piątek, 11 stycznia 2013

Część 1 Adventure 40 / Larry

       Nie czułam się dziś zbyt dobrze. Kręciło mnie w żołądku, bolała mnie głowa i piekły oczy.
       -Zrobimy tu mega imprę. - powiedział Niall.
       -Znowu? - jęknęła Ingrid.
       -Tak. - odpowiedział śmiejąc się Harry.
       Często przychodziłam do ich domu. Po prostu dobrze się z nimi czułam. Ale ogólnie to mieszkałam w starym domu Marry. Dom był duży i pusty. Do tego niewiarygodnie nudny.
       -Ja chyba nie przyjdę. - westchnęłam.
       -Czemu powiedział zmartwiony Harry.
       -Nie czuję się najlepiej. - powiedziałam.
       Louis nigdy się mnie o nic nie pytał. Ani mnie raczej nie przytulał bez powodu. A Hazza bez przerwy. Naprawdę mnie kochał. Albo raczej miał jakąś obsesje na moim punkcie.
       -Oj, chociaż spróbuj. - namawiał mnie Zayn.
       -Ok. A Lou będzie? - spytałam.
       -Tak. - oznajmił ironicznie Niall.
       -Harry możemy pogadać? - spytałam wstając z kanapy.
       -Jasne. - powiedział i zaciągnął mnie do kuchni.
       Nie wiedziałam czy jestem pewna tego, co chce mu powiedzieć ale gdzieś w środku czułam, że nie pożałuję.
       -Wiesz bo ja raczej już nie wrócę do Louisa...
       -Więc nie chcesz, żeby przyszedł. - przerwał mi w połowie zdania.
       -Nie o to chodzi. Po prostu teraz nic mnie nie blokuję żebym powiedziała Ci, że...
       Harry nie kazał mi dokańczać. Mocno mnie przytulił. Wiedział, że to dla mnie ciężkie.
       Postanowiłam szybko zadzwonić do pana Tomlinsona żeby mu to powiedzieć.
       -Louis, to nie ma sensu. Powinieneś zaakceptować mój wybór. Chcę być szczęśliwa z nim bo z tobą już nie mogę. - prawię krzyknęłam.
       -Nie mogę. - powiedział.
       -Sam tego chciałeś. - westchnęłam z wyrzutem.
       -Ale nie myślałem, że on to zrobi. - powiedział i się rozłączył.
       Odłożyłam telefon energicznie na łóżko. Prawię go rzuciłam.
*****
       Była już osiemnasta. Zaraz mieli przyjść goście do chłopaków. Nadal rozważałam przyjście. Mogło być naprawdę fajnie. Jednak ja nie chciałam spotkać Louisa. Ale za to chciałam spotkać Harrego.
       Dobrze. Ubrałam to. Miałam nadzieje, że chłopcy docenią moje poświęcenie.
       Po chwili byłam już na miejscu impreza trwała w najlepsze. Przed wejściem zmieniłam jeszcze buty na czarne szpilki. Gdy byłam gotowa po prostu weszłam. Wszyscy tańczyli. 
       Poczułam czyjś dotyk na lewej ręce. Ktoś mnie pociągnął. Okazało się, że był to Harry.
       -Zatańczysz? - zapytał.
       Zaczął się wygłupiać. Ja (jak to  ja) nie mogłam powstrzymać śmiechu.
       -Jasne. - powiedziałam. 
       Zaczęliśmy tańczyć. To znaczy raczej to się nie nazywa taniec. To... Nie wiem co to było. Na pewno nie taniec.
       Puścili wolny kawałek. Trochę się skrępowałam. Zupełnie inaczej niż Harry. Bo on wydawał się dziękować bogu, że puścili coś wolnego. Dla mnie to było dość dziwne. W sensie jego reakcja. Nietypowa.
       -Co ty taki szczęśliwy? - spytałam.
       -Louis. Ma dziwną minę. - zaśmiał się i upadł na podłogę.
       Odwróciłam się. Faktycznie. Nie mogłam powstrzymać śmiechu.
       -Ha. Ha. - zaśmiał się sarkastycznie Louis.
       Przypomniał mi się tekst który zawszę go rozśmieszał.
       -Przypraw mnie pieprzem. - wybuchłam śmiechem.
       Aż mi łzy poleciały z oczu. Nie mogłam przestać. Zresztą chłopcy też.

2 komentarze:

  1. Świetne :D
    Po ty tekście ja zaczęłam się śmiać :D
    Zapraszam do mnie: www.yourxhand.blogspot.com :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyli mówisz, że Sylwia studiuje fotografie. / Larry

    OdpowiedzUsuń