-Wyjeżdżam! -krzyknęłam do Marry po czym po prostu wybiegłam z domu. Nie żegnałam się z nikim. Pojechałam moim autem na lotnisko. Nikogo nie było. Szybko odholowałam specjalnym sprzętem mój samolot.
Założyłam na uszy specjalne słuchawki i przekręciłam kluczyk. Samolot odpalił.
Już po krótkiej chwili mogłam wystartować. Tak dawno sama nie leciałam samolotem. Byłam w błogostanie. Jednak musiałam się skupić. Latanie było trudniejsze od prowadzenia zwykłego samochodu. Wiele trudniejsze...
*****
Taksówka podjechała pod wielki dom. Szybko wysiadłam żeby szybko spotkać się z ojcem. Paliło się światło. Był w środku. Zadzwoniłam do furtki. Drzwi otworzyła gosposia.
-Господь придет домой. Go. - powiedziała coś po rosyjsku po czym otworzyła mi furtkę.
Gdy weszłam do domu poczułam zapach pieczeni wołowej.
-Suzan! - krzyknął wesoło tata na mój widok. Przytuliłam go mocno.
-Sama przyleciałaś? - spytał. Potwierdzająco kiwnęłam głową.
-Szkoda. Chciałem poznać tego twojego chłopaka. - westchnął ciężko.
-Możesz. - powiedziałam po czym pobiegłam do pokoju w którym był komputer. Szybko zainstalował skype i dodałam do znajomych Lou.
-Choć! - zawołałam tatę. Szybko pojawił się w pokoju a ja zadzwoniłam do chłopaka.
L:Tak?
Su:To ja Suzan.
L:A kim jest ten facet obok Ciebie?
Su:To mój tata, Simon.
L:Dzień dobry proszę pana.
Si:Witaj.
L:Szkoda, że poznaje pana się w takich okolicznościach.
Si:Mów mi Simon. Nie na pan.
L:Dobrze Simon. Miło mi Cię poznać.
Si:Nawzajem.
Ucieszyło mnie to, że tata polubił Louisa. Daniela nigdy nie lubił.
Su:Właśnie poznałeś Louisa.
Si:Miły chłopak.
L:Dzięki Simon.
Polubili się od razu. Nie musiałam im pomagać. Po pewnym czasie sami nawiązali konwersacje. Nic lepszego nie mogło mnie spotkać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz