piątek, 13 września 2013

Chapter 3

        -No chyba Cię pojeb*ło. - zaśmiał się Tom. -Pomagasz tak wszystkim obcym osobą z ulicy?
        -Tom! Jak możesz tak mówić? - powiedział Michael na, którego kolanach właśnie siedziałam.
        -Ale on ma racje. Pojebał mnie. - powiedziałam chowając twarz w dłoniach.
        Marion wyszedł z kuchni z miską pełną popcornu. Za nim dreptała Marta z herbatą dla siebie i dla mnie. Usiadła na podłodze tuż obok fotela na którym siedziałam z Michaelem.
        W telewizji zaraz mieli puścić To Właśnie Miłość. To był mój ulubiony film. Każdy kto mnie zna o tym wie.
        -Zaczyna się. - powiedział Tom widząc chmury na ekranie. Kilka razy już im to kazałam oglądać...
        Więc go olali. Wcale nie oglądaliśmy tego filmu. Cały czas śmialiśmy się i śpiewaliśmy piosenki Whitney Huston. Głównie to ja śpiewałam, bo inni nawet nie potrafili fałszować tak wysoko. Inni byli pijani. Tylko ja nie. Dlaczego? Na myśl nasuwa się, że po prostu nie lubię alkoholu. Choć mogłoby też być tak, że choroba lub leki mi zabraniają. Ale wątpię, że posiadanie 17 lat to choroba. Tak. W dodatku nie całe 17 lat. Urodziny mam w Listopadzie. Martha jest o rok starsza. W styczniu skończyła 18. Biedna ja.
kiss me, now.         Ale przynajmniej mam przyjemność gapienia się na nich kiedy są po pijaku. Martha całuję się wtedy z Tomem i Marionem. Michael jest moim chłopakiem, a gdyby nie był, to pewnie całowałaby jeszcze go. Na szczęście jak dotąd nie przyszło jej to do głowy. Na JEJ szczęście.
        Chyba tylko ja zauważyłam, że film się skończył. Nudziło mi się już to patrzenie jak im odwala. Poszłam do pokoju w którym zawsze spałam gdy nocowaliśmy u Toma. Jego rodzice byli nadziani więc jako jedyny mieszkał w czymś co można było nazwać willą.
        Rzuciłam się na łóżko i weszłam w moim tablecie na Tweetera. Miałam kilka "@ Reakcji". Większość typu: "Dlaczego nagle przestałaś potrafić śpiewać?" albo "Niezły koncert. Nigdy się tak nie uśmiałem.". Tylko niektórzy pisali coś w stylu "Będzie dobrze. Dla mnie zawsze będziesz śpiewać najlepiej na świecie! ♥". Komentarz w stylu popowej faneczki. Barwa mojego głosu nie pasowała do rocka. Byłam bardziej pop-owa na wysokie dźwięki. Dlatego nasz zespół przyciągał trochę takich osób. Ale dzięki mnie nasza muzyka wcale nie jest tak banalnie rockowa jak u niektórych. Czarne ciuchy, ćwieki, głos jak u zombie... My tacy nie byliśmy.
        Było jeszcze powiadomienie o nowych osobach które mnie follow-ują. Ku mojemu zaskoczeni było to ok. 100 osób. W tym Suzan Tattersal, Louis Tomlinson i nazwisko które mi coś mówiło. Znałam je, ale nie koniecznie z tego zespołu. Nie znam jego członków. Louisa kojarzyłam z imienia i nazwiska. Na pewno nie poznałabym go na ulicy.
        Nazwisko to brzmiało Harry Styles. Nie mam bladego pojęcia jak wygląda, ale znam to nazwisko. Mogłabym się zapytać tych meneli z salonu, ale są już chyba zbyt pijani.
        Powinnam wpisać to imię w wyszukiwarkę, ale kiedy wchodzę w grafiki to mój tablet ma straszne lagi i nic nie wyświetla. No i oczywiście trzeba go restartować. Będę musiała poczekać do rana i sprawdzić na komputerze Toma.
        Wiedziałam, że tej nocy nie prześpię myśląc kim jest ten koleś. Skąd go znam? Może jego nazwisko po prostu obiło mi się kiedyś o uszy. Ktoś kiedyś powiedział jego nazwisko a mi zostało w pamięci. K*rwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz