wiki.
          -Dobrze. Tylko żebyś nie była później zawiedziona.- powiedziałam. Wiktoria mocno mnie przytuliła. Poczułam, że tutaj szybko zapomnimy o Danielu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz