-Ja jestem Sophie. - powiedziałam patrząc jej w oczy.
-To o tobie bez przerwy trąbią media? Ta co niby ni umie śpiewać? - powiedziała podekscytowana.
Wlepiłam wzrok w podłogę. Zniszczyłam karierę całego zespołu. Teraz przejdziemy do historii jako, jako Ci z wokalistką beztalenciem. Do oczu zaczęły napływać mi łzy. Sama byłam sobie winna.
-Tak. - powiedziałam drżącym głosem. Spojrzałam górę próbując powstrzymać łzy.
-Oj, przepraszam. Ja mam waszą płytę. Lubię was. - powiedziała szybko.
-Nie trzeba. Pewnie i tak już nigdy nie odwarze się wejść na scenę.
-Jak to? Byłam na jednym koncercie. Na tym na którym śpiewał Tom. Był super. Nie możesz przestać śpiewać. - powiedziała uśmiechając się.
-Porozmawiajmy lepiej o tobie.
-Racja. - westchnęła. -Nie wiem dlaczego mówię to obcej osobie, która zawsze może o tym poinformować cały świat, ale muszę Ci to powiedzieć. - powiedziała choć było jej ciężko. -Ja się spotykam z moim byłym, chociaż mam chłopaka. To może nie byłoby aż tak uciążliwe, gdyby on nie miał żony.
-Co? - powiedziałam lekko przerażona. -On.. A ty... I wy tak razem... Kto to jest? - byłam w lekkim szoku bo nie wyglądała na taką dziewczynę.
-Louise Tomlinson.
-Ale... Czy on nie ma dwójki dzieci?!
-Ma. - powiedziała. Po jej policzkach spływały ciurkiem łzy. -A właściwie, to niedługo trójkę.
-Ona jest w ciąży?!
-Nie ona. Ja. - powiedziała zaczynając szlochać.
Zrozumiałam powagę sytuacji. Ona sypiała z żonatym i dzieciatym kolesiem. Na dodatek jest z nim w ciąży. A ja użalałam się nad sobą.
-On o tym wie? - powiedziała zatroskana.
-Chciałam mu powiedzieć dziś. Ale idzie z dziećmi do kina.
-Przecież musi się dowiedzieć. - mówiłam delikatnie.
-Wiem. Ale przecież nie powiem mu tego przez telefon. - powiedziała popadając jeszcze głębiej w rozpacz.
-Jeśli chcesz. To mogłabym poprosić mojego menadżera, żeby namówił go na "służbowe" spotkanie. - powiedziałam delikatnie się uśmiechając.
-Nie. Ja nie chcę mu tego mówić.
-Musisz. - powiedziałam ciepło choć w głowie miałam. "To się k*rwa zdecyduj!"
-Dobrze. Poproś go. - powiedziała coraz głośniej płacząc.
Wyjęłam z kieszeni telefon. Chwile. Po co ja to wszystko robię. Nawet jej nie znam. Nigdy zbytnio nie lubiłam tego One Direction. Dlaczego mój menadżer miałby się przejmować jej losem? Wie o niej tyle co ja. Nic. Jednak nie mogłam tego tak zostawić. Wybrałam numer.
-Halo?
-George, mógłbyś coś dla mnie zrobić?
-Oczywiście. Jeśli to jakoś Ci pomoże.
-Nie do końca mi. Pewna dziewczyna potrzebuję się z kimś spotkać. Dzisiaj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz