sobota, 28 września 2013

Chapter 10 PART 1 (Elizabeth Roxanne Grace Maria Alecia McHara)

        -Tato!! - krzyknęłam na cały dom. -Tato!!
        Nikt mi nie odpowiadał. Tatuś pewnie znów bardzo ciężko pracuję. On tak się stara, ale chyba wolałabym, żeby się ze mną pobawił. Dopiero teraz zorientowałam się, że jestem w samej pieluszce. Zaczęłam chichotać.
        Nie wiem co było w tym śmiesznego, ale nie mogłam opanować śmiechu. Czemu jestem w pieluszce i dlaczego oprócz niej nie mam nic na sobie.
        -Babciu! Babci! - krzyknęłam wesoło.
        W drzwiach mojego pokoiku stanęła babcia. Trzymała w rękach moje ubranko, które szybko na mnie założyła.
        -Choć kochanie. - powiedziała łapiąc mnie za rączkę. -Zrobiłam obiad. Twoje ulubione. Rosołek.
        Od kiedy to ja lubię rosół? Ale pomimo tęgo czułam niesamowite szczęście. W podskokach poszłam z babcią do kuchni.
        Stół był nakryty. Wszystko było na miejscu. Tylko nie było mojego tatusia. Czułam szczęście widząc, że wszystko jest poukładane. Wewnętrznie bardzo kochałam porządek.
        -Simon! Choć już! - powiedziała donośnie moja babcia.
        Po jakimś czasie w jadalni pojawił się na oko 32 letni mężczyzna. Był przygnębiony. Jego włosy siwiały. To był mój tatuś.
        -Choć tatusiu, zjemy razem. - powiedziałam podekscytowana. -Patrz jak tu czysto.
        On tylko spojrzał na mnie ze złością. Jakbym go upokorzyła. Poczułam się dotknięta. Zawsze tak na mnie patrzył. Ja tylko się do niego uśmiechnęłam, chwaląc się, że mam już wszystkie mleczaki.
        -Cholera. - powiedział patrząc na mnie z wrogością. -Ona musi być do niej taka podobna!!! Nie mogę na nią patrzeć! Ona mi zabrała Sophie! - krzyczał. -Zjem później.
        Zaczęłam płakać Za każdym razem to samo. To koło się nie kończy.
        -Tak bardzo chciałabym mieć mamę. Wszystkie koleżanki mają! Dlaczego ja nie mam? Co się stało z mamą? - zapytałam babcie przytulając się do niej.
        -Dowiesz się. Kiedyś się dowiesz. - odpowiedziała.
        -Idę do Marion. - powiedziałam odsuwając się.
        Wyszłam z domu i pobiegłam do małego domku na przeciwko. Mieszka w nim moja najlepsza przyjaciółka. Ma na imię Marion. Jest bardzo miła, a w jej ogródku rosną najlepsze maliny na świecie. Zapukałam do drzwi. Prawię od razu w drzwiach pojawiła się zgarbiona staruszka w fartuszku w kwiatki.
        -Witaj Marion. - powiedziałam obejmując ją.
        -Oh, Sophie. Co Ci się stało? - powiedziała ocierając moje łzy.
        -Tata znów mi powiedział, że zabiłam mamę. - powiedziałam. -Co to znaczy śmierć?
        -To nic przyjemnego kochanie. Nie musisz o tym wiedzieć w tym wieku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz