wtorek, 17 września 2013

Chapter 7

Ostatnio to się nie powiodło, ale teraz to już spokojnie mogę powiedzieć, nie ma komentarzy, nie ma nowego rozdziału.

*************************************************************************
        Była 5:30. Najwyższa pora żeby wstać. O 8:00 zaczynają mi się lekcje. Martha oczywiście już od dawna namawia mnie, żebym rzuciła szkołę. Tak jak ona i Marion. Tylko, że ja nie chce wywozić śmieci kiedy nasza kariera się już skończy. Chodzę do najzwyklejszej, publicznej szkoły. Nie przychodzą tam Paparazzi ponieważ nie jestem jakaś szczególnie sławna.
         Szybko wzięłam prysznic i ubrałam to. Szybko zeszłam na dół żeby zjeść śniadanie. Musiałam być bardzo cicho, bo naszym niezapowiedzianym Tom pozwolił zostać ile chcą, a że dom Harrego jest osaczony zawsze przez paparazzi to jest u nas od tygodnia. Suzan z resztą też.
         Zrobiłam sobie kanapkę z szynką i pobiegłam na przystanek. Ledwo zdążyłam. W autobusie spotkałam moją koleżankę, Kate. Była ode mnie młodsza o rok. Za dużo nie rozmawialiśmy, tylko tyle co w autobusie. Podszas przejazdu 1 przystanku.
         -Cześć. - powiedziałam szeroko się do niej uśmiechając.
         -Hej. - odpowiedziała. -Ty nadal do szkoły? Ostatnio przybyło wam trochę fanów. Puszczają was w radiu praktycznie bez przerwy. Nawet teraz. - powiedziała zakładając mi na uszy słuchawki.
         Faktycznie. Poznawałam specyficzny sposób grania na basówce. Mój głos brzmiał nie źle. Może jednak potrafię śpiewać.
         -Nieźle. - powiedziałam delikatnie się uśmiechając. -Niedługo paparazzi zaczną śledzić każdy mój krok.
         Jednak szybciej niż się spodziewałam. Gdy tylko wyszłam później z underground. Był tylko jeden, ale i tak czułam się dość nietypowo. Miałam mu kazać sobie pójść? Może zapozować? To była pierwsza taka sytuacja. Postanowiłam tylko się uśmiechnąć i pójść dalej. Trochę przyspieszyłam bo miałam tylko piętnaście minut.
***
         Poczułam wibrację. Wyciągnęłam z kieszeni telefon. Faktycznie dostałam smsa od Toma. Pytał kiedy wrócę bo są głodni. Miałam jeszcze pół godziny lekcji.
         -Ok. Minęło piętnaście minut. Sprawdzamy obecność. - powiedziała nauczycielka. -Alden Colin.
         -Jestem.
         Szybko odpisałam na smsa.
         DO: Tom
         14:10, 17 września
         Sophie: Minimum za godzinkę będę. Jak po mnie przyjedziesz, to wrócę szybciej.
         -McHara Elizabeth
         -Jestem. - powiedziałam podnosząc rękę do góry.
         Tak mam na imię Elizabeth i to nie jest śmieszne. Tata nazywał mnie Sophie, po mamie więc tak się przedstawiałam pomimo mojego prawdziwego imienia. Tak na prawdę mam na imię Elizabeth (mama tak sobie zażyczyła zanim na moje nieszczęście zmarła przy porodzie, bo przez to tata nigdy mnie nie kochał) Roxanne (podobało się tacie) Grace (po babci) Maria (po matce Jezusa) Alecia (sama sobie wybrałam na bierzmowanie, bo tak ma na imię P!nk) McHara. Poprzedzając pytania, tak miałam problem z nauczeniem się tego.
         -I Young Nayda.
         -Jestem.
         -Dobrze więc, przejdźmy do lekcji. Za tydzień wyjeżdżacie do Portugalii, więc rozdam wam karteczki z godziną zbiórki, odjazdu i powrotu dla waszych rodziców. - jak dobrze, że to godzina wychowawcza. -Pamiętajcie przy pakowaniu, że tam jest ciepło. Czasami dochodzi do 30 stopni, więc nie brać jakiś swetrów czy kurtek tylko letnie ubrania.
         Jakbym na to nie wpadła. W południowej Portugalii jest cieplej niż w Londynie. To mi zaskoczenie.
         -A będziemy sami w samolocie? - zapytała Agnes
         Dostałam smsa. Nauczycielka stała za blisko więc nie mogłam go odebrać.
         -Niestety nie, dlatego będziecie musieli się zachowywać cicho.
         -A gdzie będziemy spali? - zapytał Andrew.
         -W hotelu. Każdy będzie miał kawalerkę. - powiedziała z rozpromienionym głosem. No tak. Oprócz naszej wychowawczyni jedzie pan od historii. Jej były mąż. Na pewno nie chciałaby musieć z nim spać. -Jakieś jeszcze pytania?
         -Czy będziemy mieli czas wolny? - zapytała Violet.
         -Jesteście już na tyle starzy, że będziecie mogli robić co chcecie przez cały dzień. Tylko będziecie musieli po 21:30 być w hotelu. Nic więcej nie wymagam. - powiedziała uśmiechając się.
         Po klasie rozniosło się głośnie "YEH!"
         Nareszcie dzwonek. Szybko wyszłam z sali i zobaczyłam wiadomość.
         DO: Sophie
         14:33, 17 września
         Tom: Harry po Ciebie przyjedzie. Nie ma co robić.
         Napisałabym mu, że to szaleństwo, ale Harry pewnie już na mnie czekał. No cóż.
         -Harry Styles odbierze mnie ze szkoły. - powiedziałam do Caroline idącej obok mnie. Tak, tej Caroline, która swego czasu kochała Harrego.
         -Dlaczego on zawsze wolał ciebie? - powiedziała lekko zirytowana.
         -Bo jestem fajniejsza? - zaśmiałam się.
         Caroline walnęła mnie biodrem śmiejąc się tak jak ja. -A mogę go chociaż poznać? Przez te sześć lat mi się to nie udało.
         -Jasne. - przytaknęłam i pociągnęłam ją za rękę do wyjścia. -I w tym momencie zdałam sobie sprawę, że nie wiem jakim samochodem on miał przyjechać. - zaśmiałam się kiedy stanęłyśmy na kostce brukowej przed szkołą.
         W tym momencie na parking wjechało srebrne porsche Toma i zaparkowało tuż przed nami. Otworzyła się szyba i wyjrzał zza niej uśmiechnięty Styles.
         -Długo czekacie? - zapytał,
         -Wieki. - zaśmiała się Caroline.
         -Myślałam, że zaraz przyrośniemy do chodnika. - dodałam. -Nie, żartuję. Dopiero wyszłyśmy.
         -Pamiętasz mnie? - narzuciła się Caroline.
         -To ty jesteś tą dziwną koleżanką, która się we mnie zakochała jak miała 11 lat? - zapytał. To było trochę wredne.
         -Wiesz Caroline, my już pojedziemy. - powiedziałam szybko siadając z przodu. -Pa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz