Pobiegłam do łazienki żeby przejrzeć się w lustrze. Odkryłam jeszcze dwa nowe tatuaże. Miałam kolejne dwa tatuaże.
Na lewym biodrze.
Na prawej łopatce.
Byłam przerażona. Jednak czułam, że nie żałuje. Usiadłam na podłodze i zaczęłam płakać rozmazując przy tym nie zmyty wczoraj makijaż. Choć i tak nie miało to żadnego znaczenia bo i tak wyglądał już okropnie.
-Zauważyłaś? - usłyszałam głos Louisa.
-Tak. - powiedziałam nie przerywając płaczu.
-Przykro mi.
-Mi też. - nie chciałam być pocieszana. Miałam nadzieje, że nigdy już nie zrobię sobie tatuażu.
Wstałam z podłogi zaczęłam zmywać makijaż. Zaraz mieliśmy mieć samolot. Umyłam się i ubrałam w szlafrok. Ciuchy miałam w walizce. Wyszłam z łazienki. Louis siedział na łóżku. Nie patrzyłam na niego. Wzięłam moją walizkę i zaciągnęłam ją do łazienki. Tam ubrałam się w to. Do tego zrobiłam sobie jeszcze lekki makijaż. Byłam już prawie gotowa. Jeszcze tylko musiałam zrobić sobie warkocza.
-Nareszcie. - sapnął Louis gdy wyszłam z łazienki.
-Spakowany? - zapytałam dość przygnębionym głosem.
-Tak. - odpowiedział wbiegając do łazienki. Kochałam tego mojego szaleńca.
Spojrzałam w lustro. Przyznałam sobie, że nie było aż tak źle. Miałam cztery tatuaże, ojeju. Hary ma ich tak wiele, że sama na palcach u rąk i nóg nie zliczę.
Zaczęłam śpiewać Forever Alone. Piosenka była wolna. Gybym miała przetłumaczyć kawałek to brzmiałoby to tak.
Co ja zrobiłam
Zniszczyłam się na wieki
Nigdy nie wróci tamten czas
Teraz przyszła pora na zapłatę za to co zrobiłam
Wszystko wokół mnie znikło
Teraz będę na zawsze sama
Na zawsze sama
Nikt mnie teraz nie pocieszy
Dlaczego?
Pff...
To nie twój interes.
Ta piosenka zawsze mnie pocieszała. Niestety teraz było inaczej.
Nagle Louis przytulił mnie od tyłu i pocałował mnie w szyje. Wiedziałam, że zawsze mogłam na niego liczyć. W każdym momencie potrafił rzucić wszystko żeby mnie pocieszyć. Każdy powinien mieć kogoś takiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz