Poszłam do dzieci. Jeszcze spały więc zeszłam na dół zrobić śniadanie. Właściwie tylko dla mnie i Lou bo dzieci jadły jeszcze jakieś kaszki. Nie była co do niech przekonana ale dzieciom smakowały. Ku mojemu zaskoczeniu.
-Ale masz fryzurę. - powiedziałam do Louisa schodzącego na dół.
Jego włosy rozchodziły się każdy w swoją stronę. Wyglądał jakby go prąd kopnął.
-Nie marudź. Nie mogę nic z tym zrobić. - powiedział robiąc obrażoną minę.
Zaczęłam się śmiać. Louis zaraz po mnie.
-Mamo! - usłyszałam nagle z góry.
Szybko pobiegłam do pokoju dzieci. Nancy i Tommy już nie spali. Wyjęłam ich z łóżek i zniosłam na dół. Louis przyglądał się nam z podziwem. Tak jakbyśmy byli jakimś aniołem zstępującym z nieba.
-Czego ja się dorobiłem... - westchnął szczęśliwy.
-Dziwnej fryzury. - zaśmiała się Nancy.
Lou się zarumienił. Ja i dzieci zaczęliśmy się śmiać.
-A nie mówiłam? - spytałam.
-Mówiłaś. - przyznał.
W końcu zrobiłam śniadanie i przygotowałam się na próbę. Umyłam się i ubrałam to. Gdy byłam gotowa zrobiłam to samo z dziećmi i już chciałam wyjść gdy nagle Louis złapał mnie za rękę.
-Mogę spędzić z dziećmi dzień? Wiesz, ty sobie spokojnie poćwiczysz a ja poznam bliżej moją rodzinę. - zaproponował Louis.
-Po co się pytasz? Mogłeś powiedzieć po prostu, że chcesz. - powiedziałam i oddałam mu Nancy i Tommiego.
Od razu pojechałam do studia nagraniowego. Nagrałam zupełnie nową piosenkę. nazywała się Next 2 you. Całkiem mi się podobała. Ba! Bardzo mi się podobała. Bez przerwy nuciłam ją pod nosem. Śpiewałam ją pod prysznicem.
-Pięknie. Nic nie trzeba poprawiać. To skrzywdziłoby tą piosenkę. - powiedział inżynier muzyczny.
Byłam szczęśliwa, że tak szybko mi poszło. Postanowiłam jak najszybciej wrócić do domu. Trafiłam tam w pięć minut.
Gdy weszłam zobaczyłam Louisa bawiącego się z dziećmi. To było takie słodkie.
-Mama wróciła! - powiedział Tommy i przeraczkował do mnie.
Podniosłam go i mocno przytuliłam.
-Maminsynek. - powiedział Louis.
Tommy zaczął płakać. Rzuciłam Louisowi podirytowane spojrzenie. Na razie wolałam to jednak przemilczeć. Najpierw uspokoiłam Tommiego i położyłam bliźniaki spać.
-Jak mogłeś tak powiedzieć do Tommiego! - powiedziałam do Louisa z wyrzutem.
-Przepraszam. Nie wiedziałem, że się rozpłacze. - próbował się usprawiedliwić Lou.
-Nic dziwnego. Przecież się praktycznie nie znacie. Ja i Marry nauczyłyśmy mówić dzieci. To kumpel Nialla nauczył chodzić Nancy. A ty byłeś wtedy w trasie. Musiałabym sobie radzić sama gdyby nie oni. - powiedziałam ironicznie.
-No przepraszam, że w ten sposób pracuje. A dlaczego ty wtedy nie pracowałaś? - powiedział lekko poddenerwowany.
-Musiałam. Nie pamiętasz już co powiedział twój menadżer? - powiedziałam zła.
Nie krzyczałam bo nie chciałam obudzić dzieci.
-Wiem. - warknął.
-No właśnie. Musiałam wyjechać, żeby urodzić dzieci. - powiedziałam odwracając się od niego.
-Co nie zmienia faktu, że musiałem wyjechać. - ciągnął dalej.
-Musiałeś? Ale powinieneś też zająć się rodziną. - powiedziałam i wyszłam z pokoju.
Wyszłam na zewnątrz. Poza domem było cicho i ciemno. Zadzwoniłam do Harrego i poprosiłam, żeby po mnie przyjechał. Po cichu wzięłam dzieci z pokojów i zeszłam z nimi dół.
-Dlaczego chcesz wyjechać? - spytał mnie Hazza gdy weszłam do samochodu.
-Louis mnie denerwuję. Jutro wrócę. - powiedziałam.
-Mogłaś chociaż zostawić dzieci. - powiedział.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę tego co zrobiłam.
-Harry, zrobiliśmy bardzo złą rzecz. - powiedziała obracając głowę w jego stronę.
-Jeśli Louis się nie dowie to nie będzie wcale taka zła. - powiedział uśmiechając się jak zawsze.
-Dowie się. Nie jest ślepy. Zawracaj. - rozkazałam.
Szybko zawrócił.
-Miło było was zobaczyć. - powiedział Harry gdy brałam dzieci z samochodu.
-Ciebie też. Jesteś moim bratem . - powiedziałam i puściłam mu oko.
Weszłam do domu. Louis zbiegł ze schodów i mocno mnie przytulił.
-Miałaś racje. nie powinienem wyjeżdżać. Zdałem sobie z tego sprawę dopiero kiedy zobaczyłem, że was nie ma. Pomyślałem wtedy jak bardzo was kocham. - powiedział płacząc.
Zdarzało mu się to niezmiernie rzadko. Jeśli już płakał to musiał mieć powód.
-Ale masz fryzurę. - powiedziałam do Louisa schodzącego na dół.
Jego włosy rozchodziły się każdy w swoją stronę. Wyglądał jakby go prąd kopnął.
-Nie marudź. Nie mogę nic z tym zrobić. - powiedział robiąc obrażoną minę.
Zaczęłam się śmiać. Louis zaraz po mnie.
-Mamo! - usłyszałam nagle z góry.
Szybko pobiegłam do pokoju dzieci. Nancy i Tommy już nie spali. Wyjęłam ich z łóżek i zniosłam na dół. Louis przyglądał się nam z podziwem. Tak jakbyśmy byli jakimś aniołem zstępującym z nieba.
-Czego ja się dorobiłem... - westchnął szczęśliwy.
-Dziwnej fryzury. - zaśmiała się Nancy.
Lou się zarumienił. Ja i dzieci zaczęliśmy się śmiać.
-A nie mówiłam? - spytałam.
-Mówiłaś. - przyznał.
W końcu zrobiłam śniadanie i przygotowałam się na próbę. Umyłam się i ubrałam to. Gdy byłam gotowa zrobiłam to samo z dziećmi i już chciałam wyjść gdy nagle Louis złapał mnie za rękę.
-Mogę spędzić z dziećmi dzień? Wiesz, ty sobie spokojnie poćwiczysz a ja poznam bliżej moją rodzinę. - zaproponował Louis.
-Po co się pytasz? Mogłeś powiedzieć po prostu, że chcesz. - powiedziałam i oddałam mu Nancy i Tommiego.
Od razu pojechałam do studia nagraniowego. Nagrałam zupełnie nową piosenkę. nazywała się Next 2 you. Całkiem mi się podobała. Ba! Bardzo mi się podobała. Bez przerwy nuciłam ją pod nosem. Śpiewałam ją pod prysznicem.
-Pięknie. Nic nie trzeba poprawiać. To skrzywdziłoby tą piosenkę. - powiedział inżynier muzyczny.
Byłam szczęśliwa, że tak szybko mi poszło. Postanowiłam jak najszybciej wrócić do domu. Trafiłam tam w pięć minut.
Gdy weszłam zobaczyłam Louisa bawiącego się z dziećmi. To było takie słodkie.
-Mama wróciła! - powiedział Tommy i przeraczkował do mnie.
Podniosłam go i mocno przytuliłam.
-Maminsynek. - powiedział Louis.
Tommy zaczął płakać. Rzuciłam Louisowi podirytowane spojrzenie. Na razie wolałam to jednak przemilczeć. Najpierw uspokoiłam Tommiego i położyłam bliźniaki spać.
-Jak mogłeś tak powiedzieć do Tommiego! - powiedziałam do Louisa z wyrzutem.
-Przepraszam. Nie wiedziałem, że się rozpłacze. - próbował się usprawiedliwić Lou.
-Nic dziwnego. Przecież się praktycznie nie znacie. Ja i Marry nauczyłyśmy mówić dzieci. To kumpel Nialla nauczył chodzić Nancy. A ty byłeś wtedy w trasie. Musiałabym sobie radzić sama gdyby nie oni. - powiedziałam ironicznie.
-No przepraszam, że w ten sposób pracuje. A dlaczego ty wtedy nie pracowałaś? - powiedział lekko poddenerwowany.
-Musiałam. Nie pamiętasz już co powiedział twój menadżer? - powiedziałam zła.
Nie krzyczałam bo nie chciałam obudzić dzieci.
-Wiem. - warknął.
-No właśnie. Musiałam wyjechać, żeby urodzić dzieci. - powiedziałam odwracając się od niego.
-Co nie zmienia faktu, że musiałem wyjechać. - ciągnął dalej.
-Musiałeś? Ale powinieneś też zająć się rodziną. - powiedziałam i wyszłam z pokoju.
Wyszłam na zewnątrz. Poza domem było cicho i ciemno. Zadzwoniłam do Harrego i poprosiłam, żeby po mnie przyjechał. Po cichu wzięłam dzieci z pokojów i zeszłam z nimi dół.
-Dlaczego chcesz wyjechać? - spytał mnie Hazza gdy weszłam do samochodu.
-Louis mnie denerwuję. Jutro wrócę. - powiedziałam.
-Mogłaś chociaż zostawić dzieci. - powiedział.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę tego co zrobiłam.
-Harry, zrobiliśmy bardzo złą rzecz. - powiedziała obracając głowę w jego stronę.
-Jeśli Louis się nie dowie to nie będzie wcale taka zła. - powiedział uśmiechając się jak zawsze.
-Dowie się. Nie jest ślepy. Zawracaj. - rozkazałam.
Szybko zawrócił.
-Miło było was zobaczyć. - powiedział Harry gdy brałam dzieci z samochodu.
-Ciebie też. Jesteś moim bratem . - powiedziałam i puściłam mu oko.
Weszłam do domu. Louis zbiegł ze schodów i mocno mnie przytulił.
-Miałaś racje. nie powinienem wyjeżdżać. Zdałem sobie z tego sprawę dopiero kiedy zobaczyłem, że was nie ma. Pomyślałem wtedy jak bardzo was kocham. - powiedział płacząc.
Zdarzało mu się to niezmiernie rzadko. Jeśli już płakał to musiał mieć powód.
Zajebisty , boże dziewczyno :)
OdpowiedzUsuń