poniedziałek, 26 listopada 2012

Adventure 5

Nie wiem co się dzieje z Lirrym. Nie odbiera!!!
*********************************************************************************
To był chłodny poranek. Chciałoby się leżeć w łóżku cały dzień. Niestety, dla mnie było to niemożliwe. Musiałam pojechać na lotnisko po moje nowe auto które dostałam od taty. Później muszę wybrać piosenkę którą zaśpiewam w X Factor. Nie wiem po co się w ogóle zgodziłam na występ w tym głupim show. Nawet jeśli przejdę casting to i tak nikt na mnie nie zagłosuje. Głupota. Oprócz tego muszę iść na zakupy. Chciałam odwiedzić Covent Garden. Już gdy byłam małą dziewczynką chciałam tam pojechać. Jednak nigdy nie miałam czasu.
        -Proszę bardzo samochód jest wystawiony z samolotu. Jeszcze tylko go zatankujemy i może panienka jechać. - powiedział jakiś grubas który pracował na lotnisku.
        -Dobrze. - powiedziałam, po czym szybko odebrałam telefon.
        -Cześć Lou. - powiedziałam.
        -Hejka. Masz jakieś plany na jutro? - powiedział Lou.
        -Mam. Sorry. - powiedziałam smutno. A tak w ogóle, to czy on chciał mnie zaprosić na randkę?
        -A dlaczego pytasz? - dopytałam się.
        -Nie ważne. Chciałem żebyśmy gdzieś we dwoje wyskoczyli. - powiedział. Moje serce zaczęło szybciej bić. Czyli jednak zaprosił mnie na randkę.
        -A masz czas dziś wieczorem? - dopytywał.
        -Jasne. Gdzie idziemy? - chciałam piszczeć z radości.
        -Może na imprezę do koleżanki Nialla. Ubierz się w jakiś dyskotekowy strój. Pa!
        Gdy się rozłączył zaczęłam tańczyć. Nie mogłam się powstrzymać.
        -Gotowe. Może panienka jechać. - powiedział grubas. Nie trzeba było mi drugi raz mówić. Wsiadłam do auta i pojechałam do Covent Garden. Auto było cudowne! Louis był cudowny! Ten dzień był cudowny. Nawet wybieranie ubrań dziś było całkiem przyjemne. Chociaż na co dzień to była katorga. Dziś ubrałam to.
*********************************************************************************
       Covent Garden był cudowny. Byłam w restauracji, kilku sklepach i muzeum Londyńskiego transportu.
Dzień zapowiadał się nie ciekawie. Ale był cudowny. A nawet jeszcze nie poszłam na randkę z Louisem. Cudowny dzień. W restauracji wybrałam już nawet piosenkę. Zaśpiewam Nicole Scherzinger Poison. To niesamowite gdy nagle wszystko tak cudownie się układa.
*********************************************************************************
Got venom dripping from my lips
Know who you' re about to kiss
Think that you can handle it, boy it's on
Just step into the danger zone
Shake it if you wanna roll, never bend,
Just take control, stakes are on
So sick, get a grip, gonna stick to a stick
I don't think that
I can stop this
Pick i up, let it drop, when it drops slip it up
Oh, no
I'll never stop...

        Gdy wróciłam do domu Wiktorii nie było. Dom stał pusty. Poszłam pod prysznic i śpiewałam Poison. Nie mogłam się od niej uwolnić.
        -I got that poison (uh huh), I got that poison (uh huh), I got that poison, that poison on my mind. I got that poison (uh huh), I got that poison (uh huh), I got that poison, that poison on my mind. - śpiewałam.
        Gdy wyszłam z pod prysznica nadal nikogo nie było.
        Na szczęście.
        Od razu poszłam się ubrać i umalować tak. Wyglądałam oszałamiająco. Oprócz tego związałam włosy w wysokiego kitka.
        Ktoś zapukał do drzwi.Otworzyłam. To był Louis!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz