poniedziałek, 10 grudnia 2012

Adventure 18

        Za oknem była typowa jesienna pogoda. Więc ubrałam to żeby było mi ciepło. Wakacje szybko przeminęły. Zbliżały się święta. No i pierwsze święta poza polską. Chociaż mogłam pojechać do polski. Dlaczego nie. W tym tygodniu miałam wolne. Ale za tydzień musiałam lecieć do Kanady bo miałam tam koncert.
        -Wyjeżdżam! -krzyknęłam do Marry po czym po prostu wybiegłam z domu. Nie żegnałam się z nikim. Pojechałam moim autem na lotnisko. Nikogo nie było. Szybko odholowałam specjalnym sprzętem mój samolot.
        Założyłam na uszy specjalne słuchawki i przekręciłam kluczyk. Samolot odpalił.
        Już po krótkiej chwili mogłam wystartować. Tak dawno sama nie leciałam samolotem. Byłam w błogostanie. Jednak musiałam się skupić. Latanie było trudniejsze od prowadzenia zwykłego samochodu. Wiele trudniejsze...
*****
         Taksówka podjechała pod wielki dom. Szybko wysiadłam żeby szybko spotkać się z ojcem. Paliło się światło. Był w środku. Zadzwoniłam do furtki. Drzwi otworzyła gosposia.
         -Господь придет домой. Go. - powiedziała coś po rosyjsku po czym otworzyła mi furtkę.
         Gdy weszłam do domu poczułam zapach pieczeni wołowej.
         -Suzan! - krzyknął wesoło tata na mój widok. Przytuliłam go mocno.
         -Sama przyleciałaś? - spytał. Potwierdzająco kiwnęłam głową.
         -Szkoda. Chciałem poznać tego twojego chłopaka. - westchnął ciężko.
         -Możesz. - powiedziałam po czym pobiegłam do pokoju w którym był komputer. Szybko zainstalował skype i dodałam do znajomych Lou.
         -Choć! - zawołałam tatę. Szybko pojawił się w pokoju a ja zadzwoniłam do chłopaka. 
         L:Tak?
         Su:To ja Suzan.
         L:A kim jest ten facet obok Ciebie?
         Su:To mój tata, Simon.
         L:Dzień dobry proszę pana.
         Si:Witaj.
         L:Szkoda, że poznaje pana się w takich okolicznościach.
         Si:Mów mi Simon. Nie na pan.
         L:Dobrze Simon. Miło mi Cię poznać.
         Si:Nawzajem.
         Ucieszyło mnie to, że tata polubił Louisa. Daniela nigdy nie lubił.
         Su:Właśnie poznałeś Louisa.
         Si:Miły chłopak.
         L:Dzięki Simon.
         Polubili się od razu. Nie musiałam im pomagać. Po pewnym czasie sami nawiązali konwersacje. Nic lepszego nie mogło mnie spotkać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz