wtorek, 4 grudnia 2012

Adventure 14

        Do dnia dzisiejszego nagrałam już dwie piosenki. Keep Calm i Love Actually. Obydwie są raczej szybkie. Ale dziś miałam iść do studia nagrać trzecią piosenkę która jest raczej wolna. Było to raczej piosenka która opowiadała historie. Ta historia była o małym chłopcu który uciekł z domu bo jegomatka umarła a ojciec go bił. Na swojej drodze spotkał pewną dziewczynkę w której się zakochał. Postanowili uciekać razem. Jednak pewnej nocy gdy chłopiec się obudził dziewczyny nie było. Jego sęs życia przestał istnieć. Dorastał w samotności mieszkając w lesie. Jadł tylko orzechy i owoce leśne. Pewnego dnia stwierdził, że czas na zmianę i poszedł do pobliskiej wsi. Był tam pewien opuszczony do. Postanowił w nim zamieszkać. Jednak nie musiał długo czekać żeby ktoś wrócił do swojego domu. Właścicielką okazała się dziewczyna która była sensem jego życia.
         Jak dla mnie chała. Nie wiem co powiedzą fani. Może im się spodoba.
         Teledysk do Keep Calm miałam nagrać jutro. Wydaję mi się, że będzie ciekawie. Tekst jest dość ciekawy a jak głosie scenariusz teledysk będę nagrywać w pobliskim parku. Nie pamiętam dokładnie jakim.
          -Tylko wróć od razu po nagraniu! - kazała mi Marry. Zachowywała się jak moja starsza siostra. Nawet mnie budziła rano. To było niesamowite. Jednak niedługo będziemy musiały się rozstać. Ona chciała się przeprowadzić do Liama. Oczywiście jak ją o to poprosi. Nie była typem wpraszających się ludzi.
          -Idź już bo się spóźnisz. Chyba, że chcesz się przebrać z tego. - Marry była podtypem dobrej siostry. Ale czasem trochę przesadzała.
          Wsiadłam do samochodu i pojechałam do studia nagraniowego. Włączyłam radio. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu akurat zaczynała się moja piosenka. To Love Actually właśnie leciało w radiu. Zaczęłam śpiewać razem ze... mną.
          Tym sposobem dojechałam do studia. Weszłam do środka tanecznym krokiem i wsiadłam do windy. Moje studio było na czwartym piętrze. W windzie oczywiście też śpiewałam.
          -Chodź. - przed windą czekał już na mnie Kevin. Był ubrany w wyjściowy garnitur.
          -Co ty taki wystrojony? - zapytałam patrząc na niego rozchichotana.
          -Niedługo biorę ślub i przyjechałem ty od razu z przymiarek. - powiedział Kevin ciężko wzdychając.
          -To gratulacje. - powiedziałam klepiąc Kevina po plecach.
          -Chcesz zaśpiewać na moim ślubie? - spytał. - Moja żona cię kocha i byłaby w niebo wzięta nawet gdybyś po prostu przyszła. - mówił dalej mężczyzna.
          -Jasne, że zaśpiewam. Ale najpierw musimy nagrać nowy przebój. - powiedziałam wchodząc do mojego studia.
          -A i jeszcze jedno. Zaprojektowałem Ci logo razem z marketingowcami. - powiedział Kevin pokazując mi teczkę z projektem.
          -Wow! - powiedziałam oglądając logo. Widniał na nim tł mojej głowy oraz moje imię i nazwisko. Bardzo mi się spodobały też serduszka.
         -Długo nad tym pracowaliśmy. - powiedział dumnie przyglądając się swojemu dziełu. Mocno go przytuliłam. Cieszyłam się, że Paul znalazł mi tak fajnego menadżera. Można było się z nim pośmiać. Ale i tez wyżalić. A on odpłacał ci się tym samym.
        -Lepiej już nagrywajmy bo nie mogę siedzieć tu do drugiej w nocy. A już szczególnie w tym garniturze. - powiedział Kevin. Na te słowa wybuchłam śmiechem. Ale chcąc pomuc przyjacielowi szybko weszłam do (jak ja to nazywam) magicznej komory.
        Gdy usłyszałam muzykę zaczęłam śpiewać.
        W studiu byłam do 20:00. Gdy skończyliśmy byłam zmęczona i głodna. Kevin proponował mi żebym przyszła na kolacje do jego małżonki. Jednak odmówiłam bo obiecałam Mary, że przyjdę od razu. Zawsze dotrzymywałam obietnicy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz