Miał gdzieś jechać. Teraz? Przecież obiecał mi ten spacer. Ostatnio tak mało czasu spędza w domu. Bez Marry nie dałabym rady.
-Kotku, idź. Dam radę. - powiedziałam palcami przeczesując jego włosy.
Louis lekko się do mnie uśmiechnął. -Dobrze. Zaraz przyjadę. Do widzenia. - powiedział wkładając telefon do kieszeni. -Przepraszam. Muszę już lecieć. Wszyscy już podobna tam są. Jak mogli mi nie powiedzieć?!
Pobiegł gdzieś do przodu. Po chwili już go nie było. Zostałam sama z dziećmi. K*rwa.
***LOUIS***
Szybko wsiadłem w taksówkę. To było niemożliwe. Jak mogli mnie nie powiadomić? Przecież jestem członkiem zespołu. Mam te same prawa jak wszyscy inni w zespole.
Taksówkarz szybko podjechał pod biuro Modest. Zapłaciłem i wręcz wyleciałem z taksówki. Szybko popędziłem schodami na drugie piętro. Miałem się stawić w pokoju nr. 20.
-Na prawdę bardzo bardzo przepraszam. Nic nie wiedziałem. - powiedziałam wpadając do pokoju. Zauważyłem, że nie było tam ani chłopaków, ani menagera który do mnie zadzwonił. Były tam tylko dwie osoby. Kobiety. Dwie, szczupłe, wysokie brunetki. W jednaj z nich rozpoznałem Eleanor. Drugą widziałem kiedyś na YouTube. Ale nie pamiętam co robiła.
Byłem zdezorientowany. Kim był facet, który do mnie zadzwonił? Dlaczego dali im jedną sale konferencyjną w Modest! ? No i oczywiście, dlaczego Eleanor jest taka zrozpaczona. Jej tusz do rzęs był rozmazany przez łzy na całej twarzy. Wyglądała strasznie.
-Przepraszam, że mój menadżer tak Cię zaniepokoił. Myślałam, że spotkamy się najbliżej jutro, kiedy mówiłam "Jak najszybciej". - powiedziała ta druga dziewczyna. -A tak w ogóle, to nazywam się Sophie McHara. - powiedziałam szeroko się uśmiechając.
-O co chodzi? - zapytałem ją nie wiedząc co sądzić.
Sophie trąciła Eleanor łokciem. -Ja... - powiedziała moja była niepewnie.
Właściwie, to czy mogę ją nazwać byłą? Powinienem. Tego wymaga moje poczucie godności. Ale czy mogę. Sypiamy ze sobą. Trzeba to przyznać. Jestem dupkiem i zdrajcą. Ale zawsze miałem wrażenie, że nadal ją kocham. Teraz się w tym upewniłem. Co mogłem zrobić. Suzan nic nie wie, więc jest dobrze.
-Jestem w ciąży. - powiedziała po czym zaczęła płakać jeszcze bardziej desperacko.
-Słucham?! - nie mogłem w to uwierzyć. Całe moje życie stanowczo legnie w gruzach. Nie mogłem zostawić z małym dzieckiem ani jednej, ani drugiej. Biorąc pod uwagę, że Suzan ma dwójkę.
Taksówkarz szybko podjechał pod biuro Modest. Zapłaciłem i wręcz wyleciałem z taksówki. Szybko popędziłem schodami na drugie piętro. Miałem się stawić w pokoju nr. 20.
-Na prawdę bardzo bardzo przepraszam. Nic nie wiedziałem. - powiedziałam wpadając do pokoju. Zauważyłem, że nie było tam ani chłopaków, ani menagera który do mnie zadzwonił. Były tam tylko dwie osoby. Kobiety. Dwie, szczupłe, wysokie brunetki. W jednaj z nich rozpoznałem Eleanor. Drugą widziałem kiedyś na YouTube. Ale nie pamiętam co robiła.
Byłem zdezorientowany. Kim był facet, który do mnie zadzwonił? Dlaczego dali im jedną sale konferencyjną w Modest! ? No i oczywiście, dlaczego Eleanor jest taka zrozpaczona. Jej tusz do rzęs był rozmazany przez łzy na całej twarzy. Wyglądała strasznie.
-Przepraszam, że mój menadżer tak Cię zaniepokoił. Myślałam, że spotkamy się najbliżej jutro, kiedy mówiłam "Jak najszybciej". - powiedziała ta druga dziewczyna. -A tak w ogóle, to nazywam się Sophie McHara. - powiedziałam szeroko się uśmiechając.
-O co chodzi? - zapytałem ją nie wiedząc co sądzić.
Sophie trąciła Eleanor łokciem. -Ja... - powiedziała moja była niepewnie.
Właściwie, to czy mogę ją nazwać byłą? Powinienem. Tego wymaga moje poczucie godności. Ale czy mogę. Sypiamy ze sobą. Trzeba to przyznać. Jestem dupkiem i zdrajcą. Ale zawsze miałem wrażenie, że nadal ją kocham. Teraz się w tym upewniłem. Co mogłem zrobić. Suzan nic nie wie, więc jest dobrze.
-Jestem w ciąży. - powiedziała po czym zaczęła płakać jeszcze bardziej desperacko.
-Słucham?! - nie mogłem w to uwierzyć. Całe moje życie stanowczo legnie w gruzach. Nie mogłem zostawić z małym dzieckiem ani jednej, ani drugiej. Biorąc pod uwagę, że Suzan ma dwójkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz