-Przestańcie! - krzyknęłam i wybiegłam na korytarz.
Okazało się, że to było tylne wyjście z budynku. Na moje nieszczęście miałam na sobie kostium kąpielowy a na zewnątrz było 0 stopni. Szybko weszłam do środka. Wszyscy dziwnie się na mnie patrzyli.
-No co? - powiedziałam jakby nigdy nic.
Tym razem wyszłam dobrymi drzwiami. Tam stał Kevin.
-Słońce co się stało? - zapytał ciepło mnie przytulając.
-Nic. - powiedziałam odpychając go.
Podreptałam do garderoby. Tak siedziała Caroline z innymi pracownikami pijąc kawę.
-Caroline choć! - powiedziałam i poszłam do łazienki.
Po chwili byłyśmy już tam razem.
-Nie chcę już być sławna. - powiedziałam.
-Dlaczego? - spytała z niedowierzaniem.
-Nie mogę nic zrobić. Zajść w ciąże, iść do sklepu, nic! - powiedziałam zdołowana.
-Ja Ci zazdroszczę. - powiedziała nieśmiało.
-Jeśli masz talent to mogę Ci załatwić to samo. Ale ja tego nie chce. - jęknęłam
Wyszłam z łazienki. Zobaczyłam Kevina.
-Zwalniam Cie. - powiedziałam i poszłam się przebrać i zmyć makijaż.
Nikt do końca nie wiedział co się stało. No może oprócz mnie i Caroline. To mogła być zła decyzja. Jednak już ją podjęłam.
Przebrałam się w to. Naszyjnik dał mi Louis. Właśnie. Postanowiłam do niego zadzwonić.
-Oszalałaś?! - krzyknął.
-Nie. Podjęłam słuszną decyzje. Przynajmniej teraz będę mogła wychować w spokoju tego niewdzięcznego bachora. - powiedziałam z wyrzutem.
-Nie nazywaj tak Tommiego. - powiedział złowrogo.
-Albo Juli. - powiedziałam.
-Jakkolwiek. - westchnął.
Umówiliśmy się, że nie usunę ciąży jeśli będę mogła nazwać córkę.
-Ej. - jęknęłam oburzona.
-Przepraszam. Może masz racje. Będę w domu jutro rano. Porozmawiamy. - powiedział spokojniejszym tonem.
Podjechałam pod dom. Nikogo w nim nie było. Ale teraz będę w nim już zawsze ja. Często sama.
*****
Następnego dnia przyjechał Louis. Podbiegł do mnie i mnie przytulił. Później nasze usta złączyły się w długim pocałunku.
-Musimy pogadać. - powiedział kiedy w końcu mnie puścił.
-Wiem. - westchnęłam.
Weszliśmy do domu. W środku była niespokojna cisza.
-Gdy opowiedziałem o wszystkim Paulowi nie był szczęśliwy i powiedział, że musisz zniknąć. - powiedział poważne Louis.
-Chyba go pogięło. - zaśmiałam się.
-Chciałbym. Ale on mówił poważnie. - powiedział smutno.
Do jego oczu zaczęły napływać łzy. Mówił śmiertelnie poważnie.
-Musze? - zapytałam przerażona.
-Choćby zaraz. - powiedział odwracając twarz.
-A co jeśli nie? - zapytałam.
Rzucił mi pełne łez spojrzenie.
-Zrobią WSZYSTKO żebyś nie urodziła tego dziecka. - wyszedł z pokoju.
Zaczęłam się pakować ale nie wzięłam wszystkiego. Zauważyłam, że mam naprawdę dużo rzeczy. No cóż. Może Louis mi je wyśle.
-Zawieź mnie na lotnisko. Na to prywatne. Lece sama. - powiedziałam i wyszłam z domu trzymając wielkie pudło rzeczy.
-Wezmę za ciebie to pudło. - powiedział wyrywając mi je z ręki.
Po chwili byliśmy już na lotnisku. Postanowiłam lecieć do Polski. Mój tata pomoże mi z tym... Problemem? Jeśli tak można nazwać dziecko.
****************************
Ktoś to w ogóle czyta? Ktoś bierze udział w konkursie? Byłoby fajnie. Na razie nie dostałam żadnych zgłoszeń. Ale zawsze mogę odwołać konkurs. Jeśli nikt się nie zgłosi. Bo po co mam to ciągnąć? A i Lirry ma szlaban na kompa i nie będzie mógł teraz pisać. :(
-Wiem. - westchnęłam.
Weszliśmy do domu. W środku była niespokojna cisza.
-Gdy opowiedziałem o wszystkim Paulowi nie był szczęśliwy i powiedział, że musisz zniknąć. - powiedział poważne Louis.
-Chyba go pogięło. - zaśmiałam się.
-Chciałbym. Ale on mówił poważnie. - powiedział smutno.
Do jego oczu zaczęły napływać łzy. Mówił śmiertelnie poważnie.
-Musze? - zapytałam przerażona.
-Choćby zaraz. - powiedział odwracając twarz.
-A co jeśli nie? - zapytałam.
Rzucił mi pełne łez spojrzenie.
-Zrobią WSZYSTKO żebyś nie urodziła tego dziecka. - wyszedł z pokoju.
Zaczęłam się pakować ale nie wzięłam wszystkiego. Zauważyłam, że mam naprawdę dużo rzeczy. No cóż. Może Louis mi je wyśle.
-Zawieź mnie na lotnisko. Na to prywatne. Lece sama. - powiedziałam i wyszłam z domu trzymając wielkie pudło rzeczy.
-Wezmę za ciebie to pudło. - powiedział wyrywając mi je z ręki.
Po chwili byliśmy już na lotnisku. Postanowiłam lecieć do Polski. Mój tata pomoże mi z tym... Problemem? Jeśli tak można nazwać dziecko.
****************************
Ktoś to w ogóle czyta? Ktoś bierze udział w konkursie? Byłoby fajnie. Na razie nie dostałam żadnych zgłoszeń. Ale zawsze mogę odwołać konkurs. Jeśli nikt się nie zgłosi. Bo po co mam to ciągnąć? A i Lirry ma szlaban na kompa i nie będzie mógł teraz pisać. :(
Zajebiaszcze.. xD ;)) ;**
OdpowiedzUsuńYahh...!!!! / Larry
OdpowiedzUsuń