poniedziałek, 17 grudnia 2012

Adventure 29

       Harry nadal nie wrócił do Taylor. A jutro już pierwszy dzień lata. Całkiem fajnie. Nie są już razem trzy miesiące. Chwalić boga. Za to ja i Louis miewamy się dobrze. Ostatnio planowaliśmy wycieczkę do Brazylii. I z dumą mogę stwierdzić, że jedziemy już za tydzień. Biuro wycieczkowe zaplanowało nasz wyjazd krok po kroku. Zapowiadało się czadowo.
       -Lou! Śniadanie! - zawołałam chłopaka. Na śniadanie zrobiłam naleśniki z gorącym bananem w wnętrzu. A raczej z papką z banana. Oprócz tego nalałam nam do szklanek sok marchewkowy.
       -Nie musisz robić śniadań. - powiedział Louis.
       -Właśnie! Przecież możemy się zagłodzić. - powiedziałam sarkastycznie.
       -Ja też potrafię gotować! - bronił się chłopak.
       -A ja lubię gotować. - zakończyłam.
       Gdy pochłonęliśmy śniadanie poszliśmy na spacer. Dziś było trochę chłodno i deszczowo. Więc ubrałam to. Ten strój był wygodny i nie miał nic metalowego (oprócz suwaka) więc nie miałabym żadnego problemu na lotnisku. Tak. To dziś o 13.00 miałam wylecieć do Brazylii z Louisem. Tsm słońce grzało teraz całą mocą. Nie mogłam już się doczekać.
       -Spakowałaś sobie do walizki tylko lekkie rzeczy? - zapytał mnie Louis.
       -Tak. Tylko jeden stryj na powrót. - oznajmiłam.
       -Acha. Mamy jeszcze dwie godziny. Mamy dużo czasu. - powiedział Lou. Tak się cieszyłam z naszego wspólnego wyjazdu.
       -Nie wytrzymam tych dwóch godzin. - oznajmiłam i zaczęłam skakać niczym małe dziecko.
       -Uspokój się. - powiedział Louis kładąc rękę na moim ramieniu. Ten gest wcale mnie nie uspokoił. Wręcz przeciwnie. Cieszyłam się jeszcze bardziej. Nadal nie mogłam uwierzyć, że mój wyjazd do Anglii, której zawsze tak bardzo nie lubiłam, może okazać się najlepszym wyborem w moim życiu.
       -Nie. - stanowczo odmówiłam.
       -Zachowujesz się tak samo jak Harry. - powiedział Louis. Jednak nawet to mi nie przeszkadzało.
       -Nie przeszkadza mi to. - powiedziałam i zaczęłam śpiewać Love Actually oraz tańczyć tak jak w teledysku.
       -Naprawdę. Wykapany Hazza. Nawet trochę wyglądasz jak on. - oznajmił Louis. Wiedziałam o tym. Przecież gdyby nie to nigdy nie poznałabym ani Harrego ani reszty. A wiecie co najgorsze? To, że nigdy nie podziękowałam za to  Hazzie.
        Poczułam się winna. Gdyby nie Harry nie poznałabym Louisa. No i co zrobiłam mu w podziękowaniu? Powiedziałam żeby przestał się łudzić i o mnie zapomniał. W moim sercu zaczęło odnawiać się uczucie którym nie darzyłam Hazzy już dawno. Ale na to było chyba już za późno. Nie mogłam odwołać mojego wyjazdu z Louisem. A poza tym teraz kochałam ich obydwu.
        -Jednak nigdzie nie możemy jechać. - oznajmiłam chłopakowi.
        -Dlaczego? Obraziłaś się? Ale przecież ja nie mogę odwołać wycieczki. To znaczy mogę. Ale zwrot pieniędzy nic mi nie da. Nie chcesz spędzić ze mną czasu?
***LOUIS***
        Jak to? Suzan chciała zrezygnować z wycieczki? Przecież jeszcze przed chwilą tryskała z tego powodu radością.
        -Powinnam się też od Ciebie wyprowadzić. - tymi słowami Suzy złamała mi serce. Czy ona przestała mnie kochać?
        -Nie! Zostajesz. - powiedziałem. Jednak było już za późno. Zacząłem zastanawiać się co zrobiłem nie tak. 
        Pobiegłem za dziewczyną. Zbyt ją kochałem żeby pozwolić jej odejść.
        -Dlaczego mnie nie kochasz? Dlaczego nie opuszczasz? - zacząłem pytać. Jednak ona unikała mnie wzrokiem.
        -Nie sprawiaj żeby to było jeszcze trudniejsze niż jest. - powiedziała po czym z płaczem wbiegła do domu.
        -Ale ja Cię kocham. - powiedziałem. Z moich oczu po raz pierwszy od już bardzo dawna zaczęły lecieć łzy. Ona naprawdę chciała mnie opuścić.
***SUZAN***
        Byłam tak rozryczana, że aż nic nie widziałam. Nie chciałam oszukiwać Louisa. Następny czas będzie dla mnie szczególnie trudny. Będę musiała podjąć ten trudny wybór. Co prawda zranię w ten sposób Louisa albo Harrego. Ale nie mam innego wyjścia. Z miłości do jednego będę musiała się wyleczyć.
        -Nie zostawiaj mnie! - krzyknął Harry z dołu. Z jego głosu wywnioskowałam, że płacze. Najbardziej bolało mnie to, że nie mogłam.
        Gdy spakowałam już wszystkie swoje rzeczy spakowałam je do walizki. W samochodzie płakałam jeszcze jakieś pół godziny. Niestety życie zmusza czasem do szybkich decyzji. Niektóre są właściwe inne nie. Coś mówiło mi, że ja podjęłam niewłaściwą. Zrobiłam więc to co robiłam zawsze w słabych chwilach. Pojechałam do chłopaków. Otworzyłam drzwi kluczem który miałam. Pierwszego zobaczyłam Nialla. Rzuciłam się na niego mocno go przytulając. Odwzajemnił mój uścisk.
        -Opowiedz co się stało. Niestety w domu jestem tylko ja bo inni poszli na zakupy. Usiądź na kanapie a ja przyniosę oreo na awaryjne okazje. - powiedział po czym puścił mnie i poszedł do kuchni ja zostałam w salonie. Zrobiłam tak jak mi poradził. Usiadłam na kanapie.
        Po chwili wrócił z dużym opakowaniem ciastek i dwoma wielkimi szklankami mleka. Odłożył wszystko na mały stoliczek przed kanapą i usiadł obok mnie wyczekując odpowiedzi. Opowiedziałam mu wszystko od początku do końca.
        -Faktycznie masz duży problem. Możesz rozwiązać go tylko w jeden sposób. Zamknij oczy i przypomni sobie za co kochasz Louisa a za co Harrego. Później wybierzesz słuszniejszą decyzje. Ten powód który będzie bardziej wiarygodny, wygra. - Niall zawsze miał genialne pomysły. Był taki uroczy. Dziwiło mnie dlaczego nie ma dziewczyny.
       -Harry jest słodki, miły, romantyczny i gdyby nie on to nie poznałabym ani ciebie ani innych. - zaczęłam wymieniać plusy Harrego.
       -Ale z Louisem będę wiodła weselsze życie. Pełne przygód i niespodzianek. Jednak często jest zbyt niepoważny.  - powiedziałam o Louisie. 
       -Jaki podjęłaś wybór? - zapytał mnie Niall. Wzruszyłam ramionami.
       -Zadzwonię do taty. - powiedziałam po czym wyszłam z pokoju.
       Mój tata odebrał od razu. Szybko opowiedziałam mu o moim problemie i o plusach i minusach chłopców.
       -Zawsze lubiłaś zielonookich. - westchnął tata.
       -Wiem.
       -Więc wybierz Harrego. Daj mu chociaż szanse. - zaproponował mi tata. To był dobry wybór. Podziękował mu i postanowiłam powiedzieć Niallowi co zamierzam.
       -Jesteś pewna? Cóż. To twój wybór. - westchnął Niall.
       Nagle usłyszeliśmy dźwięk otwierających się drzwi. To Harry i Zayn wrócili. Harry na mój widok upuścił siatki na podłogę. Jednak szybko otrząsnął się i podniósł rzeczy z podłogi. Szybko wrócił i mocno mnie przytulił.
       -Co się stało? Pokłóciłaś się z Lou? Matko boska okropnie wyglądasz. - powiedział.
       -Dzięki. Przyszedłeś jednak ciut za późno. - powiedziałam odwzajemniając mu uścisk.
       -Czyli z wami koniec? - zapytał Harry. W jego oczach zobaczyłam nadzieje.
       -Na to wygląda. - westchnęłam.
       -Fajnie. Więc skoro nie jesteś już dziewczyną mojego najlepszego kumpla to może wyskoczymy gdzieś wieczorem? - zaproponował mi.
       -Nie jestem jeszcze gotowa. - westchnęłam. Do moich oczu znów zaczęły napływać łzy.
       -Wszystko będzie dobrze. Niech Louis wie co stracił. - powiedział Harry.
       -Niestety ja odeszłam bez słowa wytłumaczenia. Stwierdziłam, że tak będzie lepiej. - powiedziałam zaczynając znów płakać.
       -Louis musi być zdruzgotany. - zaniepokoił się Harry. 
       -Jedźcie do niego. Ja zostanę z Suzan. - dodał Hazza. Po chwili Zayn i Niall zniknęli.
       Poczułam ten specyficzny dla Harrego zapach.
***NIALL***
       -Louis! Gdzie jesteś? - zawołałem kumpla. Odpowiedziało mi ciche jęczenie z pokoju Suzan i Lou.
       Szybko pobiegliśmy tam z Zaynem. Znaleźliśmy Louisa pijanego. Leżał po tej stronie po której zawsze spała Suzan. Wąchał jej pościel i płakał. Był nieźle spity bo rozmawiał sam ze sobą udając Suzan.
       -Chłopie. Nic się nie stało. Wszystko będzie ok. Laski przychodzą i odchodzą. Trzeba się z tym pogodzić Ale nie powinieneś tyle pić. - pouczyłem go.
       -Nie piłem. Jestem zdruzgotany. - płakał. Moje serce zmiękło. Suzan podjęła jednak zły wybór.
       -Czekajcie. - Suzan nagle z nikąd. W ręce trzymała marchewki.
       -Suzan? Co ty tu robisz? - zapytał zdziwiony Zayn.
       -Louis. Wstawaj. Zostawiłam tu walizkę z moimi rzeczami do Brazylii. Musimy już jechać bo się spóźnimy na autobus. - pogoniła chłopaka. Zdziwiony wstał z łóżka wziął swoją walizkę która leżała obok i szybko spakowaliśmy wszystko do wozu. Zdziwiła mnie nagła zmiana zdania Suzan. Ale może zmieniła zdanie.
***SUZAN***
       Podróż była długa i męcząca ale było warto. Rio było piękne i tętniące życiem. Ludzie tańczyli na ulicach. To było niesamowite. Zakochałam się w tym otoczeniu. Mogłabym tu nawet zamieszkać. Jednak niestety musiałam wrócić do Anglii. Już za dwa tygodnie wracam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz