***************************
Zapowiadał się fajny dzień. Miałam mieć dziś wielkie After Party po koncercie. Jaustin Bieber zaprosił mnie na tą imprezę. Zgodziłam się. Mogło być fajnie. To znaczy jeśli Selena Gomez mnie nie zabije.
Na wszelki wypadek postanowiłam zaprosić Ingrid, żeby nie myśleli, że to randka.
-Cześć Pani Horan. - wesoło przywitałam się z przyjaciółką.
-Ej! Nie mów tak na mnie! - powiedziała oburzona.
-No co? Czyżby Niall Cię rzucił? - zaśmiałam się złowieszczo.
-Wal się... - zaśmiała się Ingrid.
W końcu ją zaprosiłam.
-Jasne! - krzyknęła podniecona.
*****
Nastała 16.00. Po wielu próbach nareszcie miałam mieć koncert. Fanki zaczęły piszczeć.
Weszłam na scenę.
W pierwszym rzędzie siedzieli chłopcy z One Direction, J.B., Marry, Caroline, Ingrid, Madonna, Olly Murs, David Guettta, Michael Jackson, Jakub Gierszał, The Beatles, Yoko Ono, Taylor Swith, Maryla Rodowicz, Krzysztof Krawczyk, Niekryty Krytyk, Bob Budowniczy, Mick Jagger, Krecik, Kubuś Puchatek, Slenderman, kot Filemon, Nicky Minaj, Magda Gesler, Obi Wan Kenobi, Ojciec Chrzestny, Micky Mouse, Jonny Bravo, Hannah Montana,With, Kung-Fu Panda, Paździoch, Boczek, Ferdynand Kiepski, Halinka, Cycu, Leonardo Da Vinci, Picasso, Allah, Sherlock Holmes, Zack Efron, Zorro, Stena Line.
W drugim rzędzie Batman, tetetubisie i ich słoneczko, Shrek, Osioł, Chuck Norris, Britney Spirs, Will.i.am, Jack Sparrow, J.K. Rowling, Bracia Grimm, Pet Shops, Barbie, Ken, Miś uszatek, Matty B., Królowa Anglii, Królewna Śnieżka, Kopciuszek, Czerwony Kapturek, Pedobear, Wróżka Zębuszka, Święty Mikołaj, król Julian, króliczek Wielkanocny, chodząca paczka Haribo, gigantyczny lizak chupa chups, Tom i Jarry, świnka Piggy, Superman, obsada Hobbita, M&M's-y, Obama, Torres, Messi, Mupetty, Amerykański Ninja, My Little Pony, PSY, Winx, Pete Burns, Hanka Mostowiak, Maka Paka, wychudzony ludzik Michelin, 3 lesbijki z kosmosu, psychodeliczna wersja Beyonce, uśmiechniętą różowa gruszka w kwiatki, uśmiechnięte słoneczko, Titanic, Zgredek i Pokemony.
Za nimi siedziały już same fanki. Wszyscy krzyczeli tak głośno, że ich krzyk mnie ogłuszył i bezwładnie opadłam na scenę.
*****
Obudziłam się w szpitalu. Byłam ubrana w suknie ślubną a wokół mnie stali chłopcy z 1D ubrani w garnitury. Tylko Hazzy nie było.
-Co się stało i w co ja jestem ubrana? - zapytałam z przerażeniem.
Nikt nic nie odpowiadał. Powoli wyśliznęłam się z łóżka i stanęłam na nogi. Jednak nie postałam długo, bo Louis w mgnieniu oka wziął mnie na ręce. Próbowałam się wyrwać ale nie mogłam się nawet ruszyć.
To był koniec. Mój koncert się nie odbędzie. Przynajmniej dopóki to się nie skończy. Louis powienien przestać mnie nękać.
Choć to w sumie nie była jego wina. A mój koncert się już nie odbył.
Chłopak wyszedł z pokoju. Za drzwiami był ołtarz, ksiądz, Harry i goście. Wypatrzyłam nawet moją mamę. Nie widziałam jej chyba już 6 lat. Wręcz wypadłam z rąk Louisa i pobiegłam w jej stronę.
Przy okazji potknęłam się i upadłam na rękę. Mogłoby się wydawać, że jest złamana ale ja i tak biegłam dalej. Jednak gdy za bardzo się zbliżyłam wszystko wokół mnie zniknęło. Pozostała tylko nędzna pustka.
Byłam tylko ja i biały kolor wokół mnie.
Nagle poczułam, że mam mokrą rękę. Spojrzałam na nią. Była cała we krwi. Zawsze się bałam krwi. Teraz byłam w niej cała. Wiedziałam, że to się źle dla mnie skończy. Krew nie ustawała. Zrobiło mi się słabo i upadłam na podłogę. Moje moje powieki powoli się do siebie zbliżały, aż w końcu nastąpił czarny koniec.
-Co się stało i w co ja jestem ubrana? - zapytałam z przerażeniem.
Nikt nic nie odpowiadał. Powoli wyśliznęłam się z łóżka i stanęłam na nogi. Jednak nie postałam długo, bo Louis w mgnieniu oka wziął mnie na ręce. Próbowałam się wyrwać ale nie mogłam się nawet ruszyć.
To był koniec. Mój koncert się nie odbędzie. Przynajmniej dopóki to się nie skończy. Louis powienien przestać mnie nękać.
Choć to w sumie nie była jego wina. A mój koncert się już nie odbył.
Chłopak wyszedł z pokoju. Za drzwiami był ołtarz, ksiądz, Harry i goście. Wypatrzyłam nawet moją mamę. Nie widziałam jej chyba już 6 lat. Wręcz wypadłam z rąk Louisa i pobiegłam w jej stronę.
Przy okazji potknęłam się i upadłam na rękę. Mogłoby się wydawać, że jest złamana ale ja i tak biegłam dalej. Jednak gdy za bardzo się zbliżyłam wszystko wokół mnie zniknęło. Pozostała tylko nędzna pustka.
Byłam tylko ja i biały kolor wokół mnie.
Nagle poczułam, że mam mokrą rękę. Spojrzałam na nią. Była cała we krwi. Zawsze się bałam krwi. Teraz byłam w niej cała. Wiedziałam, że to się źle dla mnie skończy. Krew nie ustawała. Zrobiło mi się słabo i upadłam na podłogę. Moje moje powieki powoli się do siebie zbliżały, aż w końcu nastąpił czarny koniec.
(Tym którzy się nie zorientują o co za chwilę będzie chodzić, to
od zdrady aż po śmierć Suzan, to wszystko był sen.
Tak. Dziewczyny Liama i Louisa miały na pierwszy
rzut okiem ten sam sen. Nikt nie wie
Jak to się właściwie stało. Po prostu tak było i już.
Ale dreszczyk emocji był co nie?)
Obudziłam się z krzykiem. Byłam w moim nowym domu. Dokładnie to w sypialni. Leżałam w łóżku. Nie do końca pamiętałam co się stało. Obok mnie był Louis. Szybko skoczył na proste nogi. Tylko szkoda, że nie zszedł z łóżka.
Byłam przerażona. Nie wiedziałam która część była snem. Co dokładnie powinnam zrobić. Uciec? Płakać? Zapytać się co było prawdą a co snem?
Krzyczałam dalej.
-Przestań! - powiedział Louis i mocno mnie przytulił.
Odepchnęłam go i wybiegłam z pokoju. Usiadłam na schodach.
Postanowiłam przestać krzyczeć. Zamiast tego się rozpłakałam.
-Opowiedz mi co Ci się przyśniło. - powiedział Louis i stanął trochę z mną.
-Nie wiem co dokładnie było snem. - westchnęłam.
-Dobrze. Więc przysięgam, że będę mówił prawdę choć może ona być nie przyjemna. - powiedział.
-Więc opowiedz mi co się wydarzyło w dniu w którym wróciłam z trasy koncertowej. - zaczęłam roztrzęsiona na samo wspomnienie.
-Wróciłaś, pojechaliśmy do nowego domu i zacząłem Cię oprowadzać. - oznajmił. - Następnie zeszłaś na dół na kanapę żeby oglądać TV. Jednak zasnęłaś więc zaniosłem Cię do łóżka. - dodał po chwili. - Ja niestety musiałem wyjść bo miałem wywiad. Ale przez cały czas pilnowała Cię Marry. - mówił dalej. - Po wywiadzie wróciłem, położyłem się spać, ale mnie obudziłaś. - powiedział.
Nie wierzyłam mu. Ale kto wierzyłby po takim (najprawdopodobniej) śnie.
-Który dziś mamy? - spytałam.
-Jak mógłbym zapomnieć? Dziś miałaś wrócić. Pierwszy listopad. - powiedział od razu.
-Dobrze. Powiem Ci teraz co mi się śniło. - uwierzyłam.
Gdy dowiedział się jak specyficzny miałam sen mocno mnie przytulił.
-Ja nigdy bym nie pozwolił Ci odejść.Choćby nie wiem co. Dla Ciebie mógłbym zrobić wszystko. Nawet pójść do więzienia. Umrzeć. - powiedział.
-Nawzajem. Więc pomyśl co musiałam czuć. - powiedziałam i znów się rozpłakałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz