sobota, 5 stycznia 2013

Adventure 35 /Larry

Umieram! Wykasował mi się Adventure 35! Teraz wszystko od początku. Boże! Dlaczego mnie nie kochasz?
**************************
       Powoli wygramoliłam się z kanapy w autobusie. Marry już nie spała. Niestety reszta jeszcze spała.
       Od razu zobaczyłam rozmazany na twarzy mojej "starszej siostry" tusz do rzęs. Płakała. Znałam tylko jeden sposób żeby ją pocieszyć. Po wczorajszym koncercie moje struny głosowe były już rozgrzane.
       -You are now, girl rocking with Will.i.am and Britney, bitch. - zaczęłam śpiewać. Od razu się roześmiała.
       -Wiedziałam! - powiedziałam triumfalnie najciszej jak potrafiłam.
       -Tęsknie za Liamem. - powiedziała i zaczęła płakać mi w ramię.
       Spałyśmy w samej bieliźnie, bo Kevin nie mógł wchodzić na górne piętro autobusu. (my na nim byłyśmy) Więc nasza piątka spała w bieliźnie.
        Ma miałam czarną więc tusz mi nie straszny.
        -Myślisz tylko o sobie. Ja tęsknie za Louisem tak samo jak ty jeśli nie bardziej. -powiedziałam i wskazałam na pierścionek.
        -Tak. Wiem. Rzuciłam dla Ciebie studia, wiesz? - powiedziała spuszczając głowę Marry.
        -Powaliło Cię do końca?! - wydarłam się na nią budząc przy tym dziewczyny.
        -Polka. - zaśmiała się Aria.
        -Jak mogłaś rzucić studia. Gdybym wiedziała co zamierzasz to bym Cię nigdy nie zabrała ze sobą na trasę! Jednak ty mi nic nie powiedziałaś! - nie mogłam opanować gniewu.
        -Chciałam jechać z tobą. - powiedziała Marry po czym znów wybuchła płaczem.
        -Może da się coś jeszcze zrobić. Zadzwonię do twojej szkoły i to wyjaśnię. - powiedziała zestresowana.
        -Nie chcę! - powiedziała ze złością Marry.
        Zachowywała się jak małe dziecko. Ja nie chciałam być tą złą. Ale musiałam.
        -Dzień dobry. Nazywam się Suzan Tattersall.
        -Witaj. To ty jesteś tą piosenkarką na której każdym koncercie jak dotąd były moje dzieci? - zapytała z poważnym głosem.
        -Na prawdę? To niesamowite. Tak to ja. Ale to nie jest teraz ważne. - powiedziałam.
        -Co się stało panno Tattersall?
        -Moja przyjaciółka, Marry...
        -Tak. Wiem. Żal mi tak utalentowanej studentki. - powiedziała ze smutkiem kobieta.
        -Czy byłaby taka możliwość, żeby wróciła do szkoły? - zapytałam z nadzieją.
        -Oczywiście. Już ją zapisuje. - powiedziała.
        -I już?
        -Tak. - powiedziała oczywistym głosem.
        Odłożyłam słuchawkę.
        -Masz szczęście. Ale na lotnisku kupuję ci bilet do Londynu. - powiedziałam sucho. i poszłam się umyć i ubrać. (to był naprawdę wypasiony autobus.
        -Nie mam! Wcale nie mam! - krzyknęła i znów się rozpłakała.
        Tym razem zostałam obojętna. Ubrałam się w to. Teraz byłam gotowa na kolejny ciężki dzień w trasie. Teraz na lotnisko, do Paryża i wieczorem koncert.
***Caroline***
         Ja, Ingrid i Aria wpatrywałyśmy się w płaczącą Marry. Nie wiedziałyśmy czy ją pocieszyć, czy raczej nie. Nie wiedziałyśmy co zaszło a trochę głupio było pytać Marry.
         -Co się tak właściwie stało? - zapytała rozkojarzona Caroline.
         -Rzuciła studia, żeby móc ze mną pojechać w trasę. - oznajmiła moja szefowa, przyjaciółka i gwiazda muzyki - Suzan Tattersall.
         Wszystkie cztery rzuciłyśmy zdziwione spojrzenia Marry.
         -Przecież to tak samo jakby Suzan rzuciła muzykę. - powiedziała przerażona Ingrid.
         -Właśnie. Co byś zrobiła gdybym rzuciła muzykę? Byłoby ok? - powiedziała podirytowana jeszcze całą sytuacją Suzan.
         -Ja się lepiej nie będę wtrącać. - powiedziała Aria i pobiegła do łazienki.
         Suzan odprowadziła ją wzrokiem.
         -Ja zrobiłabym to co ty. - przyznała Suzan Marry.
         -Właśnie. - powiedziała Suzan i podała rękę Marry siedzącej na podłodze.
         Marry korzystając z pomocy wstała z podłogi i czekała aż Aria wyjdzie z łazienki, żeby mogła umyć twarz.
         Kiedy Marry poszła się myć Suzan zadzwoniła przez skype do Louisa.
         -Hej misiu. -powiedział pierwszy Louis.
         -Cześć. Zaraz będziemy na lotnisku. - powiedziała Suzan szeroko się uśmiechając. W jej oczach zabłysły łzy.
         -Super. Francja jest całkiem fajna. - powiedziała Louis wesoło.
         -Tęsknie. - powiedziała Suzan. Po jej policzkach zaczęły spływać łzy.
         -Wow. Po raz drugi widzę jak płaczesz. Szkoda, że znów przeze mnie. - powiedział zaskoczony Louis.
         -Nie, nie przez Ciebie. Nie twoja wina, że Cię tak kocham. - powiedziała Suzan i przetarła łzy.
         -Wiem. Ale tylko nie histeryzuj na koncertach. - zaśmiał się Louis.
         -Jasne. Wczoraj dałam rade. - powiedziała Suzan.
         Z łazienki wyszła Marry.
         -Tak wiem. Oglądałem w telewizji. - powiedział wesoło Lou.
         -Miałam taką nadzieje. - powiedziała Suzan a po jej policzkach znów spłynęły łzy.
         -Dobrze, że Cię jeszcze nie pomalowałam. - powiedziałam do Suz.
         -Kto to? - spytał Louis.
         -Caroline. - oznajmiła mu Suzan.
         -Aha. Wiesz. Mam dziś wieczorem czas. Może do Ciebie przylecę. - zaproponował Louis.
         -Tak! Przyjedź! - krzyknęła Suzan i wyłączyła Tablet.
***Suzan, wieczorem***
         -Niezły makijaż Caroline. - pochwaliłam przyjaciółkę.
         Świetnie pasował do mojego stroju. Byłam szczęśliwa, że to ona była moją makijażystką.
         -Ty masz tyle samo fanek co my! - powiedział przerażony Louis wyglądając zza kulis.
         -Wiem. Trudno nie zauważyć. - zaśmiałam się.
         -Haha... - zaśmiał się Louis.
         Nagle nie wiadomo skąd przybiegł Kevin. Był zadyszany i jego świeża koszula była już przepocona i pognieciona.
         -Mam pomysł. Suzan i Louis zaśpiewają razem na scenie. - powiedział wesoło.
         -Ale co? - powiedzieli jednocześnie.
         -Znacie jakąś piosenkę razem? - zapytał.
         -Znasz Fireworks? - zapytał Louis.
         -Już nie pamiętam. Znasz Just Away You Are?
         -Tak. - Louis uśmiechnął się szeroko.
         -To już  mamy. - powiedziała dumnie Suzan.
         -Tylko skąd weźmiemy muzykę? - powiedziała zmartwiona Ingrid.
         -Tak się składa, że akurat mamy ten podkład. - powiedział Kevin i znów gdzieś pobiegł.
         Kiedy zaśpiewałam już pięć piosenek, nadszedł czas na duet, mój i Louisa.
         -Ktoś może zna One Direction? - zapytałam widownie. 
         Odpowiedział mi głośny pisk. Podeszłam do jednej z dziewczyn w pierwszy rzędzie która też piszczała.
          -Możesz wymienić wszystkich? - zapytałam ją podsuwając jej mikrofon.
          -Harry, Niall, Liam, Zayn i Louis. - powiedziała po czym zemdlała.
          -Dobrze! Ale chyba Cię zbiłam. - powiedziałam patrząc wystraszona na leżącą na ziemi dziewczynę. - Skoro już mowa o Louisie to chyba wszyscy już wiecie, że jesteśmy razem i tak dalej. Więc mam dla was małą niespodziankę. - powiedziałam.
          Na scenę z podziemi wyskoczył Louis. Fanki wpadły w okropny pisk. A było jeszcze głośniej jak zaczęła grać muzyka.

L: Oh her eyes, her eyes make the stars look like they' re mot shining. Her hair, her hair feells perfectly without her trying. She so beautiful and I tell her every day.
S:Yeah I know, I know when I compliment his, he don't believe me. And it's so, it's so sad to think he don't see what i see. But every time he asks me do I look okay. I say...
          Fanki były w niesamowitej ekstazie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz