Postanowiłam odpalić laptopa, żeby pobuszować na jakichś stronkach plotkarski. Już cały świat wiedział o tym, że Louis mnie zdradził. Znów zaczęłam płakać.
Wygrzebałam z torby jakiś skrawek papieru i zaczęłam się na nim nałogowo podpisywać. Zazwyczaj podpisywaliśmy się z Louisem na jednej kartce i wystawialiśmy je na aukcje. Od razu ktoś je kupował.
-Dlaczego? - szepnęłam do samej siebie.
Ponownie wybuchłam głośnym płaczem i wtuliłam się w poduszkę. Mogłam się tylko zastanawiać dlaczego mnie nie kochał. Jednak nie mogłam być pewna. Postanowiłam więc do niego zadzwonić i zaśpiewać mu piosenkę Rihanny Why Don't You Love Me.
Usłyszałam sygnał. Na laptopie włączyłam podkład. Usłyszałam głos Louisa.
-Halo? - powiedział niepewnym głosem.
Zaczęłam śpiewać. Chłopak ani razu się nie odezwał. Gdy skończyłam szybko odłożył słuchawkę.
Poczułam się trochę lepiej. Nawet nie trochę. Już wcale nie byłam smutna. Wręcz przeciwnie. Byłam wściekła na tego palanta. Chciałam go zabić. Szybko poleciałam do łazienki i ubrałam to. Na dworze było dość zimno więc musiałam ubrać czapkę.
Spakowałam wyjęte rzeczy i wyszłam z pokoju. Ten hotel był dla mnie stanowczo zbyt sztywny. Jeśli chciałam coś zrobić to musiała się przeprowadzić do chłopców. Więc od razu do nich pojechałam.
-Suzan! - krzyknął Harry i mocno mnie przytuli. -Tak się ciesze, że nic Ci nie jest. Szybko wejdź. - powiedział troskliwie.
-Przepraszam, że się martwiliście ale chyba mnie rozumiesz. - powiedziałam i mocno go przytuliłam.
-Nie. - zaśmiał się i pociągnął mnie za rękę do środka.
-Suzan! - krzyknęłam Ingrid która akurat tam była. -Tak się martwiłam. Nie mam twojego numeru a Marry mówiła, że go wyłączyłaś więc czułam się taka rozdarta. Nie mogłam ani tobie anie Arii pomóc. - mówiła prawie ciągiem.
-Jak to? Aria zginęła? - spytałam przerażona.
-Tak. - powiedział niczym się nie przejmując Zayn.
Wnioskując po tym, że trzymał papierosa można było stwierdzić, że idzie palić. Poszłam za nim.
-Nie przejmujesz się? - spytałam zadziwiona.
-A co mi po niej? Nie pozwalała mi palić. - powiedział szorstko.
Wyrwałam mu z ręki papierosa i zapalniczkę po czym go zapaliłam. To mogła być najgorsza decyzja w moim życiu jednak z niechęcią powoli włożyłam go do ust i nabrałam powietrza.
-Jak się teraz czujesz? - spytałam wydychając dym.
-Wiesz, że to bardzo niezdrowe? - zapytał przerażony.
-A czy ty to wiesz? - spytałam ponownie nabierając dymu do ust.
-Oczywiście. - powiedział oszołomiony.
-To dlaczego palisz? - powiedziałam.
-Bo ja tego potrzebuje. - odpowiedział.
Po raz kolejny nabrałam dymu i go odepchnęłam.
-Jedyne czego potrzebujesz to pić, jeść, spać i oddychać. - powiedziałam z ironią. -A to nie inhalator i Ci oddychania nie ułatwi.
-Dobrze. Postaram się rzucić ale proszę, proszę, proszę ty nie rób tego więcej. - powiedział przerażony.
-Ok. - powiedziałam i rzuciłam papierosa bezczynnie na ziemię.
Mulat z opuszczoną smętnie głową podreptał za mną.
-Co wy tam robiliście? - spytał Niall.
-No dalej Zayn. Powiedz czego się dziś nauczyłeś. - powiedziała żartobliwie.
-Że się o mnie martwicie a ja mam to gdzieś i nadal palę. A Aria chciała mi pomóc i nie chciała źle. A teraz nie wiadomo gdzie jest. - powiedział.
Po jego policzku zaczęła spływać łza. Zaraz po tym był cały zalany.
-Twoja wina, twój problem. - powiedziałam i wzruszyłam ramionami. -Ja w sprawach miłosnych nie pomagam bo się nie nadaję.
-Halo? - powiedział niepewnym głosem.
Zaczęłam śpiewać. Chłopak ani razu się nie odezwał. Gdy skończyłam szybko odłożył słuchawkę.
Poczułam się trochę lepiej. Nawet nie trochę. Już wcale nie byłam smutna. Wręcz przeciwnie. Byłam wściekła na tego palanta. Chciałam go zabić. Szybko poleciałam do łazienki i ubrałam to. Na dworze było dość zimno więc musiałam ubrać czapkę.
Spakowałam wyjęte rzeczy i wyszłam z pokoju. Ten hotel był dla mnie stanowczo zbyt sztywny. Jeśli chciałam coś zrobić to musiała się przeprowadzić do chłopców. Więc od razu do nich pojechałam.
-Suzan! - krzyknął Harry i mocno mnie przytuli. -Tak się ciesze, że nic Ci nie jest. Szybko wejdź. - powiedział troskliwie.
-Przepraszam, że się martwiliście ale chyba mnie rozumiesz. - powiedziałam i mocno go przytuliłam.
-Nie. - zaśmiał się i pociągnął mnie za rękę do środka.
-Suzan! - krzyknęłam Ingrid która akurat tam była. -Tak się martwiłam. Nie mam twojego numeru a Marry mówiła, że go wyłączyłaś więc czułam się taka rozdarta. Nie mogłam ani tobie anie Arii pomóc. - mówiła prawie ciągiem.
-Jak to? Aria zginęła? - spytałam przerażona.
-Tak. - powiedział niczym się nie przejmując Zayn.
Wnioskując po tym, że trzymał papierosa można było stwierdzić, że idzie palić. Poszłam za nim.
-Nie przejmujesz się? - spytałam zadziwiona.
-A co mi po niej? Nie pozwalała mi palić. - powiedział szorstko.
Wyrwałam mu z ręki papierosa i zapalniczkę po czym go zapaliłam. To mogła być najgorsza decyzja w moim życiu jednak z niechęcią powoli włożyłam go do ust i nabrałam powietrza.
-Jak się teraz czujesz? - spytałam wydychając dym.
-Wiesz, że to bardzo niezdrowe? - zapytał przerażony.
-A czy ty to wiesz? - spytałam ponownie nabierając dymu do ust.
-Oczywiście. - powiedział oszołomiony.
-To dlaczego palisz? - powiedziałam.
-Bo ja tego potrzebuje. - odpowiedział.
Po raz kolejny nabrałam dymu i go odepchnęłam.
-Jedyne czego potrzebujesz to pić, jeść, spać i oddychać. - powiedziałam z ironią. -A to nie inhalator i Ci oddychania nie ułatwi.
-Dobrze. Postaram się rzucić ale proszę, proszę, proszę ty nie rób tego więcej. - powiedział przerażony.
-Ok. - powiedziałam i rzuciłam papierosa bezczynnie na ziemię.
Mulat z opuszczoną smętnie głową podreptał za mną.
-Co wy tam robiliście? - spytał Niall.
-No dalej Zayn. Powiedz czego się dziś nauczyłeś. - powiedziała żartobliwie.
-Że się o mnie martwicie a ja mam to gdzieś i nadal palę. A Aria chciała mi pomóc i nie chciała źle. A teraz nie wiadomo gdzie jest. - powiedział.
Po jego policzku zaczęła spływać łza. Zaraz po tym był cały zalany.
-Twoja wina, twój problem. - powiedziałam i wzruszyłam ramionami. -Ja w sprawach miłosnych nie pomagam bo się nie nadaję.
*****
Szłam sobie samotnie po parku w którym oświadczył mi się Louis. Nadal miałam na palcu pierścionek. Dopiero teraz to sobie przypomniałam. Zsunęłam go z palca i wsadziłam do kieszeni. Kto wie. Może drogo się sprzeda. Fajnie by było.
Ktoś na mnie wpadł. Druga osoba wylądowała na ziemi jednak ja się mocno trzymałam.
-Taylor Swift?! - zdziwiłam się i odskoczyłam od niej.
-Suzan! Słyszałam co się stało pomiędzy tobą a Louisem. Mogłabym napisać o tym piosenkę. Nawet już zaczęłam ale za mało o tym wiem. - powiedziała podekscytowana.
-Pomogę Ci. Jak za dawnych dobrych czasów. - powiedziałam po czy się szeroko uśmiechnęłam. -Ale najpierw TY coś dla mnie zrobisz. - postawiłam warunek.
Od razu się zgodziła. Opublikowałyśmy na TT wiadomość o małym spotkaniu.
Zadzwoniłam do drzwi mojego (przez chwilę) domu. Otworzył Louis. Nie był w najlepszym humorze. Do tego był mega zszokowany gdy zobaczył mnie i Tay stojące na froncie tłumu fanek. Z kilku głośników które skołowałyśmy z Swift zaczęła brzmieć muzyka. Wszyscy zaczęli śpiewać We Are Never Ever Getting Back Together.
Nagle zza chłopaka wyskoczyła Marry. Poszłyśmy razem na spacer chociaż nie miałam na to najmniejszej ochoty. Zaproponowała mi wprowadzenie się do naszego (mówiąc naszego mam na myśli jej) domu.
Jednak chyba jednak wolałam zostać, choć na parę dni, u chłopców.
Nagle zza chłopaka wyskoczyła Marry. Poszłyśmy razem na spacer chociaż nie miałam na to najmniejszej ochoty. Zaproponowała mi wprowadzenie się do naszego (mówiąc naszego mam na myśli jej) domu.
Jednak chyba jednak wolałam zostać, choć na parę dni, u chłopców.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz