poniedziałek, 10 grudnia 2012

Adventure 22

        Obudziłam się w hotelu. No racja. Dziś miałam mieć koncert w Napoli. (północne włochy) Tylko czy właśnie tego chciałam? Sławy. W prawdzie nigdy o tym nie pożyłam. Nigdy tego nie chciałam. Moim marzeniem było pracować jako tancerka. Ale teraz też przecież tańczyłam. Więc nie było najgorzej.
        Wstałam z łóżka i poszłam pod prysznic. Ubrałam się znowu szaro. Tak czułam się najpewniej. Jeśli fani ie polubią mnie takiej to trudno.
        Nigdzie się nie spiesząc poszłam do teatru w którym miałam mieć występ. Czekali tam na mnie już fryzjerzy, styliści, Caroline, Kevin i inni.
        -Gdzie byłaś? Koncert jest o 17 a jest już 15. - powiedział zdenerwowany Kevin.
        -Przepraszam. - westchnęłam. Wcale nie było mi przykro.
        Porwali mnie styliści. Ubrali mnie w to. Później przeszłam do rąk fryzjerów. Z moich loków zrobili trochę dziwny kok. Trochę jak ma Jade na tym zdjęciu.
(pierwsza od lewej)
        -Do pracy Caroline. - zawołałam przyjaciółkę. Szybko się zjawiła. Dziś dość ostrożnie i dokładnie zajęła się moim makijażem.
*****
        Prawie od razu po koncercie polecieliśmy do Brighton bo o 20 miałam tam koncert. No i muszę przyznać, że poszedł mi całkiem nieźle. Ale najlepsze co mnie dzisiaj spotkało zdarzyło się po powrocie do hotelu.
        Kiedy otworzyłam drzwi zobaczyłam Marry i One Direction w moim pokoju.
        -Niespodzianka! - krzyknęli. Byłam mega zaskoczona. Nie miałam dziś urodzin. Ani imienin.
        -Dziś był twój dziesiąty koncert poza Londynem! - powiedział Louis podchodząc do mnie i dając mi całusa.
        -Aha. - powiedziałam zmęczona.
        -Moja biedna, zmęczona młodsza siostra. - powiedziała Marry mocno mnie przytulając.
        Następnie chciał mnie przytulić Harry. Jednak gdy podszedł wystarczająco blisko odepchnęłam chłopaka.
        -Co Cię tak naglę wzięło na przytulanie mnie? Taylor Ci już nie wystarcza? A to szkoda. Bo przez nią straciliście mnóstwo fanów. - powiedziałam patrząc mu głęboko w oczy.
        -Ty też. Nie dość, że dwa tysiące fanek, chłopaki, Marry to jeszcze ty? Dlaczego nie potraficie zrozumieć, że ją kocham. - krzyknął Harry. Już chciał wyjść z pokoju jednak złapałam go za rękę.
        -Powinieneś posłuchać tych których kochasz. Jednak to twój wybór. Zły. Ale nikt nie ma prawa Ci tego zabronić. Postąp jak chcesz. Stracicie fanki i siebie nawzajem. Czy to jest warte jakiejś głupiej młodzieńczej miłości? - próbowałam przemówić Hazzie do rozsądku.
        -A czy ty potrafiłabyś zrezygnować z Louisa? - zapytał mnie Harry. W jego oczach błyszczały łzy.
        -Jeśli to zależałoby od mojej przyjaźni z Marry, Caroline i Kevinem oraz od tego co osiągnęli to tak. A poza tym to coś zupełnie innego. Bo ja i Louis to może być coś poważnego a ty i Taylor Swift to tylko miłość na chwile. - nie wiem nawet kiedy to przerodziło się w kłótnię.
        -Skąd wiesz? Może będziemy razem już na zawsze. - powiedział Harry. Nie wytrzymał. Rozpłakał się. Jednak ja zachowałam zimną krew.
        -Ja nie wiem. Ale jeśli mam racje to za dwa miesiące ty i twoi najlepsi kumple zostaniecie bez fanek i Lou, Liam, Zayn i Niall nie będą chcieli Cię znać. - podsumowałam. Harry wyszedł z pokoju.
        -Ej. Czy przypadkiem paparazzi nie czekają przed hotelem aż wyjdziesz? - powiedziała Marry.
        -Sam tego chciał. - powiedziałam i wyciągnęłam walizkę z pokoju. Zaraz miałam wrócić do Londynu.
        -Już wyjeżdżasz? - zapytał mnie zaskoczony Zayn.
        -Tak. Prywatnym samolotem. Tylko ja, Kevin jego żona i Caroline. Chcecie jechać z nami? - po wyjściu Harrego od razu rozpromieniałam.
        -Jasne. - powiedział Niall.
        -Skombinujemy Ci coś do jedzenia. - powiedziałam szeroko się uśmiechając. Po tej kłótni odnalazłam sens bycia kobietą. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz