niedziela, 15 września 2013

Chapter 5

Everypony!
*************************************************************************
        -PIZZA! - powiedziałam biorąc pierwszego gryza do ust.
        -Smacznego makaroniarzu. - zaśmiał się Marion.
        -Dziękuję.
        -Tylko się nie udław. - powiedział Tom sucho.
        -PIZZA! - zaśmiała się Martha.
        Ach... Mój ukochany zespół. Marion, który kochał kuchnie. Całego świata. Potrafił wszystko zrobić. Ale najlepiej wychodziła mu pizza. A później nazywał mnie makaroniarzem, bo co jak co, ale włoską kuchnie to ja ubóstwiam. Tom, który zawsze przyprowadzał dziewczyny do swojego domu i udawał przed nimi tego "niegrzecznego". A Martha? Jak tu jej nie kochać za całokształt?
         -Lolz. - powiedział Michael. -Pizza z buźką salami. - no tak. Zapomniałam. Marion zawsze układał uśmiechniętą buzię na pizzy, a Michael kiedy ją jadł udawał typowe nastolatki i jadł tak, żeby nie spaskudzić sobie swoich "nowych różowych tipsów".
         -Hej, co wy na to, żeby iść na miasto wieczorem. - powiedziała dziewczyna Toma. To nas zaskoczyło, bo zazwyczaj milczały.
         -Spoko. - powiedziałam chichocząc. Jakby nie mogła powiedzieć, że po prostu chcę,żeby Tom ją przeleciał.
***
         Tak bardzo mi się nie chcę tam iść. Byłam już ubrana, ale chętnie bym przebrała się w piżamkę i wskoczyła do łóżeczka, które patrzyło na mnie tęsknymi oczyma. Wszyscy inni wyglądali na podekscytowanych. Co by powiedzieli, gdyby z nimi nie poszła? Zawsze mogę to sprawdzić...
         -Ja zostaję w domu! - krzyknęłam na cały dom.
         -Dlaczego? - powiedziała Martha wparowując do "mojego" pokoju. -Przecież to ty namówiłaś innych, żeby poszli.
         -No to idźcie. Na pewno będzie fajnie. - powiedziałam ciepło. się do niej uśmiechając.
         Gdy sobie poszła zdjęłam buty i skarpety. Do pokoju wszedł Michael. -Mam iść czy wolisz, żebym został? - zapytał lekko zaniepokojony.
         -Idź. Na pewno będziesz się świetnie bawił. - powiedziałam lekko zdenerwowana. Wypchnęłam go na korytarz i zamknęłam drzwi.
         Szybko ściągnęłam kieckę i zarzuciłam górę od piżamy zanim ktokolwiek zdążył wejść. W porę bo do pokoju wszedł Marion.
         -Bez ciebie nie będziemy się tak dobrze bawić. - powiedział smutno.
         -Ale ja wole siedzieć w łóżku niż patrzeć, jak ta laska lepi się do Toma, tylko dla jego pieniędzy. - zaśmiałam się.
         -Odbiera apetyt. - przyznał i zniknął
         Szybko założyłam dół i poszłam do łazienki, żeby zmyć makijaż. W toalecie spotkałam tą jędze. Nakładała sobie na twarz setną warstwę tapety. Lolz.
         -Myślisz, że podobam się Tomowi? - spytała nie odrywając wzroku od lustra.
         -Możliwe. - westchnęłam.
         Wyjęłam z szuflady mleczko do demakijażu i nalałam jego sporą ilość na wacik, po czym wyczyściłam cobie oczy.
         -Jesteś dziwna. Najpierw się malujesz do klubu, a później Ci się odechciewa iść. - zachichotała.
         -Nie jest dziwna. Jest... - powiedział Tom. -Ona po prostu jest Sophie.
***
         Siedziałam na Twetterze i odpisywałam fanom, gdy moją zwróciło pewne zdjęcie które wysłał mi Michael. Był na nim on, Martha, Tom, ta idiotka i ten cały Harry Styles, który nadal nic mi nie mówił. Mój chłopak podpisał to zdjęcie "Patrz kogo spotkaliśmy! Jeślibyś poszło to poczułabyś się głupio, bo on Cię doskonale pamięta. Dobra, prawię doskonale."  Powinnam tam iść. Może by mi coś przypomniał.
         Usłyszałam jak te pijaki wchodzą do domu. Dość wcześnie jak na nich. Dopiero 22:00. To BARDZO wcześnie. Zazwyczaj to była 2:00 do 5:00. Szybko zbiegłam na dół, żeby zobaczyć co się stało.
         Myślałam, że zaraz wybuchnę śmiechem, choć wiem, że nie tak powinna wyglądać moja reakcja na obrzyganego Mariona, Marthy z spalonymi końcówkami, teraz już włosów do ramion. Jeszcze rano sięgały prawie do pasa. Tom wyszedł bez skazy, tylko był bardziej ponury niż zwykle. Dlaczego? Powód właśnie przechodził przez drzwi. Wybuchłam głośnym śmiechem. Po moich policzkach spływały łzy. Prawię przewróciłam się na podłogę, ale w ostateczności usiadłam na kanapie.
         -Nie wierze. Tom, twoja pani idealna, chyba dla ciebie nigdy już nie będzie taka idealna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz