poniedziałek, 26 listopada 2012

Adventure 3 cz. II / Larry i Harry Styles

Niedawno włączył się Lirry. Tylko tak ostrzegam. Żeby nie było, że Ciągle pisze ja i tu naglę Lirry. Tylku uważnie czytać tytuły! Larry i Lirry jest podobne. Teraz napisałam "/ Harry Styles." Fajnie? Dla mnie super. Więc zaczynajmy!!!!!!!!!!
*********************************************************************************
        -To miłe, że nas zawozisz. - powiedziała Wiktoria całując swojego chłopaka w policzek.
        -Drobiazg. - powiedział Christopher. Dostałam mdłości. Byłam tak bardzo zazdrosna. Dlaczego Wiki ma chłopaka a ja nie? Jest ode mnie jakoś lepsza? Może to przez zielone oczy? Ja kocham gdy ktoś ma zielone oczy. Ostatnio nawet rozważałam nad kupnem soczewek. Ale Wiktoria uważała, że mam piękne oczy i mam je zostawić w spokoju. Ta... Na pewno mam piękne oczy. Koloru Coca Coli.
        Normalka.
        -Darujcie sobie tych czułości! - powiedziałam rozdrażniona.
        -Ty już nie bądź taka zazdrosna! - powiedział zdenerwowana Wiktoria.
        -Ty już nie bądź taka zazdrosna! - przedrzeźniłam ją jak małe dziecko. Założyłam na uszy słuchawki i puściłam piosenkę Cheryl Cole Call My  Name.
        Chociaż to była moja ulubiona piosenka to i tak moje oczy widziały te ckliwe scenki Wiktorii i Christophera. Myślałam, że zaraz zwymiotuje.
         Spojrzałam na zegarek. Była już 15:47. Czyli mniej więcej tyle czasu potrzebowaliśmy na dojazd. Jednak coś mi mówiło, że nie dotrwam.
         Zamknęłam więc oczy i wyobraziłam sobie jak będzie wyglądało moje życie jeśli dotrwam do finału XFactor. Widziałam siebie trzymającą się za ręce z Louisem. Mieliśmy na nosach okulary przeciwsłoneczne. Byliśmy w parku. Spacerowaliśmy razem. Nagle zza rogu wyskoczył paparazzi i chciał zrobić nam kilka zdjęć. Louis się denerwują ale uspokajam go całusem w policzek, po czym macham na przywitanie do fotografa. Gdy zrobił wystarczającą ilość zdjęć odszedł. Do końca nie wiedziałam gdzie. Ale byłam pewna, że następnego dnia znajdę moje i Louisa zdjęcie w gazecie.
         Czy to nie piękna wizja przyszłości?
         Naglę piosenka się skończyła i moje wyobrażenie znikło. Jak dziecko któremu przyśnił się koszmar szybko otworzyłam oczy i się wyprostowałam.
         -Co się stało? - spytała Wiki ściągając mi słuchawki.
         -Nic. O! Już jesteśmy. - powiedziałam. Wóz Christophera wjechał na parking. W wesołym miasteczku musiało być mnóstwo ludzi bo na parkingu prawie nie było żadnych wolnych miejsc.
         -No nie no nie ma miejsca. Wysiadajcie. Może jak znajdę wolne miejsce to zadzwonię. - powiedział Christopher. Posłusznie wyszłam z auta i ruszyłam w stronę wejścia. Wiktoria jeszcze chwilę siedziała w aucie. Ale Christopher chyba ją wypchnął. Przynajmniej tak to wyglądało. Wiki szybko do mnie podbiegła.
         -Idziemy kupić bilet? - spytała.
         -A jak inaczej chcesz się tam dostać? - powiedziałam dalej z lekkim zniesmaczeniem. Trochę tak jakbyśmy się pokłóciły.
         O nie!
         Muszę sobie szybko znaleźć jakiegoś chłopka bo inaczej ja i Wiki przestaniemy się przyjaźnić. Tego bym nie chciała.

         Find light in the beautiful sea
I choose to be happy
You and I, you and I
We’re like diamonds in the sky
         Ktoś do mnie dzwonił. Myślałam, że to Harry. Jednak gdy wyjęłam mój pearphone na ekranie wyświetlał się numer mojego taty.
         -No cześć tato. Coś się stało? - powiedziałam do słuchawki.
         -Nie. Wręcz przeciwnie. Nic się nie stało. No i właśnie w tej sprawie dzwonie. Wysłałem samolot żeby przywiózł mój prezent dla Ciebie. Nic się nie stało, a już tydzień mieszkasz w Londynie. Postanowiłem kupić Ci auto.
         -Nie żartujesz? - powiedziałam płacąc za swój bilet do wesołego miasteczka.
         -Absolutnie! Musze się przyznać, że trochę zaszalałem z tym autem. Nigdy nie zgadniesz jaką markę Ci kupiłem. - powiedział dumny z siebie mój tata.
         -Porsche? - zgadywałam.
         -Zapomniałem, że tak dobrze mnie znasz. Nie zwykłe porsche. Ale porsche carrera. Mam nadzieje, że Ci.
Find light in the beautiful sea
I choose to be happy
You and I, you and I
We’re like diamonds in the sky
         Znowu ktoś dzwoni? Czy to Harry. Może nie przyjdą. Ale my już czekałyśmy.
         -Halo?
         -Cześć Suzan! Jesteście już? My zaraz wejdziemy.
         -Jasne. Czekamy przy wejściu. - powiedziałam szeroko się uśmiechając. Chociaż po chwili przeszedł mnie dreszcz. Zaraz miałam poznać chłopaka moich marzeń. Louisa Tomlinsona. Co jak mnie nie polubi?
*********************************************************************************
Harry Styles
*********************************************************************************
        -Okej. Już wchodzimy. - powiedziałem po czym zakończyłem rozmowę. Ta Suzan była całkiem fajna. Cieszyłem się, że w końcu ją poznam bliżej. Z nią i chłopakami mogła być niezła zabawa. Na dodatek Louis wziął ze sobą Eleanor. Chcieliśmy porównać która ładniejsza. Byłem całkowicie przekonany, że to właśnie Suzan wygra.
        -Harry jesteś gotowy na porażkę? - spytał Louis po czym pocałował rękę swojej dziewczyny.
        -Jeszcze zobaczymy. - powiedziałem wchodząc na terem wesołego miasteczka. Stała tam już Suzan. Chcąc popisać się przed Louisem podszedłem do niej i ją przytuliłem. Odwzajemniła mi to.
        -Cześć. Miło Cię znów widzieć. - powiedziałem nie przestając jej przytulać.
        -Siemka. Będziemy się tak przytulać czy idziemy się trochę rozerwać? - powiedziała. 
        -Jasne. - powiedziałem wypuszczając ją z objęć.
        -Ale najpierw coś sprawdzimy. Eleanor, podejć na chwile do Suzan. - powiedziałem. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Podobnie jak na twarzy Suzan. Gdy zobaczyłam jak się uśmiech na pewno wiedziałem, że to ona wygra.
       -Co się dzieje? - spytała Suzan.
       -Właśnie. - dodała El.
       -Nic. - powiedział Louis wpatrując się w oczy Suzan. Na jej policzkach pojawiły się rumieńce. Naddało jej to seksownego wyrazu twarzy.
       -Harry, trudno mi to przyznać ale miałeś racje. - westchnął Louis. Byłem szczęśliwy jak małe dziecko. Zacząłem skakać i śmiać się. Dziewczyna która przyszła z Suzan dziwnie się na mnie spojrzała. Ale wcale mi to nie przeszkadzało bo Suzan się uśmiechnęła. 
       -Przestań już wariacie! - powiedziała łapiąc moje ramie.
       -Chodźmy. - powiedział Niall. 
       -Spieszysz się tak bo powiedzieliśmy Ci, że dostaniesz watę cukrową jak skończymy. - zażartował sobie Zayn. Suzan zaczęła się śmiać. Później wszyscy poszli w jej ślady.
       Najpierw poszliśmy po nawiedzonego domu. Niestety koleżanka Suzan, Victoria, nie chciała iść. Więc przez nią Niall musiał jechać z kimś innym. Na pierwszy ogień poszedłem ja z Suzan. Wsiedliśmy do wagoniku który wyglądał jak vampir.
        -Boisz się? - spytałem kładąc rękę na jej ramieniu.
        Wagonik ruszył. W pierwszej chwili było tam zupełnie ciemno. Po chwili zza rogu wyskoczył zombie. Suzan pisnęła. Żeby ją uspokoić trochę przyciągnąłem ją do siebie. Z sufitu spadły pająki i błysnęło światło.
         -Nie bój się. - powiedziałem lekko się uśmiechając.
         Naglę usłyszeliśmy jakiś szatański śmiech i zatrzymaliśmy się. Włączył się telewizor. Pokazała się na nim scenka z filmu Saw
         -Stare. - westchnęła Suzan ziewając. Roześmiałem się. 
         W tym momencie jakieś silne uczucie kazało mi pocałować Suzan. Lekko się do niej nachyliłem, uniosłem jej podbródek i ją pocałowałem.
         -Przepraszam. - powiedziałem odsuwając się od niej.
         Wjechaliśmy do pokoju w którym przezroczystymi rurami płynęła sztuczna krew.
         -Spoko. Nic się nie stało. - powiedziała szeroko się uśmiechając.
         -To się już więcej nie powtórzy. Chyba, że chcesz. - powiedziałem w duchy mniejąc nadzieje, że nadal będziemy się przyjaźnić. Ponad wszystko w takim momencie nie mogłem jej stracić. Poczułem, że z nią czuje się inaczej niż z innymi dziewczynami.Wydawała mi się atrakcyjna i super odlotowa. Ale kochałem ją jak siostrę. To tak jakbym pocałował Gemme. Jednak mógłbym pocałować ją jeszcze raz. Nie była moją siostrą. A przynajmniej tak podpowiadał mi rozsądek. Chociaż była do mnie podobna.
         -Dopiero się poznaliśmy, więc chyba to jak na razie będzie ostatni. - powiedziała przytulając mnie po przyjacielsku.
         Gdy wyszliśmy czekali tam na nas Niall, Zayn, Liam i Victoria. Jednak nigdzie nie było Louisa i Eleanor.
         -Gdzie jest Louis i El? - spytałem Liam. On w odpowiedzi pokazał mi dwójkę kłócących się ludzi. Eleanor i Louis.
         -Dlaczego? - spytała Suzan.
         -El powiedziała, że ta cała wycieczka do wesołego miasteczka to głupi pomysł. - odpowiedział jej Zayn.
         -A potem dodała, że Louis nigdy nie ma dla niej czasu. - dodał po chwili Niall.
         -Więc Louis spytał ją co jeszcze było głupie. - dopowiedział Liam.
         -A ona mu wymieniła chyba wszystkie randki na jakich byli. - powiedział Niall.
         -Dlatego Louis powiedział, że może przestanie ją zabierać na randki. - podsumował Zayn.
         Byłem tym zaszokowany. Zazwyczaj Louis i Eleanor się nie kłócili. Jednak wydaje mi się, że Suzan była tym bardziej wstrząśnięta.
         -No i El złapała go za koszulkę i zaciągnęła na stronę.
*********************************************************************************
Suzan Tattersall
*********************************************************************************
         Nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam. Czy Louis miał się rozstać ze swoją dziewczyną? Już na dobre? Albo może się pogodzą. Jednak kwitła we mnie nadzieja, że nie. To wcale nie znaczy, że chce źle dla  Lou. Ale wtedy miałaby u niego większe szanse.
         W stronę grupki przyjaciół zaczął zbliżać się smutny Louis. Było mi go tak bardzo żal. 
          -Wygląda na to, że z nami koniec. Powiedział Lou po czym przytulił się do Harrego. Przypominali trochę gejów. Ale wiedziałam, że jest inaczej. Byłam tak bardzo podekscytowana. Choć miałam nadzieje, że nie było tego po mnie widać. Wiktoria pociągnęła mnie za rękę i zaprowadziła na stronę.
          -Cieszysz się? - szepnęła. W odpowiedzi kiwnęłam twierdząco głową.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz