poniedziałek, 10 grudnia 2012

Adventure 21

        Dziś ubrałam to. Po wypadku przestałam inwestować w kolory. Ubierałam się jak najskromniej. Nie czułam się już pewnie w świetle fleszy. Przestałam chodzić na gale. Ominęły mnie już dwie. Ta zima zabrała mi więcej niż tak naprawdę chciała. Pewność siebie i Marry.
        Tak.
        Dziś wyprowadzała się do Liama. Ja miałam zamieszkać na razie z Harrym i Louisem.
        Lou obiecał mi, że za miesiąc przeprowadzimy się do NASZEGO własnego domu. Miał być duży i luksusowy. Ale mi było wszystko jedno. Chciałam po prostu zamieszkać z moim chłopakiem. A może już kimś więcej...
        Ti-tit.
        Kevin: Pamiętaj o jutrzejszej próbie na koncert. Po jutrze jedziemy do Włoch. Spakowana?
        Tak. Byłam spakowana. Od razu kiedy pakowałam swoje rzeczy na przeprowadzkę spakowałam też osobną walizkę. Na koncerty ubierałam bardziej kolorowe rzeczy. Ale później szybko zmywałam makijaż i ubierałam się w coś wygodniejszego.
        Louis nie mógł tego zrozumieć. Jednak to go do mnie nie zniechęcało. Nadal mnie kochał.
        -Będę tęskniła. - płakałam przytulając Marry. Ona również płakała.
        -Obiecaj, że będziemy się widywać tak często jak to będzie możliwe. - wydukała poprzez płacz Marry.
        -Raczej rzadko będziemy mogły się spotykać. Ale się postaram. -powiedziałam jeszcze bardziej się rozklejając.
        Płakałyśmy tak jeszcze pół godziny aż w końcu Louis powiedział, że musimy już iść bo się ściemnia. Więc tak się rozstałam z moją starszą ,,siostrą".
        -Ej, dlaczego Harry jedzie z Niallem a nie z nami? - zapytałam ukochanego widząc, że Hazza wsiada do innego samochodu.
        -Zaraz zobaczysz. - powiedział Louis zasłaniając mi oczy białą bandanką. Nic nie wiedziałam. Tylko domyślałam się, że jedziemy samochodem.
        Po piętnastu minutach jazdy zatrzymaliśmy się. Ale Louis nadal nie chciał zdjąć mi zasłony z oczu.
        -Jak myślisz, gdzie jesteśmy? - powiedział Louis. Nie lubiłam niespodzianek.
        -Nie wiem. Jest cicho, słychać tylko jakichś ludzi i samochody z oddali. Więc lotnisko odpada. Musimy być w jakiejś spokojnej części Londynu. Czyli... - powiedziałam. Teraz zaczęłam być podekscytowana. Wesoło skakałam.
        -Chyba już wiesz. - westchnął Lou i zdjął mi bandankę. Staliśmy przed wielkim domem.

        -Tu będziemy mieszkać? - zapytałam.
        -Teoretycznie już mieszkamy. - powiedział Louis po czym przechylił mnie i pocałował.
        -Jak to? Przecież mówiłeś, że dopiero za miesiąc będziemy razem mieszkać. - powiedziałam zdziwiona. Jednak byłam bardzo podekscytowana.
        -Mówiłem... Ale jednak tak się nie stało. - westchnął Louis.
        -Jest basen? - zapytałam żartobliwie.
        -Jest jacuzzi w domu i basen na dworze. A i jest też sauna. - powiedział całkiem poważnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz